Jerzy Kujawski zaczynał działalność gospodarczą w czasach, gdy nie było to mile widziane. Od 11 lat w centrum Bydgoszczy prowadzi elektrownię wodną.
<!** Image 2 align=right alt="Image 133939" sub="Marian Stróżyński o historii energetyki wie wszystko. Oprowadza po muzeum techniki i z pasją opowiada o eksponatach Fot. Miłosz Sałaciński">Kaszarnia na Wyspie Młyńskiej miała zniknąć. Już w 1975 roku ekspertyza techniczna zakładała, że komory turbiny zostaną zabetonowane, a kanał doprowadzający wodę częściowo zasypany. Państwowe Zakłady Zbożowe w latach 90. ogłosiły przetarg na kupno zrujnowanego budynku.
Ogłoszenia w prasie pozostawały bez odzewu, aż jedno z nich zauważył Jerzy Kujawski z Kościerzyny. Z zawodu elektromonter, z zamiłowania budowniczy elektrowni wodnych. Działalność na własny rachunek prowadzi od 1974 roku.
- W tamtych czasach wiązało się to z domiarami i innymi trudnościami. Obowiązywał 20. stopień zasilania, a mnie było żal tej niewykorzystanej mocy, jaką dawałyby turbiny wodne - mówi Jerzy Kujawski, dzisiaj z żoną i synem współwłaściciel spóki cywilnej JMP Kujawscy. Dorobek tej małej rodzinnej firmy jest imponujący: wybudowanie od podstaw trzech elektrowni wodnych, wyprodukowanie 17 turbin, remont 15 innych, wykonanie 35 układów sterowania elektrowniami.
<!** reklama>Pierwszą siłownię wodną pan Jerzy wybudował w Zamku Kiszewskim w 1989 roku. Właścicielem dawnej kaszarni w Bydgoszczy stał się w lipcu 1998 roku. A już 1 grudnia tego samego roku popłynął stamtąd prąd. Moc pół megawata pozwala zasilić Stary Rynek z przyległościami. I pomyśleć, że 11 lat temu nie było tu nawet połączenia z siecią Zakładu Energetycznego. Oprócz nowoczesnych urządzeń, w elektrowni działają dwie zabytkowe, pieczołowicie odrestaurowane turbiny z 1918 roku.
Powiew historii czuć tu na każdym kroku. Bo Elektrownia „Kujawska” to dzisiaj również muzeum pełne unikalnych eksponatów. Dzisiaj jest ich ponad 3000. Opiekunem zbiorów jest Marian Stróżyński, nestor bydgoskiej energetyki i jej chodząca encyklopedia. Absolwent Liceum Elektrycznego przy ul. Świerczewskiego (obecnie św. Trójcy) z roku 1951, przepracował następnie 40 lat w bydgoskim Zakładzie Energetycznym (obecnie Enea). Kolekcja zrodziła się z pasji Jerzego Kujawskiego.
- Jestem pełen szacunku dla myśli technicznej naszych przodków. Ich rozwiązania imponują precyzją wykonania i pomysłowością. Wcześniej nie miałem warunków lokalowych do gromadzenia tych zbiorów, ale tutaj one wreszcie się pojawiły - mówi Jerzy Kujawski, a pan Marian oprowadza nas po tym nietypowym i nieznanym szerzej muzeum. - Samych odbiorników radiowych mamy 247. Najstarsze radio pochodzi z 1924 roku. Mamy tu, między innymi, detektor z 1931 roku, czyli radio niepotrzebujące baterii i lamp. Z powodu wielkości i kształtu zwano je „jabłuszkiem” - mówi przewodnik. Jest i prawdziwe cacko - fonograf patentu Edisona z 1903 roku. Pan Marian nastawia urządzenie i z blaszanej tuby zaczyna płynąć dźwięk angielskiej kolędy, nagranej ponad sto lat temu! Z XIX wieku pochodzi „ediphone” - urządzenie umożliwiające utrwalanie dźwięku na woskowym wałku.
Wszyscy, którzy chcą zobaczyć te ciekawe eksponaty, mogą umówić się na nieodpłatne zwiedzanie pod numerem telefonu: 52 360 00 10.
Zobacz galerię: Elektrownia pełna skarbów