Kalifornię od tygodni trawią wyjątkowo wysokie upały, które spowodowały gigantyczną suszę. W efekcie wystarczy bardzo niewiele, by doszło do wybuchu pożaru. W weekend na terenie całego stanu szalały dziesiątki większych i mniejszych pożarów, trawiących tysiące hektarów lasów i łąk.
Co prawda ogień szaleje również w innych stanach (poczynając od Montany, Wyoming i Arizony, gdzie w akcji gaśniczej zginęło niedawno dwóch strażaków), ale to Kalifornia jest obecnie najbardziej poszkodowana przez żywioł.
Przez kilka ostatnich dni temperatura w szczytowym momencie w ciągu doby wynosiła ponad 50 stopni Celsjusza. W kalifornijskiej Dolinie Śmierci zanotowano nawet 54,4 stopnia Celsjusza. W efekcie służby musiały ewakuować tysiące mieszkańców miast i miasteczek oraz rezerwatów rdzennych Amerykanów. Ewakuacje odbywały się nie tylko w miejscach trawionych przez ogień, lecz także na obszarach, gdzie występuje wysokie ryzyko wybuchu pożaru.
Sytuacja Kalifornii jest o tyle gorsza, że pożary szaleją również w Oregonie, skąd do Kalifornii płynie energia elektryczna. Władze stanu alarmowały, że ogień zagraża liniom przesyłowym. Ich zerwanie mogłoby dodatkowo spowodować kryzys energetyczny w „Złotym Stanie”.
STORYFUL/x-news
Nowy rekord temperatury?
Niewykluczone, że 54,4 stopnia Celsjusza to najwyższa temperatura, jaką człowiek kiedykolwiek odnotował na Ziemi. Wszystko przez to, że poprzednie rekordy są – zdaniem wielu naukowców – wątpliwe.
10 lipca 1913 roku w Dolinie Śmierci zarejestrowano temperaturę w wysokości 56,7 stopnia Celsjusza. 18 lat później w Kebili w Tunezji termometry pokazały równo 55 stopni. Obie daty są uważane za rekordowe pomiary temperatury, odkąd zaczęto je prowadzić. Zdaniem ekspertów urządzenia, wykorzystywane do mierzenia temperatury w tamtych czasach, były niedokładne i mogły zawyżać wyniki.
Zdjęcia NASA pokazują, jak zmieniła się Ziemia. Wysychają zb...
