Korzystny bilans bezpośrednich meczów
Biało-Czerwone po raz jedenasty w historii mierzyły się z Brazylijkami. W dziesięciu poprzednich spotkaniach odniosły sześć zwycięstw, trzy razy przegrały, a jedna potyczka zakończyła się remisem. Ostatnie starcie miało miejsce w 2018 roku w Alicante - nasz zespół wygrał wówczas 32:26.
- Zdajemy sobie sprawę, że po obecnym zgrupowaniu czeka nas długa przerwa od reprezentacji, dlatego staramy się jak najbardziej wykorzystać czas. Fajnie, że zmierzymy się jeszcze z naprawdę silnym rywalem. Mecze to zawsze najlepszy trening, więc cieszę się na spotkanie z Brazylijkami - mówiła przed spotkaniem zawodniczka reprezentacji Polski Monika Kobylińska (za zprp.pl)
Niedzielny rywal to dziewiąty zespół ostatnich mistrzostw świata (2023 rok) i najlepsza ekipa połączonych kontynentów amerykańskich. W kadrze znaleźć można zawodniczkę świetnie znaną z polskich parkietów. Mowa o Patricii Matieli, która jest związana z KGHM Zagłębie Lubin.
- Większość Brazylijek na co dzień gra w dobrych europejskich klubach. Rywalki prezentują bardzo szybką piłkę ręczną, więc musimy być przygotowane na wysokie tempo meczu i trochę inny styl niż jesteśmy przyzwyczajone - przestrzegała Paulina Uścinowicz.
Fatalny początek bez wpływu na końcowy wynik
Niejako na potwierdzenie tych słów potyczka w Pile rozpoczęła się fatalnie dla podopiecznych Arne Senstada, z którym po wywalczeniu awansu na tegoroczne mistrzostwa Europy została przedłużona umowa (do stycznia 2025 roku). Kibice jeszcze na dobre nie zasiedli na trybunach, a Brazylijki już prowadziły różnicą trzech bramek. Na szczęście były to tylko złe miłego początki.
Wraz z upływem czasu nasz zespół prezentował się coraz solidniej, zaczął trafiać do bramki przeciwniczek, a gdy przydarzał się słabszy moment w ataku, świetnie w bramce spisywała się Adrianna Płaczek. Efektem prowadzenie do przerwy 12:9.
W drugiej części gry przyjezdne starały się odrobić stratę, Polki pilnowały jednak, by nie stała się im większa krzywda, konsekwentnie starały się wybijać Brazylijki z rytmu, a gdy nadarzała się okazja, przeprowadzały skuteczne akcje ofensywne. Ostatecznie rywalizacja zakończyła się zwycięstwem Biało-Czerwonych 26:22.
Dla podopiecznych Senstada był to piąty mecz rozegrany w 2024 roku. Wcześniej w ramach eliminacji Europy nasza drużyna przegrała dwa razy z Danią i dwukrotnie ograła Kosowo.
