Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy wygaszanie gimnazjów przyniesie korzyści? Zapytaliśmy o zdanie ekspertów z Bydgoszczy

Małgorzata Pieczyńska
Małgorzata Pieczyńska
Zgodnie z projektem MEN, od nowego roku szkolnego gimnazja zaczną znikać z oświatowej mapy Polski. Nie będzie już naboru do klas I, a obecni szóstoklasiści pójdą do VII klasy szkoły podstawowej, która będzie 8-letnia. W rezultacie kształcenie ogólne będzie krótsze o rok (obecnie jest 6-letnia szkoła podstawowa i 3-letnie gimnazjum - przyp. red.).

- Likwidacja gimnazjów ma na celu podniesienie efektów kształcenia - mówi kurator oświaty. Nie wszyscy są zgodni, że tak się stanie.

- Dotychczasowy poziom przygotowania akademickiego absolwentów szkół ponadgimnazjalnych jest niezadowalający - twierdzi Marek Gralik, kujawsko-pomorski kurator oświaty. - Po wygaszeniu gimnazjów o rok wydłuży się edukacja w szkołach ponadpodstawowych, a to sprawi, że uczniowie będą lepiej przygotowani do matury. 8-letnia podstawówka, poprzedzona obowiązkową zerówką, też przyniesie więcej korzyści edukacyjnych i wychowawczych. Podstawa programowa i ramowe plany nauczania zostaną przedstawione do 30 listopada br. Zakładają m.in. naukę przyrody tylko w klasie IV, a od V klasy samodzielne przedmioty: biologię, chemię geografię i fizykę.

To nie uspokaja dyrektorów szkół. - Niepokoi nas, jakie będą programy nauczania i czy nie zostaną za późno wdrożone - twierdzi Grażyna Dziedzic, dyrektor ZSO nr 3 w Bydgoszczy.

Kurator nie podziela też obaw nauczycieli przed utratą pracy.

- W efekcie likwidacji gimnazjów przybędzie ponad 5 tys. nowych etatów, bo liczba oddziałów klas VII w podstawówce będzie większa od tych w I klasie gimnazjum - mówi Marek Gralik.

Bydgoski ratusz uważa, że oświacie potrzebna jest ewolucja, a nie rewolucja, a zmiany powinny być poprzedzone szeroką publiczną dyskusją. - Kumulacja uczniów z dwóch roczników w roku szkolnym 2019/2020 ograniczy możliwości podjęcia nauki w wybranych szkołach ponadpodstawowych, a także liczbę miejsc w bursach i internatach - mówi Anna Strzelczyk-Frydrych z Urzędu Miasta Bydgoszczy.

To, co niepokoi samorządy, to także koszty, jakie poniosą one w wyniku reformy, ale i tu kurator uspokaja. - Na dostosowanie szkół do nowych potrzeb uczniów zarezerwowano w ramach subwencji oświatowej ok. 300 mln zł oraz ok. 168 mln zł każdego roku z rezerwy 0,4 proc. subwencji - mówi Marek Gralik. - Od 2017 r. objęte nią zostaną sześciolatki w przedszkolach. Będzie to średnio 4300 zł na dziecko.

- Powrót do modelu szkoły sprzed lat nie jest dobry. Nie widzę tu żadnych korzyści - mówi wprost Barbara Daroń, wicedyrektor Kujawsko-Pomorskiego Centrum Edukacji Nauczycieli w Bydgoszczy. - Ta reforma systemu oświaty poniesie za sobą ogromne koszty. Pracę mogą stracić nie tylko nauczyciele, ale też dyrektorzy gimnazjów. Na dodatek wciąż nie znamy podstawy programowej, czyli tak naprawdę nauczyciele nie wiedzą, czego mieliby uczyć.

Dobra zmiana z nazwy

Podobnego zdania jest Wojciech Murawski, dyrektor Gimnazjum nr 9. - Panuje chaos, bo reforma robiona jest w pośpiechu. Z niecierpliwością czekam aż minister edukacji wskaże nam dobre strony tej zmiany, bo na razie zamiast plusów widzę same minusy - twierdzi Wojciech Murawski.

- Gimnazja funkcjonują od 17 lat i nauczyciele wypracowali sobie metody pracy z uczniami. Teraz niszczy się ten dorobek. Nasza szkoła realizuje projekty w ramach „Erasmusa”, nawiązaliśmy kontakty międzynarodowe. Placówka jest doskonale wyposażona. Mamy 13 tablic interaktywnych i profesjonalne studio nagrań. Nasi nauczyciele wcielają w życie wiele nowatorskich pomysłów. Uczniowie klas I mają przedmiot „Sztuka uczenia się”. I teraz to wszystko ma pójść na marne. Prawdopodobieństwo zwolnień nauczycieli jest duże, a zasłanianie się przez MEN niżem demograficznym to bzdura. Niż jest od kilku lat i jakoś sobie z nim radzimy. Nawet jeśli w miejsce gimnazjów powstaną szkoły podstawowe, to potrzebni będą nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej, a co z biologami, chemikami, fizykami! Mówienie, że znajdą pracę w innych szkołach to mydlenie oczu. Dyrektorzy zespołów szkół w pierwszej kolejności będą uzupełniać godziny swoim nauczycielom, którzy pracują w niepełnym wymiarze godzin.

Arletta Popławska, dyrektor Zespołu Szkół nr 21, uważa, że reforma powinna polegać nie na zmianie ustroju szkolnego, lecz wyłącznie podstawy programowej. - Na razie mamy więcej niewiadomych niż konkretów. W naszej szkole funkcjonuje gimnazjum z klasami sportowymi. Nikt nie mówi, co się z nimi stanie po reformie, a to niepokoi rodziców. Likwidacja gimnazjów poniesie za sobą koszty. Pieniądze pójdą np. na adaptację budynków do nowych potrzeb uczniów czy nowe pieczątki. A lepiej byłoby je przeznaczyć na doskonalenie nauczycieli, etaty dla psychologów czy pedagogów. No i pytanie, czy dzieciom będzie lepiej w podstawówce? Minister mówi, że gimnazja się nie sprawdziły, ale to nieprawda, bo jest bardzo dużo szkół, które odnoszą sukcesy.

Dyrektorzy szkół podkreślają, że postrzeganie gimnazjów jako siedlisk zła jest niesprawiedliwe, bo większe problemy wychowawcze sprawiają uczniowie klas V i VI podstawówki.

Zbyt mało danych

Z kolei zdaniem Sławomira Wittkowicza, przewodniczącego Wolnego Związku Zawodowego Solidarność Oświata, za wcześnie, by mówić o korzyściach płynących z likwidacji gimnazjów. - Będziemy to wiedzieli dopiero, gdy poznamy podstawę programową i siatkę godzin. Na razie wiemy zbyt mało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!