Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hejt w sieci: „Ale z ciebie pasztet” boli jak policzek

Dorota Witt
Szymon z Wąbrzeźna był spokojny, uśmiechnięty, nic nie wskazywało na to, żeby koledzy go odrzucili - mówią jego nauczyciele. Miał 15 lat. Parę dni temu popełnił samobójstwo. Padło przypuszczenie, że mógł być szykanowany w Internecie. Cyberprzemoc dotyka coraz młodsze dzieci, a dorośli ciągle zbyt często bagatelizują problem.

Nastolatki z Torunia przesyłają sobie „zabawny” fotomontaż - do fotografii nagiej kobiety dokleiły głowę koleżanki. Nie widzą konsekwencji takich ataków, a dorośli - nie widzą problemu. Często zdarza się, że dzieci nękane przez znajomych w sieci zostają z tym sami.

Z badań, przeprowadzonych wśród uczniów gimnazjów, wynika, że co piąty z nich padł ofiarą cyberprze-mocy. Problem dotyka coraz młodszych dzieci, już nawet 10-latków, bo coraz młodsze korzystają ze smartphonów z dostępem do Internetu.

- Sprawa, która z punktu widzenia dorosłych wydaje się błaha - jeden nieprzemyślany wpis o wyglądzie dziecka, jeden złośliwy komentarz, „lajkowany” i udostępniany przez kolegów - to dla dziecka autentyczna tragedia - mówi Łukasz Wojtasik, koordynator programu Dziecko w Sieci Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę ( m.in. telefon zaufania dla dzieci i młodzieży pod numerem 116 111).

Internet jest dla młodych ludzi bardzo ważnym punktem odniesienia, liczba znajomych na portalu społecznoś-ciowym czy komentarzy pod zdjęciami jest wyznacznikiem statusu społecznego w grupie rówieśniczej.

- Dorośli ciągle dzielą świat na rzeczywisty i wirtualny, ten wirtualny uważają za mniej prawdziwy. Młodzież tej granicy nie stawia. Cyberprzemoc jest często połączona z przemocą fizyczną, jakiej ofiara doświadcza w szkole, internet dodatkowo wzmacnia tę krzywdę - mówi Łukasz Wojtasik.

Rodzice i nauczyciele ciągle zbyt często odsuwają od siebie problem cyberprze-mocy, myśląc np. że dotyczy on celebrytów. - Najłatwiejszym

celem agresora

jest właśnie zwykły, niczym niewyróżniający się człowiek, taki, którym nie interesują się media - mówi Tomasz Trawiński, zajmujący się szkoleniami rodziców i nauczycieli, m.in. na temat cyberprze-mocy, z bydgoskiej firmy InterDan Academy. - Utkwiła mi w pamięci historia 16-letniej Amandy Todd z Kanady. Przez trzy lata była nękana w sieci przez stalkera, jak się okazało, 30-letniego mężczyznę z Holandii. Ten człowiek nigdy jej prywatnie nie poznał. Dziewczyna zmieniła szkołę, ale on szybko odnalazł i jej nowych znajomych, i ją samą. Ostatecznie popełniła samobójstwo.

Rekcje nastolatków mogą być tak dramatyczne m.in. dlatego, że ofiara zaatakowana hejtem w sieci nagle zostaje właściwie sama. Tłum, często nie będąc świadomym konsekwencji, szybko przyłącza się do agresora, dopisując własne komentarze. - W takich sytuacjach głównymi oprawcami są właśnie świadkowie cyberprzemocy - mówi Tomasz Trawiński. - Niestety, bardzo często zdarza się, że przyjaciele i znajomi ofiary nie reagują i nie stają w jej obronie. Boją się dostać rykoszetem: „Jeśli dziewczynę wyśmiewa już 200 osób, a ja jako jedyny wezmę ją w obronę, stanę się automatycznie drugim celem ataku”. Łatwiej więc przyłączyć się do hejtu lub nie robić nic.

Nastolatki z Torunia przesyłają sobie „zabawny” fotomontaż - do fotografii nagiej kobiety dokleiły głowę koleżanki. Nie widzą konsekwencji takich ataków, a dorośli - nie widzą problemu. Często zdarza się, że dzieci nękane przez znajomych w sieci zostają z tym sami.

