Mieszkańcy kamienicy przy ulicy 20 Stycznia 1920 roku zorganizowali fetę z okazji 100 urodzin swojego domu. Śpiewali wspólnie „Jak dobrze mieć sąsiada”.
<!** Image 2 align=none alt="Image 177870" sub="W kamienicy mieszka 50 osób. Większość z nich wczoraj bawiła się, jadła i piła podczas fety zorganizowanej z okazji 100-lecia zabytkowego budynku
Fot. Tadeusz Pawłowski">
Wczoraj na podwórku zabytkowej czynszówki - w miejscu, gdzie kiedyś był trzepak - stanęła scena, obok niej lodówka z 1945 roku, w której chłodził się szampan i inne trunki. Były tort, domowe wypieki, kiełbaski z grilla i sałatki przygotowane przez lokatorów. Nie zabrakło życzeń dla kamienicy. O oprawę muzyczną imprezy zadbał mieszkający w tym domu bydgoski muzyk - Artur Grudziński - który grał na klawiszach, a domownicy i przyjaciele domu śpiewali. Dominującym przebojem była piosenka „Jak dobrze mieć sąsiada”, która znakomicie wpisuje się w atmosferę domu przy ul. 20 Stycznia 1920 roku.
- Pomysł na zorganizowanie małej urodzinowej fety powstał na zebraniu wspólnoty mieszkaniowej. Kiedy siedzieliśmy przy stole i omawialiśmy szczegóły renowacji fasady, zorientowaliśmy się, że w tym roku kamienica obchodzi 100-lecie istnienia - opowiada Ludmiła Małecka, artystka, żona Artura Grudzińskiego.
Historyczne zapiski mówią, że dwa bliźniacze domy pod numerem 20 i 22 wybudowali bracia Reszkowie, stolarze. W późniejszym czasie mieszkali w nich bankowcy, handlowcy i zamożne osoby. Po wojnie, jak to zwykle było, przestrzenne mieszkania podzielono na mniejsze, do których wprowadziło się po kilka rodzin. Pamięta to Barbara Robaszkiewicz, która zamieszkała tu w 1945 roku i śmiało można powiedzieć, że jest lokatorką z najdłuższym stażem. W swoim mieszkaniu urodziła czterech synów, a jeden z nich - Jerzy - jest dziś gospodarzem domu.
- Mama opowiada nam stare historie, na przykład o ulewie, która zalała wszystkie piętra aż do parteru. Wspomina też o tragediach, kiedy dwóch lokatorów odebrało sobie życie - wspomina Jerzy Robaszkiewicz.
W latach 50. ubiegłego wieku w mieszkaniu majętnego prywaciarza - pana Grudzińskiego - stał jedyny w domu telewizor. Wszystkie dzieci chodziły do niego oglądać bajki, a dorośli umawiali się na wspólne kibicowanie meczów.
<!** reklama>
Obecni mieszkańcy też tworzą własną historię i tradycję. Połączył ich, na przykład, kot przybłęda, o którego dbali i po którym płakali, kiedy zginął w wypadku. Pod nieobecność sąsiada dbają o swoje mieszkania i składają sobie życzenia na święta. W okresie Wielkanocy pani Miłka zostawia na każdej wycieraczce kolorową wydmuszkę. Od 6 lat lokatorzy starają się też o wykup podwórka na tyłach domu. - Już zadbaliśmy o wyremontowanie kamienicy, a teraz chcemy stworzyć tu ogródek i kilka miejsc parkingowych. Jesteśmy gotowi złożyć się na tę ziemię, ale ratusz zwleka z udzieleniem nam informacji, czy jest taka możliwość - wyjaśnia gospodarz domu.
Informacja o tym, że jednak mogą wykupić ziemię, była wczoraj miłym prezentem urodzinowym dla mieszkańców.