We wtorek prezydent Bydgoszczy i przewodnicząca Rady Miasta powiedzieli raz jeszcze, że miasto raczej czekają ciężkie czasy i prawdopodobnie w 2021 roku i być może też w latach następnych nie uda się zbudować w Bydgoszczy tego, co pierwotnie planowano. Ten zły obraz usiłowali wprawdzie trochę podretuszować uwagą, że może jednak uda się gdzieś na zewnątrz wyczarować jakieś dodatkowe pieniądze i wtedy wszystkie inwestycje ruszą z kopyta, ale w obecnych okolicznościach - politycznych i pandemicznych - trudno uwierzyć w szybką poprawę miejskich finansów.
Krótko mówiąc, nic nowego w tym wystąpieniu nie byłoby, gdyby nie propozycja dla bydgoszczan, by razem z panem prezydentem, panią przewodniczącą i radnymi zabawili się w małych menedżerów całkiem sporego, bo blisko dwumiliardowego rocznego budżetu 355-tysięcznego miasta.
Przyznam się, że taka propozycja była dla mnie sporym zaskoczeniem. Przyzwyczailiśmy się już wprawdzie do głosowania nad propozycjami do Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego (BBO), ale to była całkiem inna skala działania i co tu ukrywać - znacznie mniejsza odpowiedzialność. Dość przypomnieć, że w tegorocznej puli BBO jest 16 milionów złotych. Wydaje się to napiwkiem wobec inwestycji, nad którymi już jesienią mają się pochylić wszyscy bydgoszczanie, skłonni pomagać swemu prezydentowi.
POLECAMY
TOP 10 restauracji w Bydgoszczy według Tripadvisor
Jako podpowiedź ratusz przygotował już zresztą 12-punktową listę zadań, spośród których mogą wybierać mieszkańcy - albo dodać własny pomysł. Znalazły się na niej tak kluczowe i kosztowne działania, jak przebudowa ulicy Nakielskiej i ronda Jagiellonów czy modernizacja nabrzeży Brdy. Wymieszano je z inwestycjami dużo skromniejszymi - na przykład budową basenu rehabilitacyjnego przy Jesionowej czy rozbudową stadionu Polonii. Tak czy siak, na stole miasto tym razem położyło naprawdę potężne pieniądze. Prezydent i przewodnicząca rady nie obiecują wprawdzie, że w pierwszej kolejności zbudowane zostaną te obiekty, które zbiorą najwięcej głosów mieszkańców, lecz podkreślają, że liczba głosów będzie ważnym czynnikiem dla ostatecznej decyzji.
Pomysł z głosowaniem przedstawiony został jako sposób na uniknięcie cichego lobbingu ze strony różnych grup nacisku. Radni mają się stać emisariuszami idei współdecydowania o przyszłości, docierać do rad osiedli, spotykać się ze swymi wyborcami w dzielnicach. Pytanie, czy w ten sposób rzeczywiście unikniemy niezdrowego lobbingu. Czy sprytni lobbyści nie zaczną mamić bydgoszczan właśnie na osiedlowych forach? Znając kłopoty z wyborem aktywistów chętnych do pracy w radach osiedlowych, podejrzewam, że z powszechnym zainteresowaniem tym tematem może być kłopot i w rezultacie najwyższy wynik w głosowaniu wcale nie musi być wysoki, ani też dotyczyć inwestycji najpilniejszej.
W przedstawionej przez prezydenta dwunastce znalazła się chociażby odbudowa zachodniej pierzei Starego Rynku. Nie mam nic przeciwko temu pomysłowi, ale trudno zaliczyć go do szczególnie pilnych w obecnej sytuacji. Z drugiej strony, zawsze stała za nim zwarta i bitna grupa zwolenników, z reguły politycznych oponentów PO i prezydenta Bruskiego. Zobaczymy, czy teraz uda się jej wylansować odbudowę pierzei jako zadanie najwyższej rangi. I jak wtedy zachowa się prezydent? Odłoży przebudowę Nakielskiej i ronda Jagiellonów?
Moim zdaniem, najważniejsze jest jednak pytanie, po co nam władza, która sama nie potrafi decydować w tak kluczowych sprawach. Po co armia urzędników i ekspertów, skoro to lud prosty ma roztropnie zdecydować, czego miastu najbardziej potrzeba?
Byłbym zapomniał: dokończenia rewitalizacji parku Witosa nie ma na ratuszowej liście.
POLECAMY
Bydgoszcz na zdjęciach z lat 80. i 90. Poznajecie te miejsca...
