W Przychodni Przyjazna na Wyżynach zgłoszenie o fatalnym samopoczuciu po powrocie z Maroka i Algierii, wymiotach i wysokiej gorączce potraktowano śmiertelnie poważnie. - Proszę pana, to się nie kwalifikuje do żadnej wizyty domowej, trzeba zgłosić się na pogotowie. - Ale to tylko Maroko, zwykła wycieczka - próbuję bagatelizować problem. - Maroko to chyba też Afryka?! - nie pozostawiają złudzeń w przychodni.
[break]
Siłę spokoju, a może lekceważenie zagrożenia, dostrzec za to można w przychodni na Łomżyńskiej. - Moi rodzice wrócili z wycieczki z Afryki w zeszłym tygodniu. Od wczoraj ojciec źle się czuje, wymiotuje, ma wysoką gorączkę, wszystko go boli. Wie pani, nie chce panikować, ale tyle się czyta teraz o jakichś wirusach... co robić?
- Proszę pana, trzeba się rejestrować wcześniej. Na wizyty domowe najlepiej rano. Do lekarza też już nie zapisujemy, bo jest właśnie na tych wizytach - dowiaduję się w rejestracji. Jeśli się tata poczuje gorzej, to można z nim jechać na ul. Ogrody, tam po 18 dyżurują lekarze - radzą w przychodni.
Wczoraj na temat reagowania na hipotetyczne pojawianie się niezwykle groźnego wirusa eboli w regionie (dotychczas nie odnotowano jego występowania w Polsce) - debatowali w Urzędzie Wojewódzkim w Bydgoszczy specjaliści od zarządzania kryzysowego. Efekty spotkania nie napawają optymizmem.
- Choć zagrożenie jest teoretyczne, to byłoby nieroztropnym nie dostrzegać ryzyka, które może wystąpić, gdyby wirus się jednak u nas pojawił - zaznacza profesor Waldemar Halota, wojewódzki konsultant ds. chorób zakaźnych. - Ale stwierdzić trzeba, że nasz region jest bardzo słabo przygotowany na to zagrożenie. Nie ma u nas oddziału wysokozakaźnego, moglibyśmy co najwyżej przetrzymać i odizolować chorego pacjenta, ale nie leczyć go. Kluczowe będzie zachowanie lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej i ich wyczucie. Jeśli odpowiednio zdiagnozują pacjenta, wykonają kilka telefonów, w tym do zarządzania kryzysowego, może uda się zapobiec rozprzestrzenieniu zagrożenia. Jeśli jednak taki pacjent po drodze będzie się jeszcze spotykał w wieloma osobami, to możemy mieć potężny problem - podkreśla profesor Halota.
Co stałoby się, gdyby na naszym lotnisku wylądował pasażer z podejrzeniem zarażenia ebolą? Jak zareagowałby ratusz na wypadek ogniska wirusa w mieście?