Reporterzy „Expressu” sprawdzają od strony lady, jak się mają dziś nocne „monopole”. Sklepy, które minister zdrowia najchętniej widziałby zamknięte.
<!** Image 2 align=right alt="Image 34986" sub="Żołądkową gorzką i inne trunki można teraz kupić przez całą dobę. Minister zdrowia zamierza ukrócić nocną sprzedaż alkoholu">- Teraz ludzie piją jakby mniej, ale więcej młodych sięga po butelkę, zwykle po piwo, a najlepiej po to najtańsze - mówi pani Danuta z „nocnego” na peryferiach miasta.
- Wpadają z garścią groszaków, przetrzepują kieszenie. Niektórzy już mają wzięte. Dziś sprzedałam zaledwie kilka stargardzkich, parę absolwentów i 3 zgrzewki piwa, ale to dopiero 24.00. Zgrzewka ma 24 puszki.
Głupi pomysł?
Kolejna fala klientów. Młodzi mężczyźni po kilku głębszych.
<!** reklama left>- Przyszliśmy się dobić, proszę trzy red bulle. Za nimi w kolejce stoją dziewczyny, wiek około 19-25 lat.
- Poprosimy finlandię, dużą. - A wypijemy same? - pyta koleżanka zamawiającej. - Nie zmarnuje się - pada odpowiedź.
W centrum panuje względny spokój. - Piętnaście lat tu pracuję - opowiada pani Irena. - Nie powinno się zamykać nocnych monopolowych. To głupi pomysł ministra zdrowia - komentuje kobieta.
Błagające „winogrona”
- A jak ktoś chce kulturalnie kupić koniaczek, bo idzie z mężem na imprezę? Już widzę, jak rozkwitają meliny. A w „mecie” alkohol jest niepewny. Tu każda butelka ma atest. Zresztą, jak ludzie chcą pić, to wypiją.
Rozmowę przerywa wejście hałaśliwej grupki. Lekko zawiani młodzieńcy proszą o piwko.
- Przez ciebie zostanę alkoholikiem - konwersują wesoło nabywcy.
- dowodzik poproszę - pada polecenie zza lady. - Można się pomylić - twierdzi ekspedientka. - Teraz dzieciaki 16-letnie mają już jakieś dowody. Trzeba patrzeć na datę urodzenia.
Przez pół nocy pani Irena sprzedała siedem „połówek” i pięć zgrzewek piwa, czyli 120 puszek.
- U mnie z piątku na sobotę schodzi ponad 40 zgrzewek piwa, do ośmiu kartonów wódki, a w kartonie mieści się 15 butelek alkoholu - wylicza kierownik kolejnego sklepu.
- Kierowniku, prezesuńciu, dołóż 10 groszy do winka albo chociaż na grzdyla - błagają „winogrona”, czyli pijaczkowie, którzy osaczają sklepy jak winorośle. Szczególnie bogata „plantacja” kwitnie pod inowrocławskim „Maratonem” przy ul. Królowej Jadwigi. Żebrzących o pieniądze można tam spotkać nie tylko wieczorami przed imprezą, ale przede wszystkim wczesnym rankiem.
- Mistrzuniu, nie będę kłamał suszy mnie niemożliwie, pomóż człowiekowi, uratuj życie - to stały „wierszyk”, który słyszą ludzie przechodzący przez centrum Inowrocławia. Każdy, nawet najmniejszy datek wzbudza zawsze głośne okrzyki radości i zapewnienia o dozgonnej wdzięczności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"