Zobacz wideo: Dramatyczne dane dotyczące zgonów w Polsce

- Jestem spokojny, bo obie firmy zapewniające ciepło dla miasta, KPEC i ciepłownia na Kapuściskach, mają węgiel do grudnia na placu, a paliwo na dalszą część sezonu też jest zakontraktowane - mówi Rafał Bruski po posiedzeniu zespołu kryzysowego, które odbyło się w czwartek w ratuszu. - Umówiliśmy się, że gdyby zapasy węgla spadły na krócej niż jeden miesiąc, to taką informacje uzyskamy. Przede wszystkim jest zabezpieczone budownictwo wielorodzinne - dodaje prezydent Bydgoszczy.
Zabrakło gazowników
W spotkaniu oprócz kierownictwa zakładów ciepłowniczych wzięli udział wójtowie i burmistrzowie z powiatu bydgoskiego oraz przedstawiciele Polskich Sieci Elektroenergetycznych i Enei Operatora. Zabrakło gazowników z Polskiej Spółki Gazownictwa, a ponieważ wielu mieszkańców ogrzewa swoje domy gazem, Rafał Bruski zapowiada, że wystosuje pismo do spółki o udzielenie informacji, czy dostawy na zimę nie są zagrożone.
To Cię może też zainteresować
W ratuszu tego samego dnia otwarto kopertę z ofertą jedynej firmy, która zgłosiła się z propozycją dostarczania energii elektrycznej dla Bydgoszczy. Proponowane ceny są wyższe o ponad 500 procent w stosunku do obecnych stawek. Oferta opiewa na niemal 3,5 tys. zł za MWh.
- To cena o ponad tysiąc wyższa niż giełdowa - przyznaje prezydent. - Nie wiem, dlaczego jest tak wysoka. Przygotowuję pismo do ministra Sasina, nadzorującego sektor energetyczny, o wyjaśnienie tej kwestii. Mamy dwa wyjścia: unieważnić przetarg lub tak olbrzymią kwotę zakontraktować.
Unieważnienie jest prawnie możliwe - mówi Rafał Bruski - w wypadku, kiedy środki zabezpieczone na zakup energii (których oferenci nie znają) są niewystarczające, by wywiązać się z umowy. Mieliśmy przygotowane środki do zakontraktowania energii po cenie 1400-1500 zł. Takie ceny były na giełdzie jeszcze tydzień temu. Ale nie po 3400 zł z VAT-em.
Dlaczego tylko jedna spółka w przetargu?
Prezydent w piśmie, które ma zostać wysłane z bydgoskiego ratusza najpóźniej 12 września, zapyta, dlaczego w przetargu na prąd dla Bydgoszczy wystartował tylko jeden państwowy producent energii. - Poprzednio oferentów było więcej. Enea była wtedy drugą w kolejce. Pierwsza firma zrezygnowała, ale Enea też to zrobiła. To jest też dla mnie niepojęte, że państwowa firma, która ma dostarczać energię, złożyła ofertę i później oświadczyła, że nie zawrze umowy.
Miasto kontaktuje dostawy energii w ramach Bydgoskiej Grupy Zakupowej, podpisując umowy także dla sąsiednich gmin. Procedura musi być zakończona do końca roku. Co się stanie, jeśli nie uda się wyłonić dostawcy w ramach przetargu? - Dostawcą rezerwowym dla nas jest wówczas Enea, tylko że prawo energetyczne stanowi, iż w takim przypadku cena jest ustalana jednoosobowo przez prezesa spółki.
Jak miasto zamierza szukać pieniędzy na zakup prądu? Czy w grę wchodzą np. kolejne podwyżki cen biletów komunikacji? - Z nikim takiej ewentualności nie omawiałem. Czekam na informację od skarbnika miasta, jak zbilansuje wszystkie spodziewane na przyszły rok przychody i wydatki. Wówczas będą podejmowane decyzje, w jaki sposób sobie poradzić w obecnej sytuacji - tłumaczy prezydent Bruski.
- Obecny wzrost cen energii to przede wszystkim efekt rosyjskiej inwazji na Ukrainę, unijnej polityki związanej z handlem uprawnieniami EU ETS oraz pandemii COVID-19, która miała wpływ na obecną inflację - komentuje z kolei Jarosław Wenderlich, radny Bydgoszczy z PiS i podsekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
- Rząd jednak nie mówi o zielonej wyspie, tylko proponuje konkretne działania. Zaproponowano dodatkowe 13,7 mld zł dla samorządów w 2022 r., które mają służyć jako wsparcie w realizacji najbardziej potrzebnych zadań, w tym szczególnie istotnych obecnie zadań z zakresu poprawy efektywności energetycznej, rozwoju odnawialnych źródeł energii i ograniczenia kosztów zakupu ciepła lub energii ponoszonych przez odbiorców. Otrzymane pieniądze będą mogły być wykorzystane na pokrycie wydatków bieżących, ale również na cele inwestycyjne, w tym związane z zwiększeniem energooszczędności.
Czeka nas chudy budżet?
Wenderlich dodaje: - Pamiętamy, jak w 2014 roku na jednej z konferencji prasowych Donald Tusk, ówczesny premier, mówił, że zbyt duże wsparcie z budżetu instalacji wytwarzających energię elektryczną z odnawialnych źródeł energii doprowadziłoby do wzrostu cen energii i byłoby zabójcze dla polskiej gospodarki. Rząd Premiera Mateusza Morawieckiego zachęca jednostki samorządu terytorialnego, aby w najbliższych latach pracowały nad poprawą efektywności energetycznej, rozwojem odnawialnych źródeł energii, ale także przyczyniły się do ograniczenia kosztów zakupu ciepła lub energii ponoszonych przez odbiorców.
Koalicyjni radni w Radzie Miasta Bydgoszczy pełni są jednak obaw o bezpieczeństwo energetyczne. - Od lat wprowadzaliśmy oszczędności, kupowaliśmy energię w ramach Bydgoskiej Grupy Zakupowej, poszliśmy w masowe ocieplanie budynków - wylicza Anna Mackiewicz z Nowej Lewicy, wiceprzewodnicząca Rady Miasta. - Wszystko szło w kierunku pozytywnym. Teraz zatem pojawiają się myśli o dalszym szukaniu oszczędności, o liczeniu się z każdym groszem. Pytanie tylko, jak to się odbije na usługach dla mieszkańców. Na poczuciu bezpieczeństwa.
- Jeżeli chodzi o miejskie budynki, to najwięcej wśród nich jest szkół i przedszkoli, których dyrektorzy już i tak od dawna oszczędzają, np. na energii elektrycznej - kontynuuje Mackiewicz. - Obawy o budżet miasta były już w roku 2021, z racji PIT-u (zmniejszenie stawki z 17 do 12 proc., red.). Teraz jesteśmy przed rozmowami koalicyjnymi w radzie miasta o tym, jakie inwestycje miejskie w przyszłym roku będą konieczne i najważniejsze dla mieszkańców. Oczywiście przy tej okazji zawsze pojawia się temat, co jest zbędne. Najczęściej pada wtedy, niestety, temat szeroko pojętych przedsięwzięć kulturalnych.