Ewa Biesek i Wiesław Borzych z Bydgoszczy od 25 lat żyją z robienia modeli dawnych okrętów. Ich dziełami zachwycają się znawcy na całym świecie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 141619" sub="Najpierw jest projekt i... butelka. Potem potrzebne są jeszcze cierpliwość i rzadkie umiejętności, żeby taki model był gotowy. Fot. Miłosz Sałaciński">Zaczęło się od dziecięcych lektur: Joseph Conrad, Jack London, Janusz Meissner. Dalekie rejsy pełne niebezpiecznych przygód rozpalały wyobraźnię Wiesława Borzycha.
- Jako młody chłopak bawiłem się w modelarstwo okrętowe. W którymś momencie zrozumiałem, że może to być nie tylko pasja, ale też mój zawód - mówi pan Wiesław, którego odwiedzamy w warsztacie na parterze starego bloku przy ul. Noakowskiego na Kapuściskach.
Od ponad 20 lat to miejsce pracy pana Wiesława i Ewy Biesek. Na biurkach leżą pozaczynane modele statków, kawałki płótna na żagle, kleje, długie szczypce, nożyki i inne narzędzia. Ale najwięcej w pomieszczeniu widać butelek, bardzo dużych gąsiorów i maleńkich ampułek, wszelkich możliwych kształtów. Bo specjalnością Pracowni Modelu Dawnych Okrętów sp. z o.o. NAUTA są modele umieszczone w butelkach.
Tandem tworzą zgodny, choć nie mają jakiegoś stałego podziału zadań. Zwykle jednak pani Ewa zajmuje się wykonaniem detali, których wielkość niekiedy nie przekracza główki od szpilki. - Zakrapiana impreza dzień wcześniej wykluczona. Ręce nie mogą się trząść przy takiej robocie - śmieje się pani Ewa.
<!** reklama>Na początku zawsze jest rysunek, bardzo dokładny, w odpowiedniej skali. Potem według niego robi się odlewy kadłubów, drobniejszych elementów, figurek. Przydaje się panu Wiesławowi wyuczony zawód - mechanik narzędziowiec. Bo podstawa to precyzja. - Nie zdarzyło mi się, żebym cisnął zaczętym modelem ze złości, że nie potrafię czegoś zrobić. To nieprofesjonalne - mówi modelarz.
Tak jak wszyscy w tym rzadkim fachu, bydgoszczanie mają swoje tajemnice zawodowe. Dotyczą głównie receptur mas plastycznych potrzebnych do wykonania modeli, a także technik montażu.
Z magazynu pan Wiesław przynosi swoją prawdziwą dumę - ogromny model słynnego brytyjskiego klipra herbacianego „Cutty Sark”. Oryginał XIX-wiecznego okrętu można podziwiać w Londynie, ale model niewiele mu ustępuje. Umieszczono go w 20-litrowej butli sprowadzonej specjalnie z huty szkła w Czechach. To właśnie technika wykonania sprawiła, że model jest unikatem na skalę światową. Nikt wcześniej nie umieścił w butelce specjalnych dodatkowych bocznych żagli klipra, dzięki którym osiągał on prędkość nawet 15 węzłów.
- Nasze dzieło znalazło się w holenderskim katalogu z adnotacją, że jest to „absolutny top wśród okrętów w butelkach” - mówi modelarz.
Na Zachodzie modele w butelkach są niezwykle popularne. Wiele miast zamawia je jako gadżety promocyjne. Bydgoszcz, „miasto na wodzie”, również mogłaby w ten sposób wykorzystać swoje walory.
- Jesteśmy w stanie wykonać modele na przykład barek pływających niegdyś po Kanale Bydgoskim i Brdzie - dodaje pan Wiesław. Czy Bydgoszcz weźmie tę ofertę pod uwagę? Czas pokaże.