Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Końcówka procesu oskarżonego o uszkodzenie ciała dziennikarza

Jarosław Jakubowski
Ariel O. został wytypowany operacyjnie - wyjaśnił wczoraj policjant zeznający w sądzie. Ale szczegółów nie podał, zasłaniając się tajemnicą służbową.

Ariel O. został wytypowany operacyjnie - wyjaśnił wczoraj policjant zeznający w sądzie. Ale szczegółów nie podał, zasłaniając się tajemnicą służbową.

<!** Image 3 align=none alt="Image 226195" sub="Fot. Dariusz Bloch">

<!** reklama>

Z jednej strony sali rozpraw bydgoskiego Sądu Rejonowego zasiadł wczoraj 31-letni Ariel O., potężnej postury mężczyzna w jaskrawokolorowym dresie. Jeszcze na korytarzu przywitali go znajomi. Oskarżony tryskał dobrym humorem.

- Nie przychodź na widzenia, bo siedzę w izolatce - rzucił w stronę młodej brunetki, która do niego podeszła.

Na ławie pokrzywdzonych, obok prokuratora, miejsce zajął Wojciech Bielawa, dziennikarz bydgoskiej „Gazety Wyborczej”. Młody człowiek o mało nie przypłacił życiem spotkania z nożownikiem nocą 23 marca tego roku. Dziennikarz bawił się wtedy w klubie „Metro” przy ul. Długiej. Po godzinie czwartej rano opuścił lokal.

- Po przejściu kilkunastu metrów zostałem zaatakowany. Najpierw myślałem, że to mocne uderzenie albo kopnięcie w plecy. Potem oskarżony zaczął mnie bić pięściami w twarz. Zasłaniałem się gardą, więc trafiał w ręce - zeznał na pierwszej rozprawie Bielawa.

Na pomoc zaatakowanemu ruszyli dwaj koledzy. Mimo że obezwładnili napastnika, ten zdołał uciec. Wsadzili Bielawę do taksówki. Po dotarciu do kliniki „Medic” w Fordonie okazało się, że rana jest głęboka. Dziennikarz trafił na stół operacyjny w szpitalu im. Biziela. Ostrze trafiło w śledzionę. Lekarze musieli ją usunąć. - Do dziś odczuwam skutki tego uderzenia. Mam osłabioną odporność, często choruję - powiedział nam wczoraj Wojciech Bielawa.

Sędzia Bartosz Lau przesłuchał wczoraj właścicielkę klubu „Metro” Małgorzatę G.

- Tej nocy w klubie mogło bawić się około 400 osób. Było spokojnie. Do godz. 2.30 byłam w klubie. Potem policja poprosiła nas o przygotowanie monitoringu. Rozmawiałam z ochroniarzami. Nikt niczego nie widział, nikt nie kojarzył zajścia - zeznała.

Policjant, który w notatce służbowej z kwietnia tego roku wytypował Ariela O. jako podejrzanego, wyjaśnił, że podstawą była „praca operacyjna”. Pytany przez sędziego o szczegóły, stwierdził: - Są obwarowane tajemnicą służbową, z której może mnie zwolnić tylko minister spraw wewnętrznych.

Pokrzywdzony rozpoznał Ariela O. podczas policyjnego okazania, kilka tygodni po napadzie. Są jednak różnice w jego opisie napastnika między pierwszym protokołem spisanym jeszcze w dniu operacji a późniejszymi zeznaniami. Tę linię obrony konsekwentnie realizuje obrońca mec. Janusz Mazur.

Wczoraj pytał policjanta, który uczestniczył w okazaniu, czy jest możliwe, by nie zapisał w protokole jakiegoś szczegółu wyglądu podejrzanego (np. tatuażu), mimo że mówiłby o tym pokrzywdzony. - To są jakieś teoretyczne pytania - żachnął się policjant. - Ale proszę odpowiedzieć - naciskał mec. Mazur. - Odnotowałbym wszystkie istotne okoliczności - odparł funkcjonariusz.

Na najbliższej rozprawie w styczniu sąd chce obejrzeć zapisy z monitoringu klubu „Metro” i monitoringu miejskiego.

Ariel O. ma zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zdaniem oskarżenia dokonał tego w warunkach recydywy. Znaczy to, że górna granica kary, jaka mu grozi - 10 lat więzienia - może być podwyższona o połowę. Oskarżony nie przyznaje się i odmawia składania wyjaśnień. 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!