Nasze harcerstwo rozpoczęło się w klasie 8A Liceum im. M. Kopernika krótko po przełomie październikowym.<!** Image 2 align=none alt="Image 154934" sub="Czorty na obozie w Młynkach. W drugim rzędzie, pierwszy z lewej nasz drużynowy Tadeusz Pelc">
Na początku stycznia 1957 roku nasz kolega Zygmunt Śmigielski wrócił z tajemniczego zimowiska. Nie wiemy, co tam się działo i mówiło, dość że po powrocie Zyga zaczął półkonspiracyjnie kaptować nas do nowego (już nie czerwonego) harcerstwa. Dzięki temu zawiązała się w naszej klasie grupa około 10 chłopaków, która nazwała się zastępem „Czortów” z Zygmuntem na czele. Nazwa zastępu wzięła się od przezwiska „ty chudy czorcie”, którym obdarzył bardzo szczupłego wówczas Zygmunta nasz wspaniały wychowawca, prof. Józef Antonowicz.
Gdzieś w połowie lutego 1957 na zbiórce zjawił się delegowany przez Komendanta Hufca nasz drużynowy Tadeusz Pelc, „ w cywilu” aktor Teatru im. Wilama Horzycy. Miał wówczas 32 lata i był harcerzem jeszcze przedwojennym, z przeszłością akowską (o czym dowiedzieliśmy się później), synem przedwojennego oficera. Odwiedzając go w jego otwartym dla wszystkich domu, zorientowaliśmy się, że był wielkim admiratorem marszałka Piłsudskiego.
W tymże domu zawsze ciepło witała nas jego żona Joanna, zwana przez nas druhną Hasią, z zawodu pielęgniarka, która uczestniczyła w naszych wszystkich czterech, całomiesięcznych obozach. Matkowała młodszym druhom, dla starszych była oparciem nie tylko w sprawach medycznych.
Podczas pierwszej wspólnej zbiórki z Tadeuszem Pelcem uchwaliliśmy, że nasza drużyna będzie się nazywała 6 Toruńską Drużyną Harcerzy im. Zawiszy Czarnego. „Czarna Szóstka” będzie kontynuatorką zarówno drużyny przedwojennej, jak i tej z lat czterdziestych. <!** reklama>
Szkoła życia
Kolejne wspomnienie harcerskie to obóz w Osówce w lipcu roku 1957. Nasz podobóz nazywał się „Uroczysko”, ale przez innych i komendę główną przezywany był „Pelcowizną”. Sam obóz był wspaniałą szkołą życia. Pierwszym doświadczeniem było zbudowanie miejsca do spania, to jest pryczy zbitej z drągów sosnowych i legowiska z wypchanego słomą siennika, położonego na siatce ze sznura. Niejeden z nas pierwszy raz w życiu miał w ręku toporek i piłę. Pamiętamy pierwszą zupę obozową, którą przyrządzał śp. Olek wrzucając do wojskowego gara nierozpakowane kostki. Nasz podobóz leżał w niecce. Potężna burza i kilkugodzinny ulewny deszcz zamieniły ją w jezioro. Następnego dnia w namiotach było wody po kolana. Dwa dni zajęło nam przenoszenie się na wyższe, suche miejsce.
W Osówce po alarmowej zbiórce w środku nocy, głęboko w lesie, na polanie przy ognisku złożyliśmy harcerskie przyrzeczenie zakończone odśpiewaniem roty, zaczynającej się od słów „O Matko Polsko przyjmij nas w szeregi swych rycerzy”. Następny obóz zorganizowano w Młynkach koło Starogardu.
Z zajęć, które wykonywaliśmy na obydwu obozach, należy wspomnieć gry terenowe z użyciem map wojskowych oraz naukę strzelania z KBKS-u pod kierunkiem czynnego wówczas majora, Mariana Pelca, ojca naszego drużynowego. Używaliśmy telefonów polowych TAI-43 i radiostacji wojskowych RBM-1, zwanych przez nas „erkami”. Niezapomnianym przeżyciem było zdobywanie sprawności „trzy pióra”, wymagające samodzielnego dwudobowego przebywania poza obozem. Z inicjatywy Tadeusza Pelca uporządkowaliśmy masowe groby Polaków zamordowanych przez Niemców w roku 1939 w Szpęgawsku koło Starogardu. Odbyliśmy również pouczającą wycieczkę na Westerplatte. Organizowaliśmy też apele poległych, w których obok żołnierzy spod Lenino wymieniani byli bohaterowie Powstania Warszawskiego, pancerniacy gen. Maczka oraz uczestnicy bitew pod Narwikiem, Tobrukiem i Monte Cassino.
Pozostaną w naszej pamięci
Nasze obozy odwiedzali lub uczestniczyli w zajęciach obozowych znakomici artyści. Pamiętamy Włodzimierza Gołobowa, śpiewaka (bas) Opery Warszawskiej, aktorkę Teofilę Zagłobiankę z mężem śpiewającym przejmująco z gitarą przy ognisku, Jaremę Stępowskiego, Zenona Jarugę, który stworzył czteroosobowy chórek rewelersów, śpiewający (na głosy) zarówno przy ogniskach, jak i na występach w okolicznych miejscowościach, a potem i w szkole.
Pamiętamy naszych wspaniałych instruktorów, przedwojennych harcerzy: dha Adama Walczaka, kapitana AK, dha Eligiusza Baranowskiego, dha Tadeusza Kozłowskiego, aktora i również akowca, który podczas wojny obsługiwał tajną radiostację. Był ona autorem „Piosenki Czortów”, czyli naszego zastępu. Zaczynała się od słów „Kto w najgorszą psią pogodę/ nie usiedzi pod namiotem?/ Kto przelezie ogień, wodę,/ gdy na spacer ma ochotę?/ Czort, Czort, Czort....
Ostatnia zbiórka
Pożegnalny zlot naszej drużyny odbył się we wrześniu 1960 roku. Skończyliśmy liceum, zdaliśmy wstępne egzaminy na studia, ruszaliśmy na podbój świata.
W naszym odczuciu harcerstwo z lat licealnym nauczyło nas zaradności życiowej, pracy zespołowej, działalności społecznej, co ważne, uchroniło niepokorne świszczypały od wielu niebezpieczeństw związanych z młodym wiekiem; przestrzegając prawa harcerskiego stroniliśmy od papierosów i alkoholu.
Idea „Czarnej Szóstki” odżyła dopiero po kilkudziesięciu latach w formie zlotów w leśnym domu Lidii i Janusza Jabłońskich w Cisie koło Starogardu. Zaśpiewamy, powspominamy, pojemy, popijemy.
W 2009 roku na kilka dni przed kolejnym zlotem w Cisie, zmarł nagle, jak zwykle bardzo serdecznie przez nas oczekiwany, nasz pierwszy i jedyny drużynowy Tadeusz Pelc.
Zlot, który po prawie pięćdziesięciu latach od formalnego zakończenia działalności „Czarnej Szóstki” zgromadził około 25 dawnych harcerzy, rozpoczął się od udziału w egzekwiach i w pogrzebie.
Stanęliśmy na baczność niedaleko trumny ubrani w nasze tradycyjne czarne chusty z naszytymi białymi lilijkami. Po pogrzebie zgromadziliśmy się wraz z druhną Hasią Pelcową wokół grobu Tadeusza i połączeni w kole odśpiewaliśmy starą harcerską pieśń wieczorną:
Idzie noc, słońce już
Zeszło z pól, zeszło z gór,
zeszło z mórz.
W cichym śnie spocznij już,
Bóg jest tuż, Bóg jest tuż.
Była to nasza ostatnia wspólna z naszym Drużynowym zbiórka.