Po raz kolejny sekta Himawanti próbuje rozwinąć działalnośćw Kujawsko-Pomorskiem.
Nie zatrzymał jej nawet wyrok sądowy na przywódcę - Mohana. Pełna nazwa to Bractwo Zakonne Himawanti. Założył je w 1994 roku 43-letni dziś gliwiczanin Ryszard Matuszewski, zwany Acarja Lalit Mohan. Sekta działa nielegalnie, bo w 1996 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odmówiło jego rejestracji jako związku wyznaniowego.
O Mohanie zrobiło się głośno, kiedy przed dziesięciu laty zagroził atakiem bombowym na klasztor jasnogórski. Groził też śmiercią papieżowi, namiestnikom Kościoła katolickiego w Polsce, przedstawicielom władz państwowych, prokuratorom, sędziom i ludziom badającym zjawisko sekt. W listopadzie 2003 roku media ujawniły, że nauczycielka jednej z podstawówek w Bydgoszczy była członkinią Himawanti i prowadziła w szkole zajęcia z jogi. Po dwóch miesiącach kuratorium uznało, że pani pedagog nie była już wówczas wyznawczynią bractwa.
Rok później Ryszard Matuszewski został skazany na trzy i pół roku więzienia za rozbój na bydgoszczance, która chciała zerwać z sektą. Niedawno wyszedł na wolność, ponieważ część kary odsiedział jeszcze w areszcie.