https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dziwy na górskim szlaku [Komentarz]

Justyna Wojciechowska-Narloch
Spodziewałam się, że Bieszczady mnie zaskoczą i z takim założeniem tam pojechałam. Nie wiedziałam jednak, że przywiozę stamtąd obrazki, które mocno mnie poruszą i nie dadzą się wyprzeć z pamięci.

http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/wojciechowska_narloch_justyna.jpgSpodziewałam się, że Bieszczady mnie zaskoczą i z takim założeniem tam pojechałam. Nie wiedziałam jednak, że przywiozę stamtąd obrazki, które mocno mnie poruszą i nie dadzą się wyprzeć z pamięci. I rzeczywiście trawiaste połoniny okazały się wyjątkowo piękne. Ale to nie one spowodowały, że długo będę tęsknić za bieszczadzkimi widokami. Stało się tak za sprawą napotkanych tam ludzi, normalnych, bez zadęcia, tak dalekich od wszechobecnej komercji.

Po bieszczadzkich szlakach chodzą bowiem całe rodziny, nawet z bardzo małymi dziećmi. Ojcowie na zmianę z matkami dźwigają na plecach nosidełka z maluchami. Rozmawiają ze sobą, śmieją się, a podczas popasu na połoninie zjadają prowiant w pocie czoła wniesiony na górę. Kobiety nie mają sztucznych paznokci i kresek pieczołowicie rysowanych eyelinerem. Mężczyźni nie pobłyskują złotymi łańcuchami na szyjach, a z ich kieszeni nie wystają najnowsze Ipody. Za to gdzieś na uboczu troskliwi ojcowie zmieniają niemowlakom pampersy, które potem zapakowane w worek zabierają do najbliższego śmietnika. Po odpoczynku ruszają dalej, ciesząc się sobą, magią chwili i bieszczadzkiej przyrody, która wydaje się być kompletnie dzika.

To takie inne w porównaniu z nadmorskimi promenadami czy deptakami w dużych miastach. Tam również można spotkać rodziny, ale te w większości nie budzą rozrzewnienia. Napakowani tatusiowie już około południa zasiadają w barach przy plaży i raczą się piwem. Ich nadęte, spalone na mahoń partnerki zajmują się dziećmi i łapią kolejne promienie słońca. Wieczorami, kiedy potomstwo jest już w łóżkach, rozpoczyna się wspólna impreza. Ranek wita te rodziny kacem, a potem scenariusz powtarza się. W końcu chodzi o to, żeby się zabawić, pokazać w modnych kurortach, trochę zaszaleć. Prawdziwe bycie razem, integrowanie całej rodziny, wspólne odkrywanie cudów przyrody to jakieś farmazony. To można znaleźć tylko daleko od nadmorskiej promenady, najlepiej w Bieszczadach.

Justyna Wojciechowska-Narloch

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

D
Dominik
na szczęście ten wspomniany lans zdecydowanie nie ma racji bytu w Bieszczadach, jeśli o góry chodzi to zdarza się coraz częściej w Tatrach ale tylko przy schroniskach i na łatwych i popularnych szlakach
J
Ja
Cóż za odkrycie autorki. Zawsze tak było jest i pewnie będzie. Chociaż już powoli na górskie szlaki wkraczają panie w szpilkach i panowie w japonkach. Od lat jeżdżę w góry i nic nie zmusi mnie do tego żeby zmienić kierunek wyjazdów na północ.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski