https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czas spadających ludzi

Adam Luks
Z okna, balkonu, mostu... Na sznurze, kablu, pasku... Samobójcza klasyka. W statystykach liczba zamachów na własne życie raz rośnie, raz maleje. Ale tak czarnego miesiąca jak toruński czerwiec nie zanotowano od dawna.

Z okna, balkonu, mostu... Na sznurze, kablu, pasku... Samobójcza klasyka. W statystykach liczba zamachów na własne życie raz rośnie, raz maleje. Ale tak czarnego miesiąca jak toruński czerwiec nie zanotowano od dawna.

<!** Image 2 align=right alt="Image 56904" sub="W czerwcu ludzie spadali w Toruniu z dużych wysokości wyjątkowo często. Nie zawsze w wyniku samobójstwa. Kilka zdarzeń uznano za nieszczęśliwe wypadki. Inne pozostają dość tajemnicze / Fot. Jacek Smarz">20 czerwca, godz. 16, toruńskie Rubinkowo. 20-letni Tomek otwiera okno na klatce schodowej wieżowca przy ul. Łyskowskiego. Zerka w dół z wysokości 11 piętra. Chwilę później skacze. Lekarz stwierdza zgon.

Tomek miał problemy z narkotykami. Leczył się psychiatrycznie, brał środki antydepresyjne. Mieszkał w innej dzielnicy miasta, na Rubinkowo pojechał spotkać się z kuzynką. Tak powiedział ojcu. Zabił się przed spotkaniem...

10 dni wcześniej, godz. 19.50. Ta sama dzielnica i ulica, sąsiedni wieżowiec. 19-letni Adrian wypada z okna swojego mieszkania na 9 piętrze. W ciężkim stanie zostaje przewieziony do szpitala.

W karetce, w przebłyskach świadomości, chłopak szeptał, że to wypadek, że się poślizgnął. Zmarł 2 godziny później. Adrian często wychylał się przez okno, aby pogadać z kumplem mieszkającym kilka pięter niżej. Tego dnia z nikim jednak nie rozmawiał. Za to dzień wcześniej, podczas takiej okiennej rozmowy, miał zapytać z uśmiechem: Ciekawe co by było, gdybym skoczył? - Potraktowałem pytanie jak zwykły żart - tłumaczył później kolega Adriana.

Adrian, podobnie jak Tomek, miewał do czynienia z narkotykami. Był siedmiokrotnie zatrzymywany przez policję.

- Narkotyki to coraz częstsza przyczyna zaburzeń psychicznych wśród młodych ludzi - twierdzi dr Stanisław Izdebski, psychiatra. - A zaburzenia psychiczne, zwłaszcza depresja, bardzo często przejawiają się właśnie próbami samobójczymi.

„Pierwsza zasada narkomana?” - pytanie ze starego, niezbyt śmiesznego żartu. Odpowiedź: „Nie umiesz latać!” - Narkotyki, zwłaszcza te syntetyczne (ecstasy, amfetamina...), mogą wywoływać tak zwane flash-backi - informuje Wioletta Dąbrowska, oficer prasowa toruńskiej policji. - Środek pozostaje w organizmie człowieka jeszcze przez długi czas po „zejściu” głównego działania. Czasem się uaktywnia. Specjaliści twierdzą, że takie nawroty potrafią wywołać głębokie stany depresyjne, co może skończyć się samobójstwem.

Jeszcze groźniejszy niż narkotyki bywa alkohol. Policyjne statystyki z ostatnich lat wskazują, że blisko połowa samobójców miała we krwi procenty.

25 czerwca, godz. 7.00. Oficer dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Toruniu odbiera zgłoszenie o próbie samobójczej - z okna kamienicy przy ulicy Prostej wypadła 39-letnia kobieta.

Kobieta trafiła do szpitala z pękniętą czaszką i rozpoznaniem upojenia alkoholowego.

- Imprezowali tam od trzech dni - stwierdził potem jeden z sąsiadów.

7 godzin wcześniej, ta sama ulica, sąsiednia kamienica. Wstępne informacje mówią o kolejnym skoczku. Pogłoski tego nie potwierdzają. Tym razem chodzi o nieszczęśliwy wypadek.

57-letni mężczyzna próbował przedostać się z klatki schodowej na własny balkon. Poślizgnął się i spadł. Zginął na miejscu. Był pijany. Na internetowym forum dyskusyjnym Toruń został okrzyknięty po tych dwóch zdarzeniach na Prostej „miastem batmanów”.

17 czerwca, godz. 21, Bulwar Filadelfijski w Toruniu. Przechodzący akurat pod mostem drogowym policjanci słyszą głośny plusk. Po chwili dostrzegają kobietę unoszoną przez silny w tym miejscu nurt Wisły. Zrzucają mundury i skaczą na ratunek.

<!** reklama left>Dzięki błyskawicznej interwencji funkcjonariuszy 62-letnia niedoszła samobójczyni została uratowana. W szpitalu szybko doszła do siebie. Nie wiadomo, dlaczego postanowiła skończyć ze swoim życiem

24 czerwca, godziny popołudniowe, toruński wiadukt kolejowy. Ruch pociągów zostaje nagle zatrzymany. Młody mężczyzna grozi skokiem. Przez 3 godziny negocjują z nim ksiądz i rodzina. Chłopak w końcu przechodzi na „bezpieczną” stronę barierki.

W tym przypadku winne okazało się pomówienie. Nieprawdziwa plotka na temat prywatnego życia chłopaka, krążąca od jakiegoś czasu w środowisku jego znajomych, niemal doprowadziła do tragedii.

- Wśród osób między 15 a 24 rokiem życia próby samobójcze zdarzają się bardzo często. Młodzi ludzie gorzej radzą sobie z pewnymi problemami, które starsi uznają za błahe - twierdzi Maria Gronowska, psycholog. - Takie podejście jest błędem. Zdarza się często, że rodzice kwitują rozmowy na tego typu tematy słowami: „Czym ty się przejmujesz?”, „Nie masz większych zmartwień?” „Zobaczysz, takie problemy rozwiązują się same”. To nieprawda, z większością problemów trzeba się jakoś uporać. Rolą rodziców jest wsparcie dziecka w tych trudnych dla niego zmaganiach.

W trakcie negocjacji z niedoszłym samobójcą z wiaduktu służby ratunkowe obstawiły teren. W akcji wzięli udział strażacy. Rozstawiono dwa pompowane skokochrony.

Na ratunek desperatom

- Coraz częściej jesteśmy wzywani do tego typu akcji. Takie mamy nieciekawe czasy - ubolewa Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu. - Zdążyliśmy już nabrać sporej wprawy w ratowaniu samobójców. Ściągamy desperatów ze słupów wysokiego napięcia, wyławiamy z Wisły po skokach z mostów... Strażak musi nierzadko pełnić rolę negocjatora. Mamy nawet pewien patent - umawiamy się z taką osobą na wspólny wypad na piwo albo jakiś mecz. To działa.

Niestety, częściej rola strażaka sprowadza się do bardziej ponurych obowiązków, jak chociażby „zdrapywania” ciał samobójców z dachów wiatrołapów. Poza tym, zdecydowana większość samobójców rozprawia się z własnym życiem w domowym zaciszu, nie dając ewentualnym negocjatorom cienia szans.

14 czerwca, godz. 18, garaż domu jednorodzinnego na jednym z toruńskich przedmieść. 49-letni mężczyzna wiesza się na pasku, przymocowanym do rury centralnego ogrzewania.

Nie miał problemów z alkoholem, nie leczył się psychiatrycznie, był nieźle sytuowany. Jedyne wytłumaczenie, jakie przyszło do głowy rodzinie, wiąże się z niedawną decyzją lekarza, który nie zgodził się na przedłużenie mężczyźnie terminowo przyznanego prawa jazdy. A samochód był dla niego niemal drugim domem.

<!** Image 3 align=right alt="Image 56904" sub="Najwięcej desperatów wybiera pętlę na szyję. Sporo osób rzuca się z okien, mos-tów, słupów wysokiego napięcia. Zdarzają się też skoki pod rozpędzony pociąg / Fot. Piotr Schutta">24 czerwca, godz. 12.45, mieszkanie. 51-letni torunianin okręca sobie wokół szyi przewód elektryczny i wiesza się na ramie łóżka.

Mężczyzna przebył jakiś czas temu udar mózgu. Był częściowo sparaliżowany, ale na tyle sprawny ruchowo, że nie potrzebował pomocy. Kilka dni przed śmiercią miał powiedzieć, że nie chce, aby dłużej wydawano pieniądze na jego drogie leki.

- To klasyczny przypadek. Ludzie wolą czasem śmierć od poczucia, że są dla bliskich ciężarem. Poważna, przewlekła choroba to kolejna powszechna przyczyna samobójstw – twierdzi dr Izdebski.

Fala samobójstw przeszła w czerwcu przez Toruń, omijając inne duże miasta naszego regionu. - W Bydgoszczy mieliśmy w ub. miesiącu kilka samobójstw. Ostatnio przed tygodniem. 21-letni mężczyzna skoczył z 9 piętra budynku przy ul. Curie-Skłodowskiej. Sytuacja nie wykroczyła jednak poza statystyczną skalę - informuje Jacek Krawczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji.

Dwie osoby powiesiły się w Grudziądzu. Włocławscy policjanci zanotowali tylko jedno samobójstwo. 30-letni mieszkaniec podwłocławskiej wsi, po obejrzeniu wieczornego filmu, powiesił się we własnym sadzie. Bliscy nie mogą otrząsnąć się z szoku. - Nie miał żadnych powodów - twierdzą.w

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski