Kiedy umawiamy się na spotkanie, zaznacza, że mimo „hulaszczego trybu życia, jaki prowadzi”, zrobi to z przyjemnością.
<!** Image 2 align=right alt="Image 115738" sub="- Pan Stefan w trakcie modernizacj stoku pomagał bezinteresownie i z ogromnym zaangażowaniem, służąc swą narciarską wiedzą - mówią w LPKiW Fot. Tadeusz Pawłowski">Rozmowa z zapalonym narciarzem na myślęcińskim stoku, gdy wokół śmigają na rowerach same roznegliżowane dziewczyny?... Uzasadniona, bo właśnie kilkanaście dni temu Stefan Kulmatycki odebrał prestiżową odznakę „Zasłużony dla Polskiego Związku Narciarskiego”. Warto przybliżyć sylwetkę znanego wszystkim miłośnikom białego szaleństwa w Bydgoszczy instruktora, także dlatego, że nosi nazwisko, które w dziejach naszego miasta zapisało się wyjątkowo. Jego ojciec, Włodzimierz Kulmatycki, to wybitny przedwojenny ichtiolog, twórca pierwszej w kraju naukowej pracowni rybackiej, prekursor i orędownik badania stanu czystości rzek i jezior. Jego pierwsze prace dotyczyły wpływu zanieczyszczeń Bydgoszczy na faunę i florę Brdy. Patriota został w pierwszych tygodniach II wojny światowej wywieziony do koszar przy Gdańskiej i zaginął. Rodzina przypuszcza, że jego nierozpoznane szczątki leżą na cmentarzu na Wzgórzu Wolności. - Mój ojciec jeździł na nartach od 1908 roku, brat mamy był instruktorem narciarskim. Mieszkaliśmy przy Ossolińskich, rodzice stamtąd na deskach potrafili dotrzeć do Rynkowa - opowiada Stefan Kulmatycki, który dzięki takim genom może powiedzieć dziś o sobie, że jeździ od 62 lat. Papiery na to, by uczyć innych, ma od 1969 roku. Wspólnie próbujemy policzyć, ilu ludzi może mu już zawdzięczać umiejętności narciarskie - wyszło nam około 1,5 tysiąca.
<!** reklama>I nie są to tylko bydgoszczanie, bo instruktor szkolił i w Szczyrku, i na alpejskich trasach. Ale to z myślęcińskimi górkami związany jest najbardziej, bo je wręcz... budował. Współpracownicy z LPKiW, gratulując mu odznaczenia PZN, napisali, że „to człowiek, który dosłownie i w przenośni góry przenosi”.
- W Myślęcinku był tylko jeden, prymitywny wyciąg - wspomina. - Byłem absolutnym entuzjastą podwyższenia stoku. Szczególnie, gdy w latach 70. ubiegłego wieku patrzyłem na powstawanie stawów, z których ziemię można było na ten cel zagospodarować. Pracowałem w kombinacie budowlanym i próbowałem namawiać, by ziemię z miejskich budów przywozić właśnie tutaj. Szczęśliwie, ten teren nie miał jeszcze statusu parku krajobrazowego, więc można go było dowolnie profilować. Chciałem przekonać kolejnych szefów LPKiW, że na nartach można zarobić, że spółkę z o.o. da się odczytać jako firmę „z ogromnymi obrotami” - na nartach. Przecież hobbyści potrafią wydać na swoją pasję krocie - mieszkam niedaleko Kanału Bydgoskiego i widzę, w jak kosztowny sprzęt wyposażeni są skromnie wyglądający zapaleńcy...
I tak, od jednego wyciągu, do którego stał 150-metrowy ogonek chętnych, przeszliśmy do ośrodka narciarskiego, notowanego przez branżową prasę i odwiedzanego nawet przez zagranicznych gości. W sezonie chętni do pobierania płatnej nauki są głównie najmłodsi. Kiedy się spotkaliśmy, okazało się bowiem, że tytułowe „hulaszcze życie” to bardzo gorzka ironia. Ikona bydgoskiego narciarstwa odbiera skromną emeryturę („do tysiąca złotych brakuje kilku butelek”). Przebywający od 15 lat na emeryturze instruktor dorabia więc co roku na własne wakacje... zimowe. Tygodniowe, ale za to w kurorcie na poziomie europejskim. Szusował „wszędzie” w Alpach, za największe odkrycie uważa jednak... Bułgarię. Przekonany kiedyś „na siłę” przez panie z PTTK, wierzy teraz w to, że znakomitą jakość da się osiągnąć także w Bydgoszczy.
Co człowiek śniegu robi, gdy go nie ma w Myślęcinku? - Od maja do września mieszkamy z żoną w przyczepie, w urokliwym miejscu na Pałukach. Łowię i wypuszczam ryby, jeżdżę na rowerze, żona chodzi na grzyby. Czy jest pani sobie w stanie wyobrazić, że ona potrafi być na tych grzybach 12 godzin?! Mówi to ktoś, komu wdzięczni uczniowie na ozdobnej karcie dziękują „za wskazówki na stoku, udzielane aż do zmroku”...
Odznaka od Tajnera
Stefan Kulmatycki w marcu br. otrzymał odznakę „Zasłużony dla Polskiego Związku Narciarskiego”. Nominację podpisał Apoloniusz Tajner - prezes PZN.