- Edukacja i jeszcze raz edukacja - mówi Jacek Kociszewski, prezes Automobilklubu Bydgoskiego. - To trudne zadanie, ale konieczne... Może ci kierowcy, którzy tak starają się bawić w kręcenie kółek, czyli pseudo-drifting, nie wiedzą, że robienie tego na drodze publicznej czy innym miejscu do tego nieprzeznaczonym jest niebezpieczne...
Jacek Kociszewski zwraca także uwagę na brak torów do takiej jazdy. - W kraju jest jeden do tego celu przystosowany tor, w Poznaniu, a i on ma kłopoty, bo pobliscy mieszkańcy skarżą się na hałas - mówi prezes AB. - Może jest tu pole do popisu dla władz krajowych czy samorządów. Oczywiście, marzy mi się powołanie do życia narodowego centrum sportów motorowych, ale znam realia...
W kraju jest jeden tor - w Poznaniu, ale i on ma kłopoty, bo pobliscy mieszkańcy skarżą się na hałas. - Jacek Kociszewski
Ze swojej strony AB robi, co może, żeby kierowcom pomóc wyszaleć się w kontrolowany sposób. Zajęcia na kartodromie odbywają się regularnie. Kilka dni temu w Sicienku miał się odbyć rajd po szutrach, ale odwołano go, bo było za małe zainteresowanie.
- Kiedy powtarzają się zgłoszenia o szalejących kierowcach w jakimś rejonie miasta, sporządzamy z tego notatkę, a ta trafia ona do drogówki - mówi Przemysław Słomski z zespołu prasowego bydgoskiej KWP. - Potem policjanci ruchu drogowego, planując służby, częściej odwiedzają to miejsce.
Tak było jeszcze w ubiegłym roku na ulicach Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. Najczęściej tacy kierowcy są karani za wykroczenia - za stwarzanie zagrożenia. Mogą zostać pouczeni albo dostać mandat. Ekstremalne przypadki mogą skończyć się w sądzie i zabraniem prawa jazdy. Policja przypomina, że jest możliwe organizowanie legalnych zlotów. - Mówi o tym Prawo o ruchu drogowym - tłumaczy P. Słomski. - Zajęcie drogi publicznej na inny cel niż jej przeznaczenie musi być jednak poparte zezwoleniem.