Diabeł w ławce

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Młodzież lekko nie ma. Co dnia dostaje lekcje wychowania obywatelskiego pod hasłem „jak wygryźć kolegę z listy” albo „człowiek człowiekowi posłem”. A tu proszę, na kolejne roczniki czekają nowe wyzwania. Wczoraj minister edukacji ogłosił, że rozważa rozpoczynanie edukacji szkolnej od lat sześciu. Pomysł przedni, tyle że diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach.

Minister Legutko - filozof niepokorny - nastał po ministrze Giertychu, kategoryczność zastępując „przemyśleniami nad koncepcjami”. Kredyt zaufania dostał więc spory, zapomniano mu nawet wpadkę z religią na starcie. Jego wczorajsze gdybania o tym, że szkołę lepiej byłoby zaczynać od lat sześciu, są nawet zgodne z postulatami broniącego etatów ZNP - tyle że minister dodał zaraz, że pozwoli to dziatwie skończyć szkołę wcześniej, dzięki czemu zniknie problem dorosłych uczniów. A to oznacza przesunięcie granic edukacji, a nie rozszerzenie ich.

Tak naprawdę zmusza nas to jednak do rewolucji w podstawówkach. Dzisiejszy próg szkolny w Polsce ustawiony jest bardzo wysoko, część siedmiolatków nie może mu podołać. Albo więc kompletnie przebudujemy programy, albo będziemy mieli niepokojąco wysoki procent odroczonych i niedających sobie rady dzieci. Że gdzie indziej, choćby w Anglii, zaczyna się wcześniej? Proszę spytać znajomych, którzy wyemigrowali, jak tam wygląda pierwsza czy druga klasa. To, według naszych kryteriów, raczej przedszkolna zerówka, ucząca, jak się uczyć, a nie szkoła w naszym wydaniu. Gdzie wszyscy udają, że stawiają chmurki, choć każdy uczeń wie, że chmurka to „pała”.