Zobacz wideo: Zderzenie tira z wozem straży pożarnej w Czernikowie
Jesteśmy niekonsekwentni, rozchwiani, działamy czasem wbrew logice, a naszym największym dziejowym przekleństwem jest dominujący w nas mający gen społecznej autodestrukcji romantyczny paradygmat zwycięskich klęsk, bohaterskich przegranych.
To Cię może też zainteresować
Mamy wiele grzechów na sumieniu, a najgorszy z nich to brak miłości samych siebie. Trafna diagnoza? Może przesadzona, może fatalistyczna. Ale mamy w sobie też, jako naród (strasznie to wyświechtane i prawie banalne określenie, prawda?) gorące serca. To solidarność i zdolność pomagania sobie nawzajem, kiedy dzieje się źle.
Kiedy trzeba, odnajdujemy w sobie zapomniane braterstwo. Tę pokrewność dusz, wspólnotę doświadczeń i służby mają, na przykład strażacy. Wiem, bo zawodowo często spotykałem się z nimi, rozmawiałem. Wiem, jak służba łączy strażaków zawodowych i ochotników. Dlatego nie dziwi, że kiedy media i portale społecznościowe obiegła informacja o tragicznym wypadku w Czernikowie, w którym zginęło dwoje druhów OSP, w jednostkach w całym kraju strażacy milcząco oddawali hołd strażakom. Dlaczego? Odpowiedź była oczywista: - Oni jechali na akcję.
Błyskawicznie zorganizowano zbiórkę na kupno nowego wozu dla OSP w Czernikowie. Strażacy, z którymi rozmawiałem, zapewniają, że podobny odzew nastąpiłby, gdyby ogłoszono zrzutkę na rzecz bliskich ofiar tego wypadku. I wspaniałe jest, że… to nie dziwi. Daje nadzieję, że potrafimy odnaleźć w sobie wrażliwość, której na co dzień nam brakuje.
