Weekendowy poranek, na ulicach ruch znikomy. Przechodniów i samochodów niewiele. Na mój widok ożywiają się dwie skulone postaci na pustym placu naprzeciwko dworca PKP Bydgoszcz Główna.
Idę jednak dla nich za szybko, w połowie drogi rezygnują z zaczepienia mnie. Za to z bramy pierwszego domu przy ulicy Dworcowej wychyla się charakterystyczna, zaniedbana postać.
Znaleziono zwłoki na terenie dawnej "Jutrzenki"
- Papieroska, panie kierowniku! - mówi bezdomny. Za nim w mrocznej bramie widać kolejne postaci.
- Pięćdziesiąt groszy, tylko pięćdziesiąt! - domaga się ode mnie człowiek stojący w kolejnej bramie. Kiedy mijam go bez żadnej reakcji, posyła za mną „wiązankę dziękczynną”.
Złotówkę na wino
Przed wieżowcem dawnej „Eltry” drogę zastępuje mi kolejny „stacz”: - Powiem prawdę - obiecuje z daleka. - Brakuje nam na wino złotówki. Bądź pan dobrym człowiekiem...
Dworce kolejowe „od zawsze” były najlepszym miejscem - przechowalnią dla osób bezdomnych, także w czasach PRL-u, kiedy oficjalnie takich obywateli nie było. Jednak ostatnio Służba Ochrony Kolei jest coraz bardziej stanowcza i sprawna. Pewnie dlatego bydgoscy bezdomni unikają okolic bezpośrednio przylegających do dworca, koncentrując się na poszukiwaniu „jeleni”, jak sami często mówią o ludziach nad nimi się litujących, na ulicy Dworcowej.
- Ich ulubionym miejscem są m.in. okolice „Biedronki” przy ulicy Sobieskiego - mówi nasza Czytelniczka, mieszkająca w pobliżu. - Tam proszą, żeby im kupić coś do jedzenia i chętnie to robię. Wśród nich nie wszyscy są alkoholikami.
Zgłoszeń nie było
- Zimą to jest z nimi spokój - denerwuje się Czytelnik często korzystający z usług PKP. - Wiosną i latem za to nie ma dnia, żeby mnie ktoś tam nie zaczepił. Że też ani policja, ani Straż Miejska nie potrafią sobie z nimi dać rady...
- Boję się tamtędy chodzić - skarży się starsza bydgoszczanka. - Zawsze przechodzę na drugą stronę ulicy. Nie chcę słuchać zaczepek, czasem wyzwisk.
Ale obraz bydgoskiej bezdomności jest bardzo złożony. W gronie tym są różni ludzie...
- Z konieczności przez miesiąc muszę się błąkać po ulicach - wyjaśnia jeden z bezdomnych. Wygląda schludnie i czysto. - Chodzę na darmowe posiłki, ale to dla mnie za mało, więc czasem proszę, żeby mi ktoś coś kupił. Mieszkam normalnie w schronisku - dodaje - ale teraz odbywam karę za to, że pojechałem na weekend do siostry i u niej w domu wypiłem trochę alkoholu. Po powrocie do schroniska nikt mnie alkomatem nie badał, ale po pewnym czasie kazali mi dmuchnąć i wówczas zostałem oskarżony o to, że piłem w schronisku. A to równa się pożegnaniu na miesiąc z tym miejscem. Mam wielki żal o niesprawiedliwe potraktowanie... - mówi.
Wystarczy zadzwonić
- W maju, jak dotąd, nie mieliśmy żadnego zgłoszenia o żebractwie na Dworcowej - mówi rzecznik bydgoskiej Straży Miejskiej Arkadiusz Bere-szyński. - To zjawisko nie jest nam, rzecz jasna, obce. Wcześniej wysyłaliśmy patrole wspólnie z policją, ale to okazało się mieć niewielki sens, bo żebrzący chowali się przed nimi i czekali, aż patrol odejdzie. Na pewno tak tego problemu nie zostawimy, już się zwróciliśmy z prośbą do obsługi moni-toringu miejskiego o szczególne zwrócenie uwagi na tego typu przypadki. Czekamy również na sygnały od przechodniów pod numerem telefonu 986.