54 lata temu żużlowcy Polonii Bydgoszcz znajdowali się w fatalnej sytuacji. Poprzedni sezon skończyli z marnym dorobkiem na ostatnim miejscu w ekstraligowej tabeli. Nie spadli, bo wówczas liczył się bilans dwóch kolejnych sezonów. Do odrabiania strat przystąpili 12 kwietnia 1964 w Gdańsku.
Wiosna roku 1964 nadeszła z opóźnieniem. Tak jak dziś, poloniści nie mieli żadnych możliwości treningu. A przecież, żeby odrobić straty poniesione w poprzednim sezonie i uratować ekstraligowy byt, konieczne było pasmo zwycięstw, także na torach rywali. Dlatego bydgoscy żużlowcy i kibice jechali do Gdańska na pierwszy mecz sezonu 1964 z przysłowiową duszą na ramieniu. Zawody I kolejki, mecz u siebie ze Stalą Rzeszów, musieli przełożyć z uwagi na stan toru. Tymczasem ich rywale błysnęli we Wrocławiu, gdzie pokonali zawsze groźną Spartę 42:36. Nastroje w ekipie polonistów musiały zatem być minorowe.
Początek dla Wybrzeża
Mecz wywołał w Gdańsku ogromne zainteresowanie. Na stadion Wybrzeża przyszło kilkanaście tysięcy kibiców spragnionych wielkich emocji.
Po dwóch pierwszych wyścigach gospodarze prowadzili 8:4. Marian Kaiser i Zbigniew Podlecki byli dla braci Świta-łów nieosiągalni, pewnie także druga linia gdańszczan radziła sobie ze swoimi odpowiednikami z Bydgoszczy. Chwile zwątpienia w szeregi kibiców Wybrzeża wniósł bieg trzeci, w którym Stanisław Kaiser i Roman Wieczorek ulegli Edwardowi Kupczyńskie-mu i Ryszardowi Stachowiako-wi 2:4.
W czwartym wyścigu po raz pierwszy zaprezentował się publiczności Mieczysław Połukard. Jak na pierwszy występ w sezonie po wyleczeniu bardzo ciężkiej kontuzji złamania nogi, wypadł bardzo dobrze, zajął drugie miejsce. Kolejny bieg i kolejne 4:2. Podlecki bez kłopotów pokonał Kupczyńskiego, a Bogdan Berliński objechał Stachowia-ka. 18:12 prowadziło w tym momencie Wybrzeże i kibice w zasadzie zaczęli się zastanawiać, czy goście „wyjdą” z trzydziestki. Szanse na to dawały rezerwy taktyczne, jednak kierownictwo Polonii na razie postanowiło wstrzymać się od ich stosowania.
Kolejne dwa wyścigi nie przyniosły powiększenia przewagi gospodarzy, bowiem zakończyły się remisowo. Na półmetku zawodów wynik brzmiał 24:18 dla gdańszczan, którym jechało się w tej sytuacji lekko, łatwo i przyjemnie.
Jazda numer VIII, drugi start Połukarda. Tym razem bydgoszczanin wygrał start, pierwszy dopadł krawężnika i objął prowadzenie. Za nim w pogoń ruszył Podlecki. Da radę? Na trzecim kółku maszyna polonisty zwolniła, bez przeszkód minęła go reszta stawki. Miejscowi kibice skakali do góry z radości. Dublet dla Wybrzeża i w meczu robi się już wyraźna przewaga 29:19. Do końca tylko pięć biegów. Jeszcze po jednej jeździe mają Marian Kaiser i Podlecki. To już absolutnie niemożliwe, żeby Wybrzeże tego meczu mogło nie wygrać...
Jeszcze lepsze nastroje zapanowały na trybunach po kolejnej odsłonie zawodów. Gdańszczanie wygrali w niej 4:2 i byli do przodu różnicą już 12 „oczek”. Gdyby nawet w każdym z pozostałych biegów przegrywali po 2:4, to i tak jeszcze zwyciężą w całym spotkaniu różnicą 4 punktów - pocieszali się kibice Wybrzeża, notujący wyniki w programach.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>
Nagły zwrot sytuacji
Bieg X. Pierwsza rezerwa ze strony gości, którzy, jak się okazało, jeszcze nie spasowali. Połukard zastąpił Sucheckiego. Ale to nie on odegrał główną rolę w tej jeździe. Mało dotąd widoczny Rajmund Świtała niespodziewanie zaraz po starcie uciekł rywalom. Połukard jechał ostatni. Zapowiadał się remis. Tymczasem pech dopadł tym razem miejscowych. Maszyna Stanisława Kaisera zamilkła na dystansie, a osamotniony Tkocz, zamiast gnać co sił w silniku do przodu, zaczął oglądać się na Połukarda. Na ostatnim łuku słabnący gdańszczanin dał się wyprzedzić. 5:1 dla Polonii, cztery punkty odrobione. Gdańszczanom zostało zatem 8 „oczek” przewagi. Aż 8.
Bardziej ostrożni kibice gospodarzy po kolejnym wyścigu odetchnęli z ulgą. Wstawiony w rezerwie taktycznej Kupczyński z trudem wyprzedził Berlińskiego. Niewiele zatem gościom dało sensacyjne zwycięstwo Norberta Świtały nad Podleckim. 2:4 i sześć punktów przewagi. A do końca tylko dwa biegi.
Trenerowi Bolesławowi Boninowi udało się żużlowców Polonii zmobilizować. W boksie goście dwoił się i troił mechanik Paweł Łabicki, szykujący maszyny do decydującej batalii. Mało kto jednak wierzył, że szala może przechylić się na drugą stronę...
W trakcie przedostatniego biegu kibice gdańscy przecierali oczy. Słabiutki dotąd Suchecki okazał się najszybszy dzięki pomocy w postaci asekuracji ze strony Połukarda, a faworyt miejscowych, starszy z braci Kaiserów, do mety dotarł ostatni. Bydgoszczanie odrobili cztery punkty i Wybrzeże prowadziło już tylko 37:35.
Gdy Polonia finiszowała
Stawka zawodników biorących udział w ostatnim wyścigu gwarantowała niebywałe emocje. Honoru miejscowych bronili Tkocz i Berliński. Naprzeciwko nich stanęła lepiej dysponowana tego dnia para: Norbert Świtała i Kupczyński.
To, co zdawało się nierealne, okazało się prawdziwe. Bydgoszczanie lepiej ruszyli ze startu i, jadąc parą, tylko powiększali przewagę nad bezradnymi zawodnikami Wybrzeża. Ostateczny rezultat spotkania brzmiał zatem 40:38 dla bydgoszczan. 11 punktów to łączny dorobek Norberta Świtały, 10 - Kupczyńskiego, 8 - Rajmunda Świtały, 6 - Połukarda. Cztery „oczka” dla zespołu dorzucił Suchecki, jedno Stachowiak.
„Gdy żużlowcy Polonii finiszowali, gdańszczanie stali w miejscu” - tak obrazowo zatytułował relację z tych zawodów „Głos Wybrzeża”. Dlatego kibice zespołu gospodarzy z zawiedzionymi minami opuszczali stadion. Odwrotna sytuacja zapanowała w boksie przyjezdnych. Tu radości nie było końca. Szczególnie gratulowano Połukardowi, który jak na pierwszy start po kontuzji wypadł rewelacyjnie.
A kibice w Bydgoszczy, kiedy poznali wynik, nie mogli w żaden sposób pojąć, jak mogło dojść do wygranej Polonii.