W Business Centre Club odbyła się debata pt. „Miejsce żużla na sportowej mapie Polski - jego szanse i perspektywy”.
<!** Image 2 align=none alt="Image 201670" sub="Na zdjęciu od lewej: Robert Dowhan, Wojciech Fibak, Tomasz Półgrabski, Zbigniew Boniek, Tomasz Lis i Andrzej Witkowski [Fot.: Łukasz Trzeszczkowski]">Uczestniczyło w niej wielu luminarzy polskiego sportu - nie tylko ze środowisk żużlowych.
Wojciech Stępniewski, szef Speedway Ekstraligi, zaznaczył, że zniesienie obowiązującego KSM znacznie poprawi budżety polskich klubów, a zawody przyciągną więcej kibiców.
- Uważam, że wolny rynek jest w stanie w sposób prosty i logiczny uporządkować sprawy finansowe. Wówczas KSM nie do końca spełnia swoją rolę, jeśli chodzi o sprawy ekonomiczne. Jest to uregulowanie sportowe, natomiast jest to też uregulowanie, które powoduje, że cały czas równamy do słabszych drużyn, obniżając ten KSM - uważa Stępniewski.<!** reklama>
Szef Speedway Ekstraligi jest zdania, że ciągłe obniżanie limitu KSM spowoduje zmniejszenie atrakcyjności sportu żużlowego w Polsce, co wpłynie na frekwencję na stadionach. Stępniewski jako przykład podaje sytuację ligi angielskiej.
- Poprzez obniżanie KSM w lidze angielskiej, która jeszcze 20 lat temu była najsilniejszą ligą na świecie, mamy dziś sytuację, w której nie jest pewne, czy telewizja Sky Sports będzie chciała ten żużel pokazywać. Jest to liga, gdzie występuje jeden lider i głębokie rezerwy - właśnie przez średnie meczowe. Polska liga od kilku lat jest najmocniejsza na świecie, więc słabsze drużyny powinno się równać do najlepszych. Wiele mówiło się o tym, ze Azoty Tauron nie otrzymają licencji, bo na półtora tygodnia przed procesem licencyjnym klub ten miał długi. Zarząd wszystko jednak spłacił i otrzymał licencję bezwarunkową już w pierwszym terminie - dodał.
Z problemami finansowymi mierzy się wiele klubów. By uchronić się przed długami, działacze Polonii Bydgoszcz zaciągnęli kredyt. Stępniewski pochwala takie rozwiązanie.
- Pozyskiwanie kapitału jest również możliwe z banku. Jeśli ktoś podpisuje umowę kredytową, to ma świadomość, że za chwilę będzie musiał te pieniądze z odsetkami zwrócić. Sądzę, że po drugiej stronie mamy do czynienia z ludźmi rozsądnymi, którzy planują tego typu wydatki i pomoc zewnętrzną, jeśli chodzi o pozyskiwanie kapitału - skomentował były sternik drużyny z Torunia.
Jednym z gości debaty był Zbigniew Boniek. Legenda polskiej piłki nie kryje swojej sympatii do sportu żużlowego.
- Przede wszystkim dziękuję za zaproszenie. Przyszedłem tu jako prezes PZPN i miłośnik żużla. Muszę powiedzieć, że ten rok wcale nie był taki zły. Faza play off była znakomita, ponieważ stadiony były pełne. Owszem, zdarzyło się to, co nie powinno sie zdarzyć w Toruniu przed meczem półfinałowym (spotkanie Unibax Toruń - Azoty Tauron Tarnów - przyp. red.). Same finały pomiędzy drużynami z Tarnowa i Gorzowa oraz wiele meczów były dobre - powiedział „Zibi”.
Boniek zaznacza, że nawet gdy przebywa poza granicami Polski, sport żużlowy nie idzie w odstawkę. - Podstawowe pytanie to, co zrobić, by tak piękną dyscyplinę sportu oglądało więcej ludzi w sezonie zasadniczym.
Obecny prezes PZPN zwrócił również uwagę na to, że aby żużel był atrakcyjny dla odbiorcy, musi dostarczać emocji. Zdaniem Bońka najważniejsze jest, by drużyny były wyrównane, a na torze nie brakowało walki.
- Sam żużel jest fantastycznym sportem. Najgorsze dla żużla jest, jak padają wyniki typu 60:30. Sama idea tego sportu jest wspaniała. Najlepsze czasy to te, w których drużyny były zbudowane tak, że były wyrównane. Z kolei, gdy jeździ się „gęsiego”, to ten sport traci na wartości. Chociaż ja na każdy żużel lubię patrzeć. Jestem z Bydgoszczy, a kto jest z Bydgoszczy, ten kocha sport. Problem dla żużla, jak i całego polskiego sportu, to pieniądze. Nad tym trzeba też popracować. Choć dla żużla najważniejsze jest to, żeby zawody były interesujące dla kibica. Nie może być takich meczów, w których gra toczy się do jednej bramki, bo potem to nikogo nie rajcuje - zakończył Boniek.
Z kolei prezes Polskiego Związku Motorowego, Andrzej Witkowski, poruszył, m.in., kwestie spadającej frekwencji.
- To prawda, że frekwencja spada i myślę, że nie ma jednej przyczyny takiego zjawiska. Mogę powiedzieć, że frekwencja wzrasta, ale przed telewizorami. Mamy badania oglądalności Ekstraligi i w roku 2012 więcej ludzi oglądało rozgrywki ekstