https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cztery hipotezy przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu

Przemysław Łuczak
Do katastrofy pod Smoleńskiem mogło dojść z powodu awarii samolotu, działań ludzkich po stronie polskiej lub rosyjskiej, działań osób trzecich lub wadliwej organizacji lotu.

Do katastrofy pod Smoleńskiem mogło dojść z powodu awarii samolotu, działań ludzkich po stronie polskiej lub rosyjskiej, działań osób trzecich lub wadliwej organizacji lotu.

Takie są robocze wersje śledcze brane pod uwagę przez Naczelną Prokuraturę Wojskową, badająca przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem.

Zamachu nie wykluczają

Zamachu na prezydencki samolot też na razie się nie wyklucza.

A ten wątek rozpatrywany jest w ramach działania osób trzecich. Płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy NPW, poinformował wczoraj w radiu TOK FM, że w oparciu m.in. o dowody z Instytutu Chemii i Radiometrii wykluczono jednak zamach przy użyciu konwencjonalnych środków wybuchowych. Na pytanie, czy mogło dojść do strącenia samolotu innymi metodami, odpowiedział, że jest za wcześnie, by to ustalić. - Być może w ciągu kilku miesięcy uda się wykluczyć którąś z przyjętych hipotez - dodał.

Dzień wcześniej Naczelna Prokuratura Wojskowa ujawniła, że w chwili śmierci Lech Kaczyński nie był pod wpływem alkoholu. Jest to informacja pochodząca z protokołu z sekcji zwłok prezydenta. W ten sposób ucięta została jedna z plotek, że prezydent opóźnił wylot samolotu w sobotę, 10 kwietnia, ponieważ miał się zasiedzieć przy czerwonym winie u szefa swojego gabinetu, Macieja Łopińskiego. Według płk. Rzepy, informację o alkoholu podano do wiadomości publicznej późno, ponieważ jako pierwsza otrzymała ją rodzina. Jarosław Kaczyński otrzymał protokół w środę.

Czekają na dokumenty

Do Polski nadal nie dotarły protokoły z sekcji zwłok pozostałych 95 ofiar katastrofy. Mają one trafić do kraju w sierpniu. Jak donosi „Rzeczpospolita”, najpierw jednak będą musiały być przetłumaczone, a dopiero potem podjęta będzie decyzja o ewentualnej sekcji zwłok posła Przemysława Gosiewskiego, której domaga się wdowa po nim.

Polscy prokuratorzy wciąż czekają również na inne dowody, które obiecała przekazać strona rosyjska. Są to m.in. informacje na temat radaru podejścia na lotnisku Siewiernyj, radiolatarni czy dokumentów dotyczących oględzin szczątków rozbitego Tu-154M. Być może po niedawnej wizycie polskiego ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego w Moskwie, sprawa zostanie przyspieszona.

Dochodzenie prokuratorskie toczy się bez względu na poczynania polityków PiS, którzy podkreślając brak zaufania do oficjalnego dochodzenia, powołali sejmowy zespół ds. zbadania katastrofy. Składa się on z około 120 posłów i senatorów PiS oraz posła Janusza Palikota z PO. Zespół nie ma uprawnień śledczych i nie może domagać się od władz dostarczenia żadnych dokumentów dotyczących katastrofy.

Awantura o koszty pogrzebu

Rząd przeznaczył na koszty pogrzebu prezydenckiej pary oraz pochówku pozostałych 94 ofiar katastrofy 20 mln zł. Jak donosi „Gazeta Krakowska”, krakowski magistrat wyłożył ze swojej kasy pieniądze na pogrzeb Marii i Lecha Kaczyńskich, licząc na zwrot poniesionych kosztów. Teraz doszło do sporu o wydane złotówki. Zarząd Infrastruktury i Transportu w Krakowie przedstawił wojewodzie małopolskiemu 19 faktur za naprawę nawierzchni ulic, sprzątanie, itp. na łączną kwotę 3,5 mln zł. Jednak wojewoda zakwestionował jedną z nich, opiewającą na 360 tys. zł, za transport rusztowania spod Sukiennic. Wojewoda nie zamierza jej uregulować, ponieważ uznał, że ta usługa w ogóle nie została wykonana, czego dowodzić mają zdjęcia wykonane w dniu pogrzebu na krakowskim rynku.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski