MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dar serca czy cicha zemsta?

Grażyna Ostropolska
- Pijąca matka, która nie wraca na noc do domu, otrzymuje pomoc, a ja wszystko muszę wyrywać pazurami i dzień w dzień walczyć o piątkę chorych dzieci, którym dzieje się krzywda! - mówi wzburzona pani Katarzyna.

<!** Image 3 align=none alt="Image 215896" sub="Chociaż mieszkanie przy ulicy Bora-Komorowskiego w Fordonie jest przestronne i zadbane, pani Katarzynie nie odpowiada jego lokalizacja. Jej dzieci wymagają rehabilitacji w centrum
Fot. T. Czachorowski">

**- Pijąca matka, która nie wraca na noc do domu, otrzymuje pomoc, a ja wszystko muszę wyrywać pazurami i dzień w dzień walczyć o piątkę chorych dzieci, którym dzieje się krzywda! - mówi wzburzona pani Katarzyna. **

Kobieta nie zamierza mieszkać w lokalu w nowym bloku przy ul. Bora-Komorowskiego w Fordonie, który dostała z ADM. Chce otrzymać podobny, blisko centrum.

- Nie jesteśmy w stanie zapewnić tej rodzinie mieszkania o równie wysokim standardzie i powierzchni w nowym bloku w centrum Bydgoszczy, bo takiego nie mamy - twierdzi Magda Marszałek, rzecznik ADM.<!** reklama>

Matczyny krzyk rozpaczy jest poniekąd zrozumiały, gdy się spojrzy na pociechy pani Katarzyny. Dziewięciomiesięczna Lenka jest opóźniono ruchowo. - W zagrzybionym mieszkaniu, gdzie do niedawna mieszkaliśmy, dziecko nie mogło raczkować, bo wszędzie była pleśń - tłumaczy matka.

Dwuipółletni Ryan ma astmę, wodonercze i przejawia cechy autystystyczne, zaś trzyipółletnia Julia ma rozszczep kręgosłupa. - Miałam z nią wczoraj jechać do Poznania na kolejną operację, ale zabrakło pieniędzy - żali się pani Katarzyna.

Pięcioletni Mateusz, który od września idzie do szkoły specjalnej, jest nadpobudliwy, zdarzają mu się ataki autoagresji. U trzynastoletniej Ady zdiagnozowano astmę, dziecko ma też problemy psychiczne.

Pani Katarzyna jest przekonana, że część chorób, np. astma, alergia i grzybice, które atakują skórę i paznokcie dzieci, to skutek zawilgoconych mieszkań, które przydzielała tej rodzinie bydgoska Administracja Domów Miejskich, ale tam nikt nie czuje się winny, zaś o zagrzybienie lokali podejrzewana jest najemczyni.

Pierwsze mieszkanie rodzina pani Katarzyny dostała przy Zbożowym Rynku. - Zapaliłam w piecu i już na ścianach pojawiała się wilgoć - wspomina kobieta. Domagała się zamiany mieszkania na suche. - W ADM mówili, że sprawa się opóźnia, ponieważ prezydent przetrzymuje papiery. Poszłam do niego i okazało się, że urzędnicy kłamią, bo prezydent nic o mojej sprawie nie wie - twierdzi kobieta. To działo się zimą, a pani Katarzyna chodziła w ciąży z Ryanem. - Miałam ostre ataki kaszlu i urodziłam go przedwcześnie, ale dziecko było zdrowe. Dopiero, gdy przywiozłam go do mieszkania, synek dostał bakteryjnego zapalenia płuc, miał paciorkowca, zapadnięcie międzyżebrza i żółtaczkę. Trafił na intensywną terapię i cudem z tego wyszedł - wspomina pani Katarzyna. Lekarze zapowiedzieli, że nie wydadzą jej dziecka do zagrzybionego mieszkania, więc wzięła od nich zaświadczenie i zrobiła awanturę w ADM.

- Jak się urzędnicy dowiedzieli, że dziecko walczy o życie, to nie zdążyłam dojechać do szpitala, gdy dzwonili, że jest dla mnie mieszkanie przy ul. Noakowskiego i mogę odebrać klucze - opowiada. To mieszkanie było suche, ale dwupokojowe. - Zbyt małe - uważa pani Katarzyna. Szukała większego, na zamianę i znalazła takie przy ul. Granicznej. - Pracownicy ADM sporządzili protokół zdawczo-odbiorczy i nie zauważyli, że poprzedni lokator miał nielegalne CO - wspomina pani Katarzyna. Zaczęły się hocki-klocki z ogrzewaniem. Gdy po roku zalegalizowano instalację, okazało się, że utraciły ważność kontrole szczelności i kominiarska.

