<!** Image 2 align=none alt="Image 212030" sub="Na Wojska Polskiego wkrótce będzie bezpieczniej [Fot. Tomasz Czachorowski]">
<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Los ostatnio często rzuca mnie do Grudziądza. Jest to zły los, bo rzuca mnie tam w weekendy. Jest to podły los, bo rzuca mnie - nie dając wyboru - na krajową „5”, która bynajmniej nie jest drogą na piątkę. Pustawą nitką asfaltu z Bydgoszczy docieram do Grudziądza w godzinę z kwadransem.
Jest to niewiele ponad 70 kilometrów. Gdy w Nowych Marzach mijam zjazd do autostrady, z zazdrością myślę o koledze z Torunia, którego los ostatnio często rzuca z Torunia do Gdańska. Dystans to dwa razy dłuższy, a jednak na autostradzie - licząc do obwodnicy Trójmiasta - połyka się go w równą godzinę.<!** reklama>
W szybką budowę odcinka ekspresowej drogi pomiędzy Bydgoszczą i Nowymi Marzami przestałem wierzyć. Pewną nadzieję na poprawę losu wiązałem jednak z zapowiedzianym przez Główną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad przeglądem oznakowania podległych im „highwayów”. Roiłem sobie, że przegląd ulży kierowcom.
Okazało się, że znaki ograniczenia prędkości badano chyba bardziej po to, by znaleźć miejsca, w których kierowców da się jeszcze mocniej złupić mandatami. Ustalenia poczynione przez kontrolerów na wspomnianym odcinku „5” są najlepszym dowodem. Ta droga już teraz jest właściwie karykaturą drogi krajowej.
Bezkolizyjnych skrzyżowań próżno szukać, skrzyżowań z sygnalizacją świetlną - tyle, co kot napłakał. Za to co mieścina, to maszt fotoradaru. Po przeglądzie nigdzie na tej drodze legalnie nie przyspieszymy ani o kilometr. Natomiast o całe 20 kilometrów wolniej trzeba będzie jechać aż w ośmiu miejscach (Osielsko, Żołędowo, Borówno, Zbrachlin, Morsk, Wiąg, Nowe Marzy i Dolna Grupa).
Domyślam się, że rzecznik GDDKiA ma na takie wyliczanki marudnych dziennikarzy gotową odpowiedź: ograniczenia prędkości mają sprawić, że mieszkańcy tych wsi będą czuli się bezpieczniej. Na taki argument ja mam z kolei gotową ripostę. Jak GDDKiA chce lepiej zadbać o bezpieczeństwo mieszkańców, to niech im zbuduje kładki nad jezdnią albo sygnalizację świetlną na przycisk, albo przynajmniej poustawia przy przejściach migające, bursztynowe światełka.
Ostatnie rozwiązanie chyba nie kosztuje więcej niż aktywny maszt fotoradaru, a może naprawdę - zwłaszcza nocą - uratować komuś życie. Niestety, takie pomysły bardzo trudno przebijają się do głów ważnych osób w GDDKiA. Wystarczy przypomnieć sobie, jak długo i z jakim samozaparciem walczono o sygnalizacje świetlną w Prądocinie - kawałek za jeziorem Jezuickim, przy sklepie i zjeździe do działek. Na poboczu „25” stały już wtedy dwa krzyże, upamiętniające młodziutkie ofiary, natomiast administrator drogi upierał się, że wystarczy tam znak z ograniczeniem prędkości. Na szczęście determinacja mieszkańców okazała się silniejsza niż skąpstwo GDDKiA.
Proste, wręcz prymitywne rozwiązania na drogach często bywają bardziej skuteczne niż elektroniczne pastuchy dla ludzi. Od sześciu lat w bydgoskim sądzie finału nie może doczeka się pewien proces. Oskarżonym jest w nim kierowca, który w Bydgoszczy na pasach, koło Media Markt, zabił nastoletniego Mateusza.
Kolejnych ofiar tam nie było, bo przejście zlikwidowano, zaś chodnik od dwóch jezdni i torowiska oddzielono metalowymi barierkami. Na Jagiellońskiej, owszem, wciąż dochodzi do dramatów, lecz w innym miejscu - pomiędzy operą i skrzyżowaniem z Gdańską i po drugiej stronie tego skrzyżowania - od kościoła klarysek do ronda Jagiellonów. W ubiegły poniedziałek znów tam zginął przechodzień - młoda kobieta.
Stało się to późnym wieczorem, na wysokości „Drukarni”. Chyba każdy bydgoski kierowca kiedyś w tej okolicy musiał „dawać po heblach”, by ocalić życie zawianym zwykle gościom, nurkującym pomiędzy autami i tramwajami. Jak nie wierzę w szybką budowę drogi S5 do Nowych Marz, tak jeszcze bardziej nie wierzę, że ludzie za parę lat będą mądrzejsi i bardziej przewidujący. Może więc zwykły płotek, ciągnący się przy jezdni od ronda Jagiellonów do opery, nie byłby najgorszym rozwiązaniem? Gdy się go ładnie pomaluje, to wcale nie musi szpecić ulicy.
Na zakończenie łyk optymizmu. Wreszcie rusza na Wyżynach przebudowa skrzyżowania Wojska Polskiego i Magnuszewskiej. Tragedią tam pachniało i pachnie niemal co dnia. Po remoncie pojawi się sygnalizacja świetlna. Łyżką dziegciu w beczce miodu jest wieść, że remont potrwa do listopada.