Przepychanki, kłótnie, omdlenia. W kolejkach do lekarzy medycyny pracy w Toruniu, Bydgoszczy i we Włocławku godzinami czekają przyszli uczniowie zawodówek.
<!** Image 3 align=right alt="Image 55018" sub="Przychodnia medycyny pracy w Bydgoszczy przyjmuje po kilkaset osób dziennie, przede wszystkim uczniów">- Nie wciskaj się chłopie. Mój syn był przed pana córką. Czekamy od szóstej rano. Teraz on wchodzi - spocona blondynka w okularach popycha przed sobą chłopca w czerwonej podkoszulce. Zatacza się, ale nie upada. Ktoś ją podtrzymuje. Blondynka najpierw klnie, potem histerycznie płacze.
Nerwowi i agresywni
Dziewiąta rano. Przed przychodnią Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy przy Merinoteksie w Toruniu stoi około stu osób Dwa razy tyle tłoczy się w środku. Ścisk, duchota, wyzwiska. W rejestracji na pięć stanowisk obsadzone są trzy.
- Czegoś takiego dawno nie widziałem. To prawdziwie dantejskie sceny. Ukrop w powietrzu, tłum ludzi w poczekalni i ten hałas - Zdzisław Wierzchowski, dziadek gimnazjalistki z Torunia nie kryje zdenerwowania.
<!** reklama left>- Przywiozłem wnuczkę do tej przychodni razem z córką. Ona ma chore serce. Omal nie zemdlała. Wnuczka idzie do technikum i musi mieć zaświadczenie o braku przeciwwskazań do nauki zawodu. To paranoja, żeby odbywało się to takim kosztem.
Toruńska przychodnia WOMP przy Merinoteksie jest jedyną w mieście, która takie zaświadczenia wydaje. Ludzie są nie tylko nerwowi, ale też agresywni. Dochodzi nawet do rękoczynów. Wszystkim się spieszy. Zostało tylko parę dni. A trzeba, w zależności od szkoły, zgłosić się do kilku specjalistów, pielęgniarki, a na koniec do lekarza medycyny pracy. W poczekalni ludzie wachlują się, przekrzykują. W pewnym momencie laryngolog wychodzi z gabinetu i oznajmia, że w takim harmidrze nie może pracować.
Co ciekawe, analogiczna sytuacja była w Toruniu w ubiegłym roku. Wtedy kierowniczka przychodni dr Renata Bratz-Szymańska przyznała, że też jest zmęczona i zniechęcona. Wszystko tak się bowiem skumulowało, że nie byli w stanie się wyrobić. Uczniowie z rodzicami zaczęli przychodzić dopiero koło 10 czerwca, choć można było dużo wcześniej. Przychodnia pracowała na dwie zmiany do godz. 18, pacjentów przyjmowało ośmiu lekarzy. A tłok jak był, tak był.
W tym roku mamy więc „powtórkę z rozrywki”. Telefonicznie nie udało nam się skontaktować ani z kierownictwem przychodni przy Merinoteksie (zajęty albo nikt nie odbierał), ani z dyrektorem WOMP, który był nieuchwytny od rana, pomimo że za radą sekretarek szukaliśmy go we wszystkich przychodniach WOMP. Miał też podobno wyłączoną komórkę. Nie było natomiast przeszkód, by porozmawiać z szefostwem WOMP w Bydgoszczy, gdzie sytuacja z kolejkami jest analogiczna (podobnie zresztą jak we Włocławku).
Uciążliwe dla przyjezdnych
- We wtorek obsłużyliśmy w sumie 517 osób, w środę, tylko do godziny 11 - 410. Zdecydowana większość to uczniowie startujący do zawodówek i techników. Rzeczywiście to koszmar - przyznaje Stanisław Adamczak, dyrektor WOMP w Bydgoszczy. - W Bydgoszczy nie tylko my możemy wystawiać zaświadczenia. Są też inni uprawnieni, ale do nas przychodzi najwięcej osób. Do wszystkich szkół, kuratoriów wysyłaliśmy już w marcu pisma, żeby namawiać uczniów do stawienia się na potrzebne badania wcześniej, ale podobnie jak poprzednio, wszystko zostawia się na ostatnią chwilę.
Zdaniem dyrektora Adamczaka winne są szkoły, rodzice i sama młodzież, która jest niefrasobliwa. Sobota była dodatkowym dniem pracy. Specjalnie z myślą o badaniach uczniów i na 130 zapisanych przyszło tylko 30.
Nerwowo jest też w szkołach.
- Jestem odpowiedzialna za rekrutację i widzę, co się dzieje. Znam przyczyny tej sytuacji. Po pierwsze, fakt, że można dostać zaświadczenia tylko w jednym miejscu, co jest szczególnie uciążliwe dla uczniów spoza Torunia - mówi Dominika Warska, wicedyrektor Zespołu Szkół Mechanicznych, Elektrycznych i Elektronicznych w Toruniu. - Część kandydatów zrobiła wcześniej badania, część dopiero teraz. A przecież prosiliśmy, nawet przy okazji otwartych drzwi, żeby brać skierowania. To wcale nie musiało tak wyglądać.
Jak dodaje Dominika Warska, w jej szkole zaświadczenia potrzebują przyszli uczniowie dziewięciu klas zawodowych i technicznych, z których każda będzie liczyła po ok. 35 osób. Do 14 czerwca kandydaci muszą się zalogować, żeby mogli być brani w ogóle pod uwagę, a do 18 czerwca następuje weryfikacja. I to jest w ich szkole ostateczny termin złożenia zaświadczeń. W innych szkołach może być inaczej.
Nie mamy nic wspólnego
Barbara Nawrocka, rzecznik kujawsko-pomorskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia:
- My nie mamy z tym nic wspólnego. Szkoła ponadgimnazjalna wskazuje, gdzie uczeń ma się zgłosić. Za badania płaci Urząd Marszałkowski, który ma podpisane umowy ze specjalnymi placówkami.