Mirosław K., zastępca kierownika wydziału komunikacji i dróg w świeckim starostwie, chciał zaoszczędzić przy rejestracji własnych samochodów i zarobił wyrok.
<!** Image 2 align=right alt="Image 121486" sub="Mirosław K., zastępca kierownika Wydziału Komunikacji i Dróg, za przekroczenie uprawnień został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeni na dwa lata / Fot. Marek Wojciekiewicz">W marcu 2008 r. funkcjonariusze z referatu do walki z przestępczością gospodarczą świeckiej komendy uzyskali informację, że Mirosław K. w 2004 r. sprowadził z Holandii peugeota 306 XR i volkswagena polo. Volkswagena zarejestrował w grudniu 2004 r., a peugeota w marcu 2005 r. Sęk w tym, że przy rejestracji samochodów nie wniósł wymaganej opłaty, czyli 500 złotych za każdy z nich (zrobił to dopiero w 2007 r., tyle, że wtedy opłata wynosiła jedynie 75 złotych).
Mało tego, Mirosław K., wtedy jeszcze inspektor, a obecnie zastępca kierownika wydziału, osobiście zatwierdził wydaną na swoje nazwisko decyzję o rejestracji samochodów. Ponadto dopuścił volkswagena do użytkowania, mimo że w styczniu 2005 r. upłynął termin pozwolenia czasowego.
Policja wszczęła postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez Mirosława K. On sam nie przyznał się do zarzucanych czynów i uznał, że to zemsta.
<!** reklama>- Podejrzewam, że doniosła na mnie nasza była pracownica, którą nakryłem jak brała pieniądze za rejestrację samochodów i nie wpłacała ich do kasy wydziału – spekulował podczas składania zeznań 42- letni Mirosław K.
W akcie oskarżenia, sporządzonym przez Prokuraturę Rejonową w Świeciu czytamy, że jako funkcjonariusz publiczny jest „zobowiązany do przestrzegania przepisów Kodeksu Postępowania Administracyjnego”. Działając na szkodę interesu publicznego i przekraczając swoje uprawnienia był natomiast – delikatnie mówiąc – na bakier z kodeksem.
Sprawa przeciwko zastępcy kierownika Wydziału Komunikacji i Dróg toczyła się od marca tego roku przed Sądem Rejonowym w Świeciu. Mirosław K. tłumaczył się na sali rozpraw, że za zarejestrowanie peugeota wniósł opłatę, tyle, że w 2007 r., więc w czym problem? (dwa lata po fakcie!).
W odpowiedzi na zarzut, że sam wydał decyzję w sprawie rejestracji własnego peugeota przyznał, że było to uchybienie polegające na błędnej interpretacji przepisów. Kodeks Postępowania Administracyjnego mówi, że pracownik organu administracji publicznej podlega wyłączeniu od udziału w sprawie, w której jest stroną, tak że wynik może mieć wpływ na jego prawa lub obowiązki.
- Sądziłem, że dotyczy to tylko spraw skomplikowanych, a moja taka nie była – bronił się w sądzie Mirosław K.
Co do volkswagena przekonywał, że była to rejestracja czasowa, a decyzję o późniejszej rejestracji stałej wydał inny pracownik. Nie zachodził tu więc – jego zdaniem - konflikt interesów.
- Przyznaję, że opłata za volkswagena nie została uiszczona. Dokumenty odbierała córka, która jest współwłaścicielem auta i nie zrobiła tego. Kiedy w 2007 r. przypadkiem zorientowałem się, że tak się stało, wpłaciłem należność – argumentował.
Sądu nie przekonały te wyjaśnienia. 28 maja zapadł wyrok. Mirosława K. skazano na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Oprócz tego musi zapłacić 1200 złotych grzywny i pokryć 420 złotych kosztów sądowych.
Co w tej sytuacji zrobi starostwo? Czy pożegna się z urzędnikiem, na którym ciąży wyrok? Do sprawy wrócimy w jutrzejszym wydaniu „Expressu”.