Pesymizm pogłębiały korowody prawne, w których uczestniczyły miedzy innymi właścicielki pustej działki obok, na której stała zburzona dwa lata wcześniej kamienica z adresem Grodzka 2. Spór był zawiły, a sprowadzał się przede wszystkim do tego, kto ponosi odpowiedzialność za katastrofę budowlaną w kamienicy przy Grodzkiej 4. Nie wiem, czy ten spór został zakończony.
Podejrzewam, że tak, skoro na miejscu katastrofy pojawiła się ekipa, która ma wyremontować budynek. Najważniejsze wszakże jest to, że w pejzażu starówki nie będzie kolejnej, po Grodzkiej 2, szpetnej wyrwy w zwartej zabudowie. Zapewne też niedługo znikną barierki, które zagradzały przejazd i przejście ulicą Grodzką w stronę pałacu biskupiego i dalej Starego Rynku.
Po katastrofie na Grodzkiej pozostaje też istotna nauczka. Warto słuchać Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, bo zwlekanie z wyprowadzką i remonty na łapu-capu mogą prowadzić do tragedii.
