W meczu przyjaźni w Tychach padł bezbramkowy remis. Ale czy zawiszan nadal będzie prowadził Tomasz Łachowski, ma to się wyjaśnić w najbliższym czasie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 113817" sub="Dwumecz z GKS wypadł na korzyść tyszan. Jesienią w Bydgoszczy było 0:2, w rewanżu wiosną 0:0. W ciemnych koszulkach piłkarze Zawiszy, od lewej: Szymon Maziarz, Piotr Bajera i Rafał Piętka. Fot. Tadeusz Pawłowski">Od kilku dni na tapecie znalazły się sprawy dotyczące obsady pierwszego trenera bydgoskiego II-ligowca. Po zwolnieniu z tego stanowiska przed tygodniem Piotra Tworka, zgodę na prowadzenie zespołu w meczu z GKS Tychy wyraził dotychczasowy asystent Tomasz Łachowski, który od wielu lat pracuje na Zawiszy i w tak trudnym momencie nie mógł działaczom odmówić.
Szkopuł jednak w tym, że Łachowski nie może obecnie skupić się tylko na prowadzeniu seniorów, ponieważ na co dzień jest wuefistą w jednej ze szkół i prowadzi w klubie przy ul. Gdańskiej drużynę juniorów. Profesjonalne podejście do pracy z pierwszym zespołem wiąże się z rezygnacją z dotychczas pełnionych funkcji.
Czas na decyzje
Dla młodego trenera podjęcie takiej decyzji, to ogromne ryzyko. Nikt mu przecież nie zagwarantuje stałej roboty z seniorami. Z drugiej strony Łachowski musi kiedyś zacząć pracę na własny rachunek, nabrać doświadczenia i spełnić kolejne ważne warunki, by ubiegać się o licencję trenerską wyższego stopnia. Tak czy owak, działacze mają twardy orzech do zgryzienia, jak tu przekonać szkoleniowca do pozostania w roli głównego dowodzącego. Sam Łachowski również od kilku dni mocno się zastanawia nad swoją przyszłością.
<!** reklama>A jeśli nie on, to kto? Czy zarząd mają już odpowiednich kandydatów i czy klub będzie stać na ich opłacenie? Pytania się mnożą, tymczasem zawiszan czeka przerwa w rozgrywkach (być może zagrają w tym czasie sparing) z uwagi na przełożony pojedynek z Pogonią Szczecin.
W Tychach kibice oglądali słaby spektakl. Remis niby cieszy, ale razi wciąż brak skuteczności. Bydgoszczanie szukali szansy w kontrach. Najbliższy szczęścia był Tomasz Szczepan, lecz wycelował w poprzeczkę. Po główce minimalnie spudłował Piotr Bajera, do bramki nie trafił również Marcin Krzywicki.
- Najdłużej zastanawiałem się nad obsadą ataku - przyznaje Łachowski. - Bajera mimo wszystko mnie jednak nie zawiódł, dobrze zaprezentował się też w obronie Suchecki. Trudno natomiast było spodziewać się cudów.
Nie o cudzie można mówić w przypadku wyników uzyskiwanych przez piłkarzy z Janikowa, lecz pewne jest, że ta drużyna w końcowym rozrachunku ma apetyt na wysoką pozycję.
Poobijani, lecz szczęśliwi
- Cieszę się, że mam w zespole samych wojowników - mówi dumnie po wygranej 2:1 w Słubicach trener Unii Zbigniew Kieżun. - Chłopacy stoczyli twardy bój, boisko musieli opuścić trzymający się za twarz Kalinowski i pokopany Nowaczyk, jednak to my wygraliśmy. Miejscowi próbowali wyrównać, lecz czynili to chaotycznie i nieskutecznie. A my tylko czekaliśmy na kolejną konterkę...
Dobrą strzelecką dyspozycję utrzymuje pozyskany zimą Robert Kaźmierczak (przy golu asystował Piotr Nowosielski), a zwycięską bramkę zdobył często zapędzający się na połowę przeciwnika obrońca Maciej Mysiak, głową po rzucie rożnym egzekwowanym przez Łukasza Kalinowskiego.
Smutne wieści nadeszły zaś z Częstochowy. Tamtejszy Raków zwyciężył Victorię Koronowo 1:0. Przy utracie bramki błąd popełnił Przemysław Talarek, który dopuścił do dośrodkowania, ale pytanie: gdzie przez całe spotkanie byli napastnicy?
Największy popłoch w obronie Rakowa siały jedynie rzuty wolne bite przez Pawła Mądrzejewskiego, lecz to było za mało, by wywalczyć remis.