Kręgi zbożowe zaczęły żyć własnym życiem. Badacze fenomenu stwierdzają, że odkrywane na polach piktogramy to coraz częściej fałszywki.
<!** Image 2 align=right alt="Image 30014" >Sezon na znaki w zbożu zaczął się tego roku późno, na początku lipca. Pierwszy krajowy piktogram odkryto w naszym województwie, we wsi Złotowo. Jednak, według badaczy, był to znak fałszywy, wykonany przez jakichś ludzi. Podobnie było z następnym odkryciem. Wielu ufologów przyjęło, że piktogram na polu pod Mąkowarskiem, w kierunku na Lucim, to też fałszerstwo.
- Naszym skromnym zdaniem jest to dzieło deski i paru młodzieńców - stwierdził Leszek Ostoja-Owsiany z ufologicznej grupy badawczej IRG, mającej siedzibę w Toruniu.
Jak ten mechanizm działa, ujawnia zdarzenie z pierwszej połowy lipca br. We wsi Borek, w powiecie bocheńskim na Małopolsce, dwaj młodzi ludzie, 16-letni Ariel i 19-letni Piotr, nudzili się w trakcie wakacji.
Chłopcy przypomnieli sobie, że rok wcześniej w pobliskiej Rzezawie odkryto znaki w zbożu, co wywołało wielkie poruszenie. Nastolatkowie postanowili więc skopiować piktogram - wykonali kilka kręgów deską na polu sąsiada. Potem w Internecie zamieścili zdjęcia swego dzieła i podali lokalizację. Wkrótce zaczął się ruch w okolicy. Do wsi Borek przyjechali ufolodzy, dziennikarze, tłum ciekawskich. Skutek przerósł oczekiwania. Ariel i Piotr przestraszyli się, że sąsiad obciąży ich za straty w zbożu i przez kilka dni nie przyznawali się, iż mają coś wspólnego z kręgami. Nawet usiłowali nocą zatrzeć swe dzieło.
<!** reklama left>Przypadek ten wiele mówi o aktualnej sytuacji. Piktogramy przesunęły się już w naszym kraju z kręgu wydarzeń paranormalnych w sferę nowoczesnego mitu - wywołują zainteresowanie mediów, a do leżących na uboczu miejsowości ściągają tłumy badaczy, ciekawskich i turystów. Zachodzi ciekawy fenomen, tyle że już natury społecznej, kulturowej, tworząc nowy temat badań dla antropologów, socjologów.
Ton nadają media. Prasa, rozgłośnie radiowe oraz telewizyjne informując o pojawieniu się piktogramów, czynią to zwykle w tonie sensacyjno-ironicznym, podając znacznie ubarwione informacje o wystąpieniu zjawiska.
Nierzadko jest tak, że UFO czy piktogram to dla dziennikarza jedno. A przecież UFO - po polsku NOL - to... niezidentyfikowany obiekt latający. Coś, co nie wiadomo, czym jest. Według czołowych ufologów, UFO to najwyżej procent wszystkich niezwykłych zjawisk zaobserwowanych na niebie. Znaki w zbożu to inna zagadka.
Eksperci od piktogramów coraz częściej mówią, że za powstawanie tego fenomenu może odpowiadać wojsko lub nasi odlegli potomkowie wędrujący w czasie i prowadzący na nas badania. Ufolodzy uważają, że kosmici jako „kręgoroby” są najmniej podejrzani.
W tym zgiełku gubi się tajemnica, nie ma mowy o zadumie nad przyczyną i metodą powstawania „prawdziwego” zjawiska. Tym bardziej, że i sami badacze fenomenu nie są tu bez winy.
- Ufologia coraz bardziej schodzi na psy za sprawą niektórych quasi-badaczy, którzy promują tylko i wyłącznie swoją osobę, a nie temat. Poza tym stała się przedmiotem wyścigu szczurów. To błędne ogniki komercjalizacji - stawia diagnozę Robert Leśniakiewicz, jeden z czołowych polskich ufologów, wiceprezes ogólnopolskiego Centrum Badania Zjawisk Anomalnych.
Cóż pozostaje zadeklarowanym badaczom znaków w zbożu? Będą musieli zaostrzyć procedury, by odróżnić fałszywki od fenomenów. Według ekspertów, w „prawdziwych” piktogramach dochodzi do zaburzeń elektromagnetycznych. Tego efektu fałszerz deską nie wytworzy - zdemaskuje go brak anomalii. Dla większości jednak praca badaczy nie ma znaczenia.
Dziś znak w zbożu to chwilowa sensacja i zachęta do uprawiania agroturystyki. Wydarzenia tegorocznego sezonu pokazują, że piktogramy w Polsce wywołują już określone reakcje. Stały się ikoną popkultury, jak Kaczor Donald, czy Madonna.