Używanie przez straż miejską fotoradaru i prawo karania mandatami kierowców, którzy zostaną przyłapani na przekraczaniu dozwolonej prędkości, budziło wiele kontrowersji.
<!** Image 2 align=right alt="Image 58658" sub="Jarosław Ciesielski ze Straży Miejskiej w Świeciu namierzył już wczoraj kilku kierowców, którzy przekroczyli prędkość. /Fot. Marek Wojciekiewicz">Ostatecznie Trybunał Konstytucyjny przywrócił strażnikom to uprawnienie, z czego cieszą się nie tylko municypalni, ale też gminy, które wyłożyły spore pieniądze na zakup fotoradarów.
Już wczoraj rano na ulicy Laskowickiej w Świeciu błyskająca skrzynka wyłapywała kierowców przekraczających dozwoloną prędkość. Rekordzista jechał za szybko o 50 kilometrów. Zdjęcie z fotoradaru może stanowić podstawę do ukarania również za inne wykroczenia. Słono zapłaci kierowca, który nie tylko przekroczył prędkość, ale jednocześnie jechał z odpiętymi pasami, z telefonem komórkowym w ręku oraz z wyłączonymi światłami drogowymi. Mandat za te wykroczenia może wynieść nawet tysiąc złotych. Do tego dochodzi jeszcze spora liczba punktów karnych.
<!** reklama left>- Fotoradar mamy od dwóch lat - informuje Janusz Dzięcioł, komendant Straży Miejskiej w Świeciu. - Kosztował 100 tysięcy złotych i zwrócił się po pół roku. Każde zdjęcie to sporo papierkowej roboty. Najgorzej jest z kierowcami spoza naszego powiatu. System Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, działający od roku, znacznie ułatwia nam pracę. Mimo to, w 20 procentach przypadków nie udaje się nam w ciągu miesiąca ustalić danych kierowcy. Sprawa trafia do sądu grodzkiego - wyjaśnia komendant. - Jednak pieniądze z mandatów zasilają budżet państwa, a nie gminy.
Jarosław Ciesielski, strażnik na co dzień pracujący z fotoradarem, w swojej karierze wysłuchał wielu różnych tłumaczeń kierowców. Zdarzył się taki amator szybkiej jazdy, który tłumaczył sędziemu sądu grodzkiego, że to strażnik przy użyciu śrubokręta zawyżył pomiar urządzenia. Inny automobilista winą za wysokie wskazanie obarczył jadącą przed nim ciężarówkę, od której pęd powietrza poruszył radar. Zdarzają się jednak też tłumaczenia wiarygodne. Tak było w przypadku pewnego mężczyzny, który spieszył się, żeby zawieźć teściową do szpitala. - Przedstawił nam zaświadczenie lekarskie, które jednoznacznie potwierdzało jego wyjaśnienia. Komendant podjął wtedy decyzję o odstąpieniu od ukarania mandatem - mówi Jarosław Ciesielski.