Na razie ze wstępnych ustaleń biegłych, którzy przeprowadzili sekcję zwłok, wynika, że płód nie był uszkodzony, a bliźnięta były w stanie żyć poza organizmem matki. Doszło natomiast u nich do ustania krążenia.
[break]
- Od biegłych oczekujemy odpowiedzi na pytanie o przyczyny ustania krążenia - tłumaczył prokurator Stawicki. - Myślę, że szczegółowa opinia powinna do nas dotrzeć w ciągu kilku tygodni.
Przypomnijmy, że prowadzone obecnie w Prokuraturze Okręgowej we Włocławku śledztwo dotyczy niedawnej tragedii, kiedy na oddziale ginekologiczno-położniczym w Szpitalu Specjalistycznym we Włocławku zmarły oczekujące na poród bliźnięta. Ojciec dzieci obwinia personel placówki o zaniedbania, które doprowadziły do tragedii.
Ostatnio pojawiły się również informacje, że ktoś już po tej tragedii skasował z pamięci dwóch szpitalnych ultrasonografów wyniki badań USG. Były one robione w czasie, gdy matka bliźniaków czekała na poród. Takie sugestie przekazał prokuraturze Narodowy Fundusz Zdrowia, po przeprowadzeniu kontroli w tej placówce.
Wczorajsza konferencja prasowa w prokuraturze nie odpowiedziała na pytanie, gdzie był ordynator, ale jest nadzieja, że to się szybko wyjaśni. - Dysponujemy nie tylko monitoringiem ze szpitala, ale również inną dokumentacją, która na pewno odpowie na to pytanie, - powiedział jedynie Krzysztof Baranowski, naczelnik V wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej we Włocławku.
- Dołożymy w tej sprawie największej staranności i z całą pewnością sprawa zostanie dokładnie wyjaśniona. Prokuratorzy gwarantują jak najbardziej fachowe i sprawne przeprowadzenie tego postępowania - zdeklarował Jan Stawicki.
Według prowadzących śledztwo, za wcześnie jest również, aby mówić o tym, czy rzeczywiście ktoś wykasował pamięć ultrasonografów.
- Gdy tylko dotarła do nas informacja, że do takiej sytuacji mogło dojść, urządzenia zostały natychmiast zabezpieczone - mówił wczoraj prokurator Stawicki. - Potem specjalistyczna firma zajęła się ich nośnikami danych i one również są już bezpieczne, bez ryzyka, że ktoś może w nich jeszcze coś pozmieniać. Same urządzenia pozostały w szpitalu, ponieważ musimy mieć na uwadze dobro pacjentów, których nie możemy pozbawiać dostępu do tych urządzeń i znajdującej się w nich innej dokumentacji. Z mojej praktyki śledczej wynika, że bardzo często biegli z dziedziny informatyki potrafią, mimo pozornego wykasowania danych, odzyskać je i mam nadzieję, że i w tym przypadku tak będzie. Zrobimy wszystko, aby ustalić kto, kiedy i dlaczego taką próbę wykasowania danych podjął. Choć już dziś wiemy, że dostęp do tego urządzenia miało wiele osób ze szpitala.