Za czasów PRL-u najłagodniejsze określenie na nich brzmiało „zaplute karły reakcji”. Byli nazywani bandytami, wywrotowcami, wręcz faszystami i wrogami swojej ojczyzny. Po pięciu latach hitlerowskiej okupacji, dalej ścigał ich bezlitosny reżim sowiecki.
Wielu z nich zmarło w więzieniach po miesiącach bestialskich tortur nazywanych przesłuchaniami. Innych, w pokazowych procesach, skazywano na karę śmierci, byli i tacy, którzy zginęli z bronią w ręku. Żołnierze Wyklęci - polskie podziemie niepodległościowe, przez lata skrzętnie wymazywane z kart historii Polski. Za koniec ich zbrojnego oporu uznaje się datę zastrzelenia sierż. Józefa Franczaka (pseudonim „Lalek”) w Majdanie Kozic Górnych 21 października 1963 r. Trzeba było poczekać aż do 2011 roku, żeby 1 marca oficjalnie czcić pamięć tych powojennych partyzantów, toczących nierówną walkę ze służbami bezpieczeństwa.
W Koronowie akcję „Wyklęci” zorganizował we wtorek Hufiec ZHP. Harcerze, którzy tego dnia do szkoły poszli w mundurach, pojawili się na rynku już w południe. Przed Punktem Informacji Turystycznej i Izbą Muzealną częstowali herbatą i kawą „Inka”... oczywiście przez pamięć dla bohaterskiej sanitariuszki Danuty „Inki” Siedzikówny, w wieku zaledwie 18 lat zastrzelonej przez UB. Rozdawali przechodniom również wizerunki bohaterów. W role Żołnierzy Wyklętych z powodzeniem wcieliło się rodzeństwo Natalia i Błażej Cieślewiczowie z drużyny „Po prostu”, którym towarzyszył zastępca komendanta Hufca, dh Piotr Jasiek. Była specjalna zbiórka przy dębie na Ogrodowej, a potem spotkanie przy figurze Chrystusa na skwerze przy Bydgoskiej. Pod pomnikiem więźniów politycznych zapłonęły znicze i pojawiły się drewniane krzyże z nazwiskami żołnierzy wyklętych. Było ognisko i harcerski krąg z iskrą przyjaźni.
Co zapamięta młodzież po takim dniu jak miniony wtorek? - Żołnierze wyklęci walczyli i po 1945 roku, ludzie postrzegali ich jako morderców, bandytów i złodziei - mówi Błażej Cieślewicz, który wystąpił w mundurze, specjalnie na tę okazję zdobytym przez tatę. - Chowali się po lasach, z ukrycia wyszli po kilku latach, kiedy komuniści ogłosili amnestię tylko po to, żeby ich zdemaskować, aresztować i torturować.
Czy warto, żeby niezmordowany druh hm Włodzimierz Domek wciąż przypominał młodym ludziom o niełatwych powojennych kolejach losu Polski? Czy takie żywe lekcje historii mają sens? - Przypominają nam o takich ludziach jak żołnierze wyklęci, uczą szacunku do nich, o ich poświęceniu i bohaterstwie, jakim się wykazali, zachęcają nas do naśladowania tego rodzaju postaw - dodaje Wiktoria Spychalska z „Po prostu”.