Z badań, przeprowadzonych wśród uczniów gimnazjów, wynika, że co piąty z nich padł ofiarą cyberprze-mocy. Problem dotyka coraz młodszych dzieci, już nawet 10-latków, bo coraz młodsze korzystają ze smartphonów z dostępem do Internetu.

- Sprawa, która z punktu widzenia dorosłych wydaje się błaha - jeden nieprzemyślany wpis o wyglądzie dziecka, jeden złośliwy komentarz, „lajkowany” i udostępniany przez kolegów - to dla dziecka autentyczna tragedia - mówi Łukasz Wojtasik, koordynator programu Dziecko w Sieci Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę ( m.in. telefon zaufania dla dzieci i młodzieży pod numerem 116 111).

Internet jest dla młodych ludzi bardzo ważnym punktem odniesienia, liczba znajomych na portalu społecznoś-ciowym czy komentarzy pod zdjęciami jest wyznacznikiem statusu społecznego w grupie rówieśniczej.

- Dorośli ciągle dzielą świat na rzeczywisty i wirtualny, ten wirtualny uważają za mniej prawdziwy. Młodzież tej granicy nie stawia. Cyberprzemoc jest często połączona z przemocą fizyczną, jakiej ofiara doświadcza w szkole, internet dodatkowo wzmacnia tę krzywdę - mówi Łukasz Wojtasik.

Rodzice i nauczyciele ciągle zbyt często odsuwają od siebie problem cyberprze-mocy, myśląc np. że dotyczy on celebrytów. - Najłatwiejszym

celem agresora

jest właśnie zwykły, niczym niewyróżniający się człowiek, taki, którym nie interesują się media - mówi Tomasz Trawiński, zajmujący się szkoleniami rodziców i nauczycieli, m.in. na temat cyberprze-mocy, z bydgoskiej firmy InterDan Academy. - Utkwiła mi w pamięci historia 16-letniej Amandy Todd z Kanady. Przez trzy lata była nękana w sieci przez stalkera, jak się okazało, 30-letniego mężczyznę z Holandii. Ten człowiek nigdy jej prywatnie nie poznał. Dziewczyna zmieniła szkołę, ale on szybko odnalazł i jej nowych znajomych, i ją samą. Ostatecznie popełniła samobójstwo.
Nastolatki z Torunia przesyłają sobie „zabawny” fotomontaż - do fotografii nagiej kobiety dokleiły głowę koleżanki. Nie widzą konsekwencji takich ataków, a dorośli - nie widzą problemu. Często zdarza się, że dzieci nękane przez znajomych w sieci zostają z tym sami.

Z badań, przeprowadzonych wśród uczniów gimnazjów, wynika, że co piąty z nich padł ofiarą cyberprze-mocy. Problem dotyka coraz młodszych dzieci, już nawet 10-latków, bo coraz młodsze korzystają ze smartphonów z dostępem do Internetu.

- Sprawa, która z punktu widzenia dorosłych wydaje się błaha - jeden nieprzemyślany wpis o wyglądzie dziecka, jeden złośliwy komentarz, „lajkowany” i udostępniany przez kolegów - to dla dziecka autentyczna tragedia - mówi Łukasz Wojtasik, koordynator programu Dziecko w Sieci Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę ( m.in. telefon zaufania dla dzieci i młodzieży pod numerem 116 111).

Internet jest dla młodych ludzi bardzo ważnym punktem odniesienia, liczba znajomych na portalu społecznoś-ciowym czy komentarzy pod zdjęciami jest wyznacznikiem statusu społecznego w grupie rówieśniczej.

- Dorośli ciągle dzielą świat na rzeczywisty i wirtualny, ten wirtualny uważają za mniej prawdziwy. Młodzież tej granicy nie stawia. Cyberprzemoc jest często połączona z przemocą fizyczną, jakiej ofiara doświadcza w szkole, internet dodatkowo wzmacnia tę krzywdę - mówi Łukasz Wojtasik.

Rodzice i nauczyciele ciągle zbyt często odsuwają od siebie problem cyberprze-mocy, myśląc np. że dotyczy on celebrytów. - Najłatwiejszym

celem agresora

jest właśnie zwykły, niczym niewyróżniający się człowiek, taki, którym nie interesują się media - mówi Tomasz Trawiński, zajmujący się szkoleniami rodziców i nauczycieli, m.in. na temat cyberprze-mocy, z bydgoskiej firmy InterDan Academy. - Utkwiła mi w pamięci historia 16-letniej Amandy Todd z Kanady. Przez trzy lata była nękana w sieci przez stalkera, jak się okazało, 30-letniego mężczyznę z Holandii. Ten człowiek nigdy jej prywatnie nie poznał. Dziewczyna zmieniła szkołę, ale on szybko odnalazł i jej nowych znajomych, i ją samą. Ostatecznie popełniła samobójstwo.

Rekcje nastolatków mogą być tak dramatyczne m.in. dlatego, że ofiara zaatakowana hejtem w sieci nagle zostaje właściwie sama. Tłum, często nie będąc świadomym konsekwencji, szybko przyłącza się do agresora, dopisując własne komentarze. - W takich sytuacjach głównymi oprawcami są właśnie świadkowie cyberprzemocy - mówi Tomasz Trawiński. - Niestety, bardzo często zdarza się, że przyjaciele i znajomi ofiary nie reagują i nie stają w jej obronie. Boją się dostać rykoszetem: „Jeśli dziewczynę wyśmiewa już 200 osób, a ja jako jedyny wezmę ją w obronę, stanę się automatycznie drugim celem ataku”. Łatwiej więc przyłączyć się do hejtu lub nie robić nic.

Specjaliści są zgodni - potrzeba edukacji, zarówno młodych ludzi, którzy nie wyobrażają sobie, jakie konsekwencje może mieć ich „zabawa” w sieci i jak bardzo mogą skrzywdzić drugą osobę, jak i nauczycieli, którzy muszą zdać sobie sprawę z wagi problemu. - Bardzo ważna jest pierwsza reakcja dorosłych, kiedy dostają sygnał, że dziecko jest nękane i atakowane w sieci - mówi Łukasz Wojtasik. - Trzeba je natychmiast zapewnić o swoim wsparciu, porozmawiać, uzmysłowić, że to, co się wydarzyło, to nie koniec świata. Badania pokazują, że tylko kilka procent dzieci przyznałoby się rodzicom czy nauczycielom, że padło ofiarą cyberprzemocy, bo „dorośli i tak nie zrozumieją” i dlatego, że boją się konsekwencji: pretensji rodziców czy kary. Kluczowa jest też rola świadków cyberprzemocy. Jeśli ktoś widzi, że jego kolega jest szykanowany i po prostu udostępnia obraźliwy film czy zdjęcie, staje się sprawcą. Wielu pozostaje obojętnym, a chodzi o to, by reagować, choćby anonimowo zgłaszać obraźliwe wpisy administratorom strony czy zwrócić wprost uwagę sprawcy, że źle robi. Wielu z tych nastoletnich agresorów zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy,

ile zła może wyrządzić jedno zdjęcie,

wrzucone do sieci „dla żartu”.

Najgorszą reakcją na cyberprzemoc jest obrażanie tych, którzy hejtują. - Kiedy to robimy, stajemy się tacy sami jak agresor i wcale nie pomagamy ofierze - tłumaczy Tomasz Trawiński. - Odradzam też nawoływanie do bojkotu strony lub osoby agresora. Pierwszym i bardzo prostym krokiem jest zgłoszenie ataku do portalu www.dyzurnet.pl, reagującego na nielegalne treści w Internecie, lub zgłoszenie sprawy na policję. W obu przypadkach reakcja na cyberprzemoc będzie szybka. Chłopcy, którzy „dla żartu” stworzą np. fikcyjny profil koleżanki na portalu społecznościowym i będą tam publikować obraźliwe wpisy, przejdą „terapię szokową”, jeśli następnego dnia z lekcji odbierze ich dwóch umundurowanych policjantów i zaprowadzi do gabinetu dyrektora. Potrzeba zdecydowanych działań. Niestety,

nauczyciele nie są odpowiednio przeszkoleni

w tym zakresie: albo są zdania, że problem nie dotyczy ich szkoły, albo nie zdają sobie sprawy, jak kolosalny wpływ na wrażliwego nastolatka w okresie dojrzewania może mieć jeden nieprzemyślany wpis w Internecie. Brakuje wrażliwości na emocje i krzywdę tych dzieci. Potrzeba kompetentnie i regularnie prowadzonych lekcji wychowawczych na ten temat. Zawsze profilaktyka będzie lepsza od leczenia.

Rodzice, których dziecko przyznaje, że jest nękane w sieci, powinni zabezpieczyć dowody, np. funkcją print screen, i zgłosić sprawę na policję. - Nie ma w tym krzty przesady - mówi Tomasz Trawiński. - W kodeksie karnym jest około 10 paragrafów, na które możemy się powołać, gdy ktoś pisze w Internecie o naszym synu „głupi jesteś!” czy o córce: „ale z ciebie pasztet.

Rekcje nastolatków mogą być tak dramatyczne m.in. dlatego, że ofiara zaatakowana hejtem w sieci nagle zostaje właściwie sama. Tłum, często nie będąc świadomym konsekwencji, szybko przyłącza się do agresora, dopisując własne komentarze. - W takich sytuacjach głównymi oprawcami są właśnie świadkowie cyberprzemocy - mówi Tomasz Trawiński. - Niestety, bardzo często zdarza się, że przyjaciele i znajomi ofiary nie reagują i nie stają w jej obronie. Boją się dostać rykoszetem: „Jeśli dziewczynę wyśmiewa już 200 osób, a ja jako jedyny wezmę ją w obronę, stanę się automatycznie drugim celem ataku”. Łatwiej więc przyłączyć się do hejtu lub nie robić nic.

Specjaliści są zgodni - potrzeba edukacji, zarówno młodych ludzi, którzy nie wyobrażają sobie, jakie konsekwencje może mieć ich „zabawa” w sieci i jak bardzo mogą skrzywdzić drugą osobę, jak i nauczycieli, którzy muszą zdać sobie sprawę z wagi problemu. - Bardzo ważna jest pierwsza reakcja dorosłych, kiedy dostają sygnał, że dziecko jest nękane i atakowane w sieci - mówi Łukasz Wojtasik. - Trzeba je natychmiast zapewnić o swoim wsparciu, porozmawiać, uzmysłowić, że to, co się wydarzyło, to nie koniec świata. Badania pokazują, że tylko kilka procent dzieci przyznałoby się rodzicom czy nauczycielom, że padło ofiarą cyberprzemocy, bo „dorośli i tak nie zrozumieją” i dlatego, że boją się konsekwencji: pretensji rodziców czy kary. Kluczowa jest też rola świadków cyberprzemocy. Jeśli ktoś widzi, że jego kolega jest szykanowany i po prostu udostępnia obraźliwy film czy zdjęcie, staje się sprawcą. Wielu pozostaje obojętnym, a chodzi o to, by reagować, choćby anonimowo zgłaszać obraźliwe wpisy administratorom strony czy zwrócić wprost uwagę sprawcy, że źle robi. Wielu z tych nastoletnich agresorów zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy,

ile zła może wyrządzić jedno zdjęcie,

wrzucone do sieci „dla żartu”.

Najgorszą reakcją na cyberprzemoc jest obrażanie tych, którzy hejtują. - Kiedy to robimy, stajemy się tacy sami jak agresor i wcale nie pomagamy ofierze - tłumaczy Tomasz Trawiński. - Odradzam też nawoływanie do bojkotu strony lub osoby agresora. Pierwszym i bardzo prostym krokiem jest zgłoszenie ataku do portalu www.dyzurnet.pl, reagującego na nielegalne treści w Internecie, lub zgłoszenie sprawy na policję. W obu przypadkach reakcja na cyberprzemoc będzie szybka. Chłopcy, którzy „dla żartu” stworzą np. fikcyjny profil koleżanki na portalu społecznościowym i będą tam publikować obraźliwe wpisy, przejdą „terapię szokową”, jeśli następnego dnia z lekcji odbierze ich dwóch umundurowanych policjantów i zaprowadzi do gabinetu dyrektora. Potrzeba zdecydowanych działań. Niestety,

nauczyciele nie są odpowiednio przeszkoleni

w tym zakresie: albo są zdania, że problem nie dotyczy ich szkoły, albo nie zdają sobie sprawy, jak kolosalny wpływ na wrażliwego nastolatka w okresie dojrzewania może mieć jeden nieprzemyślany wpis w Internecie. Brakuje wrażliwości na emocje i krzywdę tych dzieci. Potrzeba kompetentnie i regularnie prowadzonych lekcji wychowawczych na ten temat. Zawsze profilaktyka będzie lepsza od leczenia.

Rodzice, których dziecko przyznaje, że jest nękane w sieci, powinni zabezpieczyć dowody, np. funkcją print screen, i zgłosić sprawę na policję. - Nie ma w tym krzty przesady - mówi Tomasz Trawiński. - W kodeksie karnym jest około 10 paragrafów, na które możemy się powołać, gdy ktoś pisze w Internecie o naszym synu „głupi jesteś!” czy o córce: „ale z ciebie pasztet.

Specjaliści są zgodni - potrzeba edukacji, zarówno młodych ludzi, którzy nie wyobrażają sobie, jakie konsekwencje może mieć ich „zabawa” w sieci i jak bardzo mogą skrzywdzić drugą osobę, jak i nauczycieli, którzy muszą zdać sobie sprawę z wagi problemu. - Bardzo ważna jest pierwsza reakcja dorosłych, kiedy dostają sygnał, że dziecko jest nękane i atakowane w sieci - mówi Łukasz Wojtasik.

- Trzeba je natychmiast zapewnić o swoim wsparciu, porozmawiać, uzmysłowić, że to, co się wydarzyło, to nie koniec świata. Badania pokazują, że tylko kilka procent dzieci przyznałoby się rodzicom czy nauczycielom, że padło ofiarą cyberprzemocy, bo „dorośli i tak nie zrozumieją” i dlatego, że boją się konsekwencji: pretensji rodziców czy kary. Kluczowa jest też rola świadków cyberprzemocy.

Jeśli ktoś widzi, że jego kolega jest szykanowany i po prostu udostępnia obraźliwy film czy zdjęcie, staje się sprawcą. Wielu pozostaje obojętnym, a chodzi o to, by reagować, choćby anonimowo zgłaszać obraźliwe wpisy administratorom strony czy zwrócić wprost uwagę sprawcy, że źle robi. Wielu z tych nastoletnich agresorów zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy,

ile zła może wyrządzić jedno zdjęcie,

wrzucone do sieci „dla żartu”.

Najgorszą reakcją na cyberprzemoc jest obrażanie tych, którzy hejtują. - Kiedy to robimy, stajemy się tacy sami jak agresor i wcale nie pomagamy ofierze - tłumaczy Tomasz Trawiński. - Odradzam też nawoływanie do bojkotu strony lub osoby agresora. Pierwszym i bardzo prostym krokiem jest zgłoszenie ataku do portalu www.dyzurnet.pl, reagującego na nielegalne treści w Internecie, lub zgłoszenie sprawy na policję. W obu przypadkach reakcja na cyberprzemoc będzie szybka. Chłopcy, którzy „dla żartu” stworzą np. fikcyjny profil koleżanki na portalu społecznościowym i będą tam publikować obraźliwe wpisy, przejdą „terapię szokową”, jeśli następnego dnia z lekcji odbierze ich dwóch umundurowanych policjantów i zaprowadzi do gabinetu dyrektora. Potrzeba zdecydowanych działań. Niestety,

nauczyciele nie są odpowiednio przeszkoleni

w tym zakresie: albo są zdania, że problem nie dotyczy ich szkoły, albo nie zdają sobie sprawy, jak kolosalny wpływ na wrażliwego nastolatka w okresie dojrzewania może mieć jeden nieprzemyślany wpis w Internecie. Brakuje wrażliwości na emocje i krzywdę tych dzieci. Potrzeba kompetentnie i regularnie prowadzonych lekcji wychowawczych na ten temat. Zawsze profilaktyka będzie lepsza od leczenia.

Rodzice, których dziecko przyznaje, że jest nękane w sieci, powinni zabezpieczyć dowody, np. funkcją print screen, i zgłosić sprawę na policję. - Nie ma w tym krzty przesady - mówi Tomasz Trawiński. - W kodeksie karnym jest około 10 paragrafów, na które możemy się powołać, gdy ktoś pisze w Internecie o naszym synu „głupi jesteś!” czy o córce: „ale z ciebie pasztet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!