Nie będzie żal dziennikarzom lokalnym, którzy przestaną dostawać kilka, kilkanaście zaproszeń dziennie na konferencje poświęcone ważkim sprawom, o których niektórzy z zapraszających zapominają równo po podliczeniu głosów dających (lub nie) mandat. Trzeba by wszak mieć zdolności i kondycję Aniołków Matusińskiego i Marcina Lewandowskiego razem wziętych, żeby to obskoczyć (a i tak potem się jest podejrzanym o stronniczość...). Takie to blaski i cienie kampanii wyborczych - nie pierwszy i nie ostatni raz.
Najważniejsze dla nas - obywateli, Polaków - jest i tak to, że mamy wciąż prawo głosu. I że nie powinno zabraknąć przy tej urnie nikogo, kto ma ochotę potem chwalić lub krytykować to, co się w naszym kraju dzieje. Po prostu - idźmy na te niedzielne wybory, żeby nam, zamiast nas nie wybierali.
Jak w prezentowanej w Expressie (i na ulicznych billboardach) grafice popularnego rysownika Remka Dąbrowskiego, który udostępnił ją Bydgoszczy w ramach społecznej kampanii miasta. Miasta, które (również nagrodami) zachęca, by było nas przy urnach co najmniej 60 procent. To co, Bydgoszczanie? Do zobaczenia?
