Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coś na działkach brzydko pachnie

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Dariusz Bloch
Co robią strażnicy miejscy jesienią na działkach? Czego szukają? Nie myśl sobie, prostoduszny człowieku, że szukają bezradnych bezdomnych, potrzebujących pomocy. Oni szukają... śmieci.

Nie ludzkich śmieci, lecz najzwyklejszych odpadków. Czarne mundury niedawno rozpoczęły kontrole, a już osiągnęły błyskotliwy sukces. W ich ręce wpadło ponad sto osób, które mieszkały na działkach i nie złożyły deklaracji śmieciowych. Dyrektor miejskiego Biura Zarządzania Gospodarką Odpadami Komunalnymi przyznaje, że sam widok człowieka w uniformie i urzędowe słowo, które mundurowy głosi, potrafią nawrócić działkowych bałaganiarzy: „Kontrole są skuteczne, bo w 90 procentach wizyta strażnika i pouczenie przynoszą efekt. Wobec pozostałych 10 procent wszczynane jest postępowanie administracyjne. Każdy przypadek rozpatrujemy indywidualnie, ale zwykle naliczana opłata to 20 zł od osoby. Zgodnie z przepisami deklarację należy złożyć w ciągu 14 dni od chwili zamieszkania. Jeśli jednak w trakcie postępowania udowodnimy komuś, że mieszka tam dłużej, to naliczana może być też opłata wstecz”.

Można by przyklasnąć strażnikom i urzędnikom, że tak sprawnie idzie im dyscyplinowanie niepłacących za wywóz śmieci, gdyby w tej samej infomacji, dosłownie akapit dalej, nie znalazło się wyjaśnienie, że osoby, które mieszkają na działkach ROD przez cały rok, czynią to nielegalnie. I nie jest to wcale nowy przepis, o którym czytaty i pisaty urzędnik czy strażnik mogliby jeszcze nie wiedzieć. Zabraniająca stałego zamieszkiwania w altankach i czymkolwiek stojącym wśród grządek ustawa o rodzinnych ogrodach działkowych ma już dwa lata.

Trzeba być człowiekiem, lecz musi to działać w obie strony. Nie może być tak, że dajesz wodę i prąd komuś, kto będzie ci podrzucał śmieci albo spali działkę. - Jarosław Reszka

Czym zatem jest legalna niby opłata za wywóz śmieci, pobierana od osób, które mieszkają na działce nielegalnie? Przepraszam za grube słowo, lecz dla mnie jest to haracz. Płacisz dwie dyszki miesięcznie, a my, strażnicy i urzędnicy, przymykamy oko na to, że zimujesz na działce. Albo się hardo stawiasz, czy też bawisz się ze strażą w chowanego i... No właśnie - dokończenia tego ostatniego zdania w artykule o kontrolach na działkach mi zabrakło. Co późną jesienią czy zimą mogą zrobić strażnicy opornemu dłużnikowi, który nie płacić za wywóz śmieci i nie chce wyprowadzić się z działki? Wyeksmitują go na mróz? Bo jeśli wywiozą go do mieszkania socjalnego, to ściągną na siebie gniew ponad ośmiuset osób, grzecznie czekających w Bydgoszczy w kolejce na marne bo marne, ale zawsze jakieś socjalne cztery kąty. Na domiar złego ludzie przemieszkujący lata na działkach to niekoniecznie alkoholicy czy pozostający na bakier z prawem. To także młode małżeństwa z małymi dziećmi. Wyrzucisz dziecinkę na ulicę, panie strażniku? Pewnie, że nie wyrzucisz, Możesz więc jedynie liczyć na to, że jej tato będzie wolał płacić dwudziestaka i mieć święty spokój z gminną władzą.

Pytanie tylko, czy równie bezproblemowo tato poradzi sobie z zarządem ogrodu działkowego. Prezesi potrafią mieć twardsze serca niż strażnicy i na przykład mogą zamknąć na zimę zawór z wodą. A wtedy masa potrzebnych do wyrzucenia „nieczystości organicznych” może się znacznie zwiększyć.

I nie jest to tylko problem jednej czy dwóch rodzin pomieszkujących na działce. Strażnicy, chodząc ostatnio z kontrolą, ustalili, że tylko w ogrodach na ul. Siedleckiej przez cały rok mieszka 67 osób, zajmujących 26 altanek albo domków. Przy Łochowskiej zaś nielegalnych lokatorów ma około 20 budynków. Widać więc, że do tej pory odkryto ledwie wierzchołek góry lodowej.

A propos góry lodowej, wątpliwości związane ze stałym mieszkaniem na działce nie kończą się na wyrzucaniu śmieci, gdzie się da i korzystaniu z bieżącej wody i kanalizacji zimą, przy użyciu słabo izolowanych rur. Jesienią i zimą te skromne domki trzeba też ogrzać. Czym? Pewnie czym się da. To też musi mieć związek z domowymi śmieciami, które znikają w tajemniczych okolicznościach. I nie tylko o zatrucie działkowego środowiska walka się toczy. To także ryzyko zaczadzenia i pożaru. Rok temu na Szwederowie czad zabił na działkach 67-letniego mężczyznę, a jego partnerkę z trudem odratowano. Nie byli to koczownicy, tylko osoby, które świadomie wybrały życie na działce zamiast mieszkania w bloku. Niestety, na działce wyłączono prąd. Niechciani lokatorzy byli uparci. Mężczyzna kupił agregat prądotwórczy, napędzany benzyną albo ropą. Nie przespali przy nim nawet jednej nocy. Gospodarz zapomniał, że maszynka wytwarza nie tylko prąd, ale i spaliny...

Pamiętam, że po tym wypadku była ostra nagonka na działkowe władze, które tuż przed tragedią wyłączyły na całym terenie prąd. Mnie argumentacja przeciwników mieszkania na działkach nie przekonuje. Owszem, trzeba być człowiekiem, lecz ta zasada musi działać w obie strony. Nie powinno być tak, że udostępniasz wodę, prąd i szambo komuś, kto w rewanżu będzie ci podrzucał śmieci albo i spali działkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!