[break]
Sąd Apelacyjny przy ulicy Nowe Ogrody w Gdańsku był wczoraj bardzo gorącym miejscem. Przed salą rozpraw na parterze budynku już na długo przed godziną 9, na którą zaplanowano posiedzenie, zaczęli zbierać się uczestnicy postępowania i publiczność. Do Tomasza Gąsiorka, oczekującego na wyrok w gdańskim areszcie, przyjechało około dziesięciu osób - rodzina, przyjaciele i współpracownicy. Reprezentowało go aż trzech adwokatów - do duetu Krzysztof Ogrodowicz i Andrzej Maleszyk dołączył znany warszawski obrońca Jacek Dubois. Zjawił się także prokurator Andrzej Jeżyński z lubelskiej Prokuratury Apelacyjnej, autor aktu oskarżenia. U wszystkich dawało się odczuć podenerwowanie.
Rozprawę wywołano z kilkunastominutowym opóźnieniem. Sędzia przewodniczący składu, Krzysztof Ciemnoczołowski, wyjaśnił, że to z powodu kłopotów technicznych. Te dawały się we znaki podczas rozprawy - system audio do jej nagrywania raz po raz szwankował.
Nie mamy do czynienia z dowodami, ale z plotkami. Powstało przekonanie, że pomówić Gąsiorka opłaci się. - mec. Jacek Dubois
Oskarżonego Gąsiorka posadzono w specjalnej kabinie. Towarzyszył mu Adam S., ps. Smoła, który ma postawiony zarzut zabójstwa Piotra Karpowicza, dyrektora Centrum Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka w bydgoskim PZU. Oskarżeni Henryk L., ps. Lewatywa, oraz Tomasz Z. nie wyrazili chęci stawienia się. Krzysztof B. jest natomiast wciąż poszukiwany.
Po obszernym zreferowaniu apelacji (tę złożyła tylko obrona, prokuratura była zadowolona z wyroku) przez sędziego, nastąpiła krótka przerwa. Znajomi Tomasza Gąsiorka wykorzystali ją, żeby podejść do kabiny i przywitać się przez szybę z biznesmenem. On sam nie krył wzruszenia. Ze „Smołą” nikt się nie witał.
PRZECZYTAJ:Sprawa życia, śmierci i tego, co ukryte
Po przerwie głos zabrali obrońcy Tomasza Gąsiorka, którzy zgodnie wnieśli o uniewinnienie bądź uchylenie wyroku do ponownego rozpatrzenia. Ich zarzuty do wyroku 25 lat więzienia dla ich klienta dzielą się na dwie grupy: proceduralne i merytoryczne. Ich zdaniem, wyrok należy unieważnić, ponieważ w składzie orzekającym Sądu Okręgowego znalazł się sędzia sądu rejonowego bez ważnej delegacji do okręgówki. Poważniejsze były zastrzeżenia do ustaleń sądu pierwszej instancji.
- Nie mamy do czynienia z dowodami, ale z plotkami i pogłoskami, które nie można uznać za wiarygodne. W pewnym momencie powstało przekonanie, że pomówić Gąsiorka opłaci się. W tej sprawie mamy 16 pomówień, a sąd dał się skusić ich wielością - mówił mec. Dubois. Prokurator Andrzej Jeżyński bronił tez aktu oskarżenia, wnioskując o utrzymanie wyroku w mocy. Na koniec emocjonalne mowy wygłosili obaj oskarżeni. Wyrok apelacyjny będzie ogłoszony dziś.
Śmierć dyrektora
Tajemnica sprzed lat
- Do zabójstwa dyrektora Piotra Karpowicza doszło 19 stycznia 1999 roku na parkingu przed siedzibą PZU przy ulicy Wojska Polskiego w Bydgoszczy.
- Mężczyzna został dwa razy trafiony z bliskiej odległości z pistoletu kaliber 6,5 mm. Zdaniem prokuratury, egzekutorem był Adam S., ps. Smoła. Miał go znaleźć Henryk L., ps. Lewatywa” który za zlecenie zabójstwa miał przyjąć od Gąsiorka 50 tysięcy dolarów.
- W grudniu 2014 roku zapadł drugi wyrok w tej sprawie.
- Tomasz Gąsiorek, Henryk L. i Adam S. zostali skazani na 25 lat więzienia. Za pomocnictwo w zbrodni Tomasz Z. usłyszał wyrok 12 lat więzienia, a Krzysztof B. - 9 lat pozbawienia wolności. Wszyscy odwołali się do Sądu Apelacyjnego.