Co minutę jedna załoga - złożona z niepełnosprawnego kierowcy i pilota - wyruszała ze Starego Rynku. Zanim 20 zespołów dojechało do Pieczysk, każdy musiał wykonać zadania specjalne.<!** Image 3 align=none alt="Image 156904" sub="Jednym z uczestników wczorajszego rajdu był Michał Ostrowski. Fot. Tymon Markowski">
Płyta Starego Rynku zamieniła się w piątek w rajdowy parking, na którym przygotowano sporo atrakcji. Zespół medyczny zorganizował pokaz ratownictwa, a Automobilklub Bydgoski zaprezentował dwa zabytkowe auta. Uwagę przyciągały nowoczesne mercedesy. Naklejka na szybie głosi „Mercedes... Bez barier”. Zaglądamy do środka i okazuje się, że limuzyna jest przystosowana dla niepełnosprawnego kierowcy.<!** reklama>
- Przesunięcie tego uchwytu zgodnie z ruchem wskazówek zegara to gaz. Ruch do przodu i hamujemy - wyjaśnia Krzysztof Marach, który wyposaża samochody w urządzenie, umożliwiające prowadzenie osobie niepełnosprawnej. - Sprzęt wyprodukowany w Polsce kosztuje około 2200 złotych z instalacją. Niemiecki kosztuje około 4700 złotych. Nie różnią się niczym, poza wyglądem zewnętrznym. Niemieckie ma obudowę z lepszego materiału. Cena może się zmienić w zależności od potrzeb użytkownika. W niektórych przypadkach dochodzi montaż czujników parkowania lub przełożenie hamulca awaryjnego. Auto przy użyciu tej dźwigni prowadzi się bardzo dobrze, nawet wygodniej niż operując pedałami.
Sprzęt prezentowany przez Krzysztofa Maracha znajduje się niemal we wszystkich dwudziestu autach na Starym Rynku. Zawodnicy przygotowują się do startu. Nie ma trasy, szczegółowo określającej, którymi ulicami należy jechać. Obowiązkowo trzeba odwiedzić punkty, w których są zadania do wykonania. Trasa liczyła 90 kilometrów i wiodła przez Osielsko, Jarużyn, Strzelce, Włóki i Jasiniec aż do Pieczysk. W niektórych miejscowościach trzeba było odnaleźć pewne obiekty oraz... ukryte fotoradary, które zainstalowano specjalnie dla potrzeb rajdu. Przekroczenie prędkości groziło punktami karnymi, a te obniżały szansę na zwycięstwo.
Pierwszy raz w rajdzie udział wziął Leszek Niewiarowski. Jego pilotem była narzeczona, Paulina Żebracka.
- Trochę się denerwujemy, ale nie walczymy o zwycięstwo. Najważniejsze, żebyśmy szczęśliwie dojechali - mówi z uśmiechem pan Leszek. - Wszystkie zadania to niespodzianki. Mamy tylko podane przybliżone lokalizacje, w których mamy coś znaleźć lub zrobić - mówi i pokazuje rajdową ściągę, na której są tylko graficzne ikony kolejnych etapów rajdu.
Jednym z jego uczestników był również Krzysztof Kranz z Wydziału Zdrowia i Polityki Społecznej Urzędu Miasta Bydgoszczy, który porusza się na wózku. To już trzeci jego rajd, a drugi, w którym pilotowała go dziewczyna, Aleksandra.
- To zmotoryzowane podchody. Co roku jest nowe miejsce docelowe rajdu i nowe zaskakujące zadania - mówi Krzysztof Kranz.
„Express” towarzyszył Krzysztofowi Kranzowi w pierwszym etapie rajdu. Na trasie nie wolno było przekraczać prędkości, ale najbardziej wymagającym zadaniem okazała się jazda na czas.
Wjeżdżamy na kartodrom. Załoga z numerem jeden właśnie kończy przejazd przez tor. Niestety, po drodze źle odczytała schemat przejazdu i straciła sporo czasu. Krzysztof Kranz - jako numer 2 - ruszył z piskiem opon. Tor pokonał w 1,07 minuty.
Załogi dotarły do Pieczysk po południu. Przed ogłoszeniem wyników i rozdaniem nagród rajdowcy wysłuchali wykładu o bezpieczeństwie w ruchu drogowym.