Fan ŻKS Polonia Bydgoszcz twierdzi, że został pobity podczas ostatniego meczu żużlowego przez ludzi związanych z prezesem klubu Leszkiem Tillingerem. Zawiadomił policję.
<!** Image 2 align=right alt="Image 131297" sub="Mężczyźni stoją w sektorze fanów Polonii. Jeden
z nich zauważa w tłumie poszukiwaną osobę...">W środowisku bydgoskich kibiców wrze. Na amatorskim filmie, nakręconym telefonem komórkowym, widać, jak grupa krótko ostrzyżonych, postawnych mężczyzn atakuje ochroniarza i jednego z kibiców.
Najpierw widzimy ich, jak stoją przed sektorem fanów Polonii i obserwują. Nie interesuje ich, co się dzieje na torze. Wyraźnie kogoś wypatrują. Wreszcie jeden z mężczyzn wskazuje palcem w górę i zaczyna biec. Drugi za nim. Przeskakują barierkę oddzielającą sektor od korony stadionu i na kogoś skaczą. Ochroniarz, który próbuje interweniować, zostaje odepchnięty i przewraca się. Napastnicy wyłuskują z tłumu jedną osobę i opuszczają z nią trybuny. Widać, jak ich ofiara chwyta się za głowę i jest popychana.
<!** Image 4 align=right alt="Image 131297" sub="... biegną w jej kierunku i przeskakują barierkę okalającą trybuny. Zeskakując, przewracają kibica ">Tyle można zobaczyć na jednym z dwóch krótkich filmików, do których dotarła redakcja „Expresu Bydgoskiego”. Nakręcił je jeden z widzów obecnych na stadionie. Resztę dopowiedział nam sam poszkodowany. Rozmawialiśmy z nim wczoraj. Był wystraszony. Prosił, by nie podawać jego personaliów (przedstawił się do wiadomości redakcji). Ma 43 lata, jest rencistą III grupy. Od lat kibicuje bydgoskim żużlowcom.
Sześciu drabów
- Przed meczem poszliśmy z kolegami do ogródka piwnego. Przyszło sześciu drabów, wyciągnęli mnie przed ogródek, otoczyli. Jeden się przedstawił, że jest synem prezesa. Popychał mnie i szarpał. Powiedział, że mam iść i przeprosić jego tatusia - opowiada mężczyzna. Twierdzi, że chciał to zrobić, ale obawiał się, że jeśli wyjdzie za ogrodzenie, ochrona już go na stadion na wpuści.
<!** Image 3 align=right alt="Image 131297" sub="W tarapatach znajduje się też ochroniarz, który próbuje pomóc kibicowi. Zostaje przewrócony ">Groźnie wyglądający mężczyźni przypomnieli o sobie pod koniec meczu. Między czternastym a piętnastym biegiem dopadli inwalidę w sektorze B (mężczyzna ma krótszą jedną nogę). Kibice, z którymi rozmawialiśmy, potwierdzają, że tamci przez cały mecz krążyli wokół sektora zajmowanego przez członków klubu kibica.
Kazali znowu przepraszać
- Syn prezesa ruszył, dorwał mnie, trzasnął w papę, później zaczął wyzywać od różnych. Ostatniego biegu już nie obejrzałem. Kazali mi znowu iść przepraszać. Ze mną był jeszcze jeden kolega, którego też dorwali. Poszliśmy - rencista wzdycha ciężko.
Opowiada, że prezes Leszek Tillinger zjawił się nieoczekiwanie przy płocie parkingu dla żużlowców. Nic nie mówił. Powiedzieli: „Przepraszamy, panie prezesie”. Wtedy podał im rękę i odszedł bez słowa. Za co były te przeprosiny?
<!** multimedia align="" id="/multimedia/image/152_0_88e6244a1b818f1b373ad14bdb3e174d/play" title="">- Podobno za jakieś obraźliwe przyśpiewki kiedyś tam. Ale ja nic takiego nie śpiewałem. Myślę, że raczej chodzi o taczkę - domyśla się rencista. W czerwcu br. niezadowoleni z prezesa kibice ustawili przed parkingiem taczkę z fotelem i napisem sugerującym, że to pojazd dla Leszka Tillingera. Zdjęcie taczki pojawiło się w prasie, a na zdjęciu wspomniany rencista.
- Byłem tam, to prawda, ale ja nawet tej taczki nie pchałem - tłumaczy.
Leszek Tillinger nie chciał z nami rozmawiać. Rzecznik bydgoskiej policji Maciej Daszkiewicz potwierdził, że w poniedziałek zgłosił się mężczyzna, który złożył zawiadomienie o pobiciu w czasie meczu żużlowego. Wszczęto dochodzenie.