- Całą zimę grzaliśmy się przy gazowej kuchence, bo przy podłączeniu grzejnika elektrycznego wysiadały korki - wspomina. Dzieci chorowały, urodziła się Lenka, a pani Katarzyna chodziła od urzędu do urzędu, a to błagając o suche mieszkanie w centrum, skąd dzieci miałyby blisko do lekarzy, a to... robiąc awantury. - Chyba z zemsty zaproponowano mi mieszkanie na skraju Fordonu przy Bora- Komorowskiego - mówi. Inny by się ucieszył, bo to nowy blok, ale... - Dla mnie ważniejsze jest zdrowie i rehabilitacja dzieci, a to wszystko ogranicza wielogodzinny dojazd do centrum - twierdzi kobieta. Nie godziła się zamieszkać w Fordonie, ale w końcu... - Zmuszono mnie szantażem, wypowiadając najem mieszkania przy Granicznej i fałszywie oskarżając o jego dewastację - oznajmia.

Trudno zarzucić pani Katarzynie brak dbałości o dzieci. Są czyste, a matka pamięta o wizytach u lekarza i rehabilitacji. Do tej pory udawało się to wszystko zgrać, bo kiedy ona szła z dzieckiem do specjalisty, ojciec - życiowy partner pani Katarzyny - pilnował pozostałych. Rzucił pracę ochroniarza w sądzie, by pomóc w opiece nad gromadką chorych dzieci. Dochód tej 7-osobowej rodziny nie przekracza 3 tysięcy złotych (tyle dostają na dzieci), z czego połowę płacą za mieszkanie i media.

- Lokal przy Bora-Komorowskiego, do którego musiałam się wprowadzić, jest dla nas za drogi - uważa pani Katarzyna. Oszczędności rodziny poszły na zakup wyposażenia. - Wszystko, co mieliśmy w oficynie przy Granicznej, tak zapleśniało, że nie nadawało się do użytku - tłumaczy kobieta. Kiedy ADM zarzuciła jej zagrzybienie poprzednio zajmowanego lokalu, zamówiła ekspertyzę. Rzeczoznawca budowlany dr Jan Lorkowski tak w niej napisał:

„Wykonane w latach 2010-2011 prace remontowe w obrębie budynku przy Granicznej zostały wykonane nieprawidłowo i nie powinny zostać odebrane, a obiekt nie powinien zostać oddany do użytku”.

Zdaniem rzeczoznawcy, budynek nie jest sprawny technicznie, jego użytkowanie jest niebezpieczne, zaś zagrzybienie szkodzi zdrowiu ludzi, a szczególnie dzieci. „Powstała sytuacja jest niezależna lub w małym stopniu zależna od użytkowników mieszkania” - zaznacza.

- Ta ekspertyza podważa oskarżenia ADM pod moim adresem - uważa pani Katarzyna. Wysłała ją rzecznikowi praw dziecka, który wstawiał się za jej rodziną u prezydenta Bydgoszczy, a ten wystosował do Rafała Bruskiego kolejne pismo. „W przedstawionej na interwencję Rzecznika Praw Dziecka odpowiedzi zastępcy prezydenta Bydgoszczy Grażyny Ciemniak, udzielonej pani Katarzynie (&) znalazło się stwierdzenie: „Zwróciłam się do prezesa ADM z prośbą o przedstawienie, w możliwie pilnym terminie, kolejnej propozycji lokalu, który będzie spełniał Pani oczekiwania”. Rzecznik chce wiedzieć, dlaczego do tego nie doszło, zaś pani Katarzynie wypowiedziano najem lokalu przy Granicznej.

- Nie będę mieszkać w Fordonie - zapowiada kobieta. - Prosiłam o lokal blisko centrum i nie wierzę, że wśród pustostanów ADM takiego nie ma - dodaje

- Trzypokojowy lokal z CO o powierzchni 77 mkw. w nowym bloku przy Bora-Komorowskiego jest czwartym mieszkaniem, zajmowanym przez tę rodzinę, gdzie pojawiają się problemy - wyjaśnia Magdalena Marszałek, rzecznik ADM. - Po miesiącu od podpisania umowy okazuje się, że i ten lokal nie jest odpowiedni, tym razem ze względu na lokalizację. ADM nie jest w stanie zapewnić mieszkania w nowym budownictwie o takim standardzie i powierzchni w centrum miasta, jakiego domaga się pani Katarzyna. Zasoby miasta w centrum to stara zabudowa, a nie nowe bloki, w jakich życzyłaby sobie zamieszkać najemczyni. Obecnie nie jesteśmy w stanie zaproponować tej pani innego mieszkania, ale jeśli sytuacja się zmieni i będziemy dysponować lokalem, spełniającym jej oczekiwania, powiadomimy tę rodzinę, by umożliwić jej zamianę - informuje rzecznik ADM.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!