Główny argument straży miejskich przeciw dronom to fakt, że odczyty rejestrowane przez te urządzenia nie mogą być dowodem w sprawie sądowej
- Owszem, samo wskazanie odczytane przez drona nie jest dowodem w sprawie sądowej, ale nie na tym polega rola badan, które dron prowadzi. Dla straży miejskich wynik uzyskany przez aparaturę jest istotna wskazówka do tego, by podjąć kontrolę. To znaczna oszczędność czasu, sił i środków. Nie trzeba ryzykować i pobierać próbek do analiz - a wykonanie badań w laboratorium kosztuje. Z dużą pewnością można wejść do domu, pobrać próbki z paleniska i mieć gwarancję, że badanie da wynik pozytywny. Niekiedy złe opinie o działaniach dronów na rzecz straży miejskich wynika z tego, że część z nich stosuje amatorskie, niezadowalające technologie. My posiadamy własne Centrum Badawczo Rozwojowe oraz laboratorium, w którym możemy zbadać próbki.
Kto wykorzystuje już waszą technologię?
- Z naszej technologii skorzystał Kraków, który walkę ze smogiem prowadzi na wielu frontach. Nasze urządzenia są również m.in. w Białymstoku, Mińsku Mazowieckim, Otwocku czy Raszynie.
Czy można wykorzystywać drony w śródmiejskiej zabudowie? Czy to, że operator traci z oczu drona może być problemem?
- Strażnicy muszą przejść szkolenia. Warto wiedzieć, że „prawo jazdy” na drona występuje w kilku wersjach. Są egzaminy, które pozwalają na prowadzenie drona, który traktowany jest jak statek powietrzny tylko wtedy, gdy ma się go w zasięgu wzroku. Można jednak wyrobić licencję i zdać egzamin na operatora, który nie musi drona wcale widzieć. Znamienny jest tu przykład Raszyna, gminy na trasie samolotów lądujących na lotnisku im. Chopina, co sprawia, że spełnione muszą być rygorystyczne warunki, by latać dronem. I strażnicy latają.
