https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Drugiej ligi nie udało się wygrać

Radosław Kowalski
Kujawiak Hydrobudowa Włocławek awans do drugiej ligi zapewnił sobie na początku czerwca 2004 roku, na dwie kolejki przed końcem trzecioligowych rozgrywek.

Kujawiak Hydrobudowa Włocławek awans do drugiej ligi zapewnił sobie na początku czerwca 2004 roku, na dwie kolejki przed końcem trzecioligowych rozgrywek.

<!** Image 2 align=right alt="Image 47236" sub="Wojciech K., dyrektor Kujawiaka Hydrobudowy i Eugeniusz Nowak, wiceprezes PZPN podczas zgrupowania w Malezji (fot. http://www.polacy-w-malezji.com/)">Działacze tego klubu mieli więc kilkanaście dni więcej na tworzenie drużyny, która miała pójść za ciosem i walczyć o ekstraklasę.

Pierwszym nowym zawodnikiem włocławskiej drużyny został Jakub Skrzypiec, bramkarz ŁKS-u. Jak informował tuż po transferze jego agent Dragan Popović, Skrzypiec miał zarabiać we Włocławku ok. 6 tys zł miesięcznie, czyli dwa razy więcej niż w Łodzi. Później, niemal co dwa-trzy dni rzecznik prasowy klubu informował media o tym, że działacze Kujawiaka Hydrobudowy podpisali kontrakty z nowymi graczami. Do Włocławka trafili m.in. Piotr Klepczarek I i II, Bartłomiej Grzelak, Branko Rasić czy Robert Gaca.

- Skład, jaki udało nam się zebrać, jest zadowalający - twierdził Wojciech K., ówczesny dyrektor klubu. - Mamy takich zawodników, na jakich nas stać. I z tego wyboru jesteśmy zadowoleni, bo w większości będą grali u nas młodzi chłopcy.

- Marzyłbym sobie, aby nasza przygoda z II ligą trwała tak samo krótko, jak z trzecią - mówił z kolei Ryszard Jarzembowski, honorowy prezes klubu. - I żeby zakończyła się w ten sam sposób, czyli awansem.

<!** reklama left>Ambitne cele stawiał sobie także trener Czesław Jakołcewicz.

- Stawiam sobie wysoko poprzeczkę - dodał. - Szczególnie w rundzie jesiennej chciałbym, aby Kujawiak Hydrobudowa był jak najwyżej w tabeli.

Pierwsza zmiana trenera

Mówiąc te słowa przed sezonem szkoleniowiec zapewne nie spodziewał się, że nie dostanie szansy na realizację tych celów. A możliwości były, bo włocławianie świetnie rozpoczęli rozgrywki. Po dziesięciu meczach mieli na swoim koncie aż 23 pkt i byli w ścisłej czołówce. Jedenaste ligowe spotkanie grali w Kielcach z innym faworytem do awansu, tamtejszą Koroną. I zremisowali 1:1. Po tym meczu nieoczekiwanie zarząd klubu zwolnił Jakołcewicza i zastąpił go Piotrem Tyszkiewiczem. Dlaczego tak się stało? Tego tak na dobrą sprawę nie wiadomo do dzisiaj. Działacze Kujawiaka Hydrobudowy nie tłumaczyli bowiem się ze swojej decyzji.

- Nie jestem upoważniony do komentowania decyzji zarządu - mówił dyrektor Wojciech K. - Skończył się pewien etap w działalności klubu.

- Jestem zaskoczony i nie wiem, dlaczego tak się stało - uważał zwolniony trener. - Nie było żadnych przesłanek ku temu.

Po zmianie szkoleniowca włocławianie, w sześciu ostatnich jesiennych meczach zdobyli tylko sześć punktów. Na koniec rundy zajmowali w tabeli 5. miejsce, ze stratą 10 punktów do lidera. Jeszcze gorzej szło im w grupowej fazie Pucharu Polski. Po czterech meczach mieli na koncie punkt. Dwa ostatnie spotkania oddali więc walkowerem, za co zostali ukarani przez PZPN grzywną 30 tysięcy złotych.

Zimą trzeba więc było wzmocnić zespół, który miał walczyć o awans. Do drużyny doszli m.in. dwaj Czesi Petr Novosad i Kamil Matuszny oraz znany z występów w pierwszoligowej Amice Wronki Remigiusz Sobociński. Piłkarze solidnie trenowali przed rudną wiosenną. Wyjechali m.in. na zagraniczne obozy, do Turcji i... Malezji.

Te drugie zgrupowanie „załatwił” im senator Jarzembowski, który podczas oficjalnych wizyt w Kuala Lumpur wspomniał premierowi Malezji, że „w Polsce jest silny zespół z ambicjami”. Efekt był taki, że Kujawiak Hydrobudowa otrzymał zaproszenie od Malezyjczyków.

Wyjazd z prezesem

Do samolotu udającego się do Azji, oprócz klubowych działaczy, trenerów i piłkarzy, wsiadł również Eugeniusz Nowak, wiceprezes PZPN i prezes Kujawsko-Pomorskiego ZPN. „Nowości” jako pierwsze napisały o tym, dzień po nas temat „podchwyciły” media ogólnopolskie.

Przedstawiciele włocławskiego klubu nie widzieli nic złego w tym, że na zgrupowanie drużyny poleciał członek zarządu PZPN-u.

- Proszę nie łączyć jego wyjazdu ze zgrupowaniem klubu - tłumaczył Rafał Maślanka, rzecznik Kujawiaka Hydrobudowy. - Z racji pełnionej funkcji w PZPN-ie ma tam omawiać szczegóły zaplanowanego na lato towarzyskiego meczu drużyn do 23 lat Polski i Malezji.

Michał Kocięba, rzecznik PZPN-u nie chciał komentować tej sprawy.

- Nic nie wiem na temat tego wyjazdu - dodał. - Nie wiem, w jakim charakterze Eugeniusz Nowak przebywa w Azji.

Problemu nie widział z kolei Eugeniusz Kolator, inny wiceprezes PZPN-u.

- Nowak uprzedził go o tym wyjeździe - stwierdził. - Nie widzę w tym nic niestosownego. Przecież sytuacje, w których działacze wyjeżdżają z innymi klubami za granicę, to powszechna praktyka.

Podczas pobytu w Azji włocławianie rozegrali trzy spotkania. Ale sam obóz nie wyszedł im chyba na dobre, bo od początku rundy wiosennej w lidze nie zachwycali. W trzech meczach zdobyli tylko cztery punkty. Działacze zadecydowali więc na drugą w sezonie zmianę trenera. Następcą Piotra Tyszkiewicza został „specjalista od awansów” Bogusław Baniak. Debiut nowego trenera był niezbyt udany, bo Kujawiak Hydrobudowa przegrał u siebie z Zagłębiem Sosnowiec 0:2. Tydzień później zespół się jednak zrehabilitował, wygrywając 1:0 w Mławie. A 23 kwietnia podejmował ŁKS Łódź. To spotkanie przejdzie zapewne do niechlubnej historii polskiego futbolu.

Do przerwy było bez bramek. Po zmianie stron rozpoczął się zaś festiwal... żółtych i czerwonych kartek dla gości. Poznański sędzia Zbigniew R. (zatrzymany kilka miesięcy temu przez wrocławską prokuraturę w aferze korupcyjnej) jeszcze przed przerwą pokazał dwa żółte kartoniki Pawłowi Golańskiemu, a po zmianie stron, w ciągu ośmiu (!) minut postąpił podobnie z Robertem Sierantem, Rafałem Niżnikiem i Igorem Sypniewskim. W międzyczasie, w 63. min bramkę dla gospodarzy zdobył Tomasz Bekas. Chwilę później sędzia... przerwał mecz. Dlaczego? Tego długo nie było wiadomo. Arbiter tłumaczył się, że uczynił tak z powodu pogróżek, jakie kierowali pod jego adresem łódzcy piłkarze.

Fryzjer w akcji?

Skandal szerokim echem odbił się w środowisku i w mediach. W jego kontekście pojawiło się nazwisko Ryszarda F., „Fryzjera”, którego obecnie prokuratura oskarża o kierowanie mafią piłkarską.

- Już przed tą rundą było wiadomo, że pewien „Fryzjer” sympatyzuje z dwoma klubami II ligi - mówił wówczas Jan Tomaszewski. - Moim zdaniem we Włocławku przypadków nie było.

Długo trzeba było czekać na decyzję dotyczącą dalszych losów spotkania. Swój głos w tej sprawie zabrał nawet senator Jarzembowski, który wysłał list do PZPN (cały czas myślał, że partia może wszystko?). Napisał w nim m.in.: „Byłem zbulwersowany niesportowym zachowaniem zawodników gości i agresją wielu przyjezdnych kibiców podburzanych przez piłkarzy”.

I chociaż prezes Michał Listkiewicz stwierdził, że ten list „jest absolutnie nie na miejscu” i udowadniał, że decyzja Najwyższej Komisji Odwoławczej o dokończeniu spotkania (a nie o jego powtórzeniu, czego domagali się łodzianie) zapadła po tym, jak do związku dotarło pismo senatora, niesmak pozostał.

Dokończony mecz włocławianie wygrali. W ogóle końcówkę rozgrywek mieli niezłą i długo zachowywali szanse na awans. W ostatnim meczu podejmowali u siebie Widzew i w przypadku zwycięstwa mogli jeszcze liczyć na baraże. Przegrali jednak 0:1 i ostatecznie sezon zakończyli na ósmym miejscu.

A później nadeszła jesień rozgrywek 2005/2006, po której zarząd klubu zadecydował o przeniesieniu drużyny do Bydgoszczy. W ten sposób skończyła się krótka, ale jakże burzliwa historia występów w IV, III i II lidze Kujawiaka Hydrobudowy (wcześniej Piecobiogazu).

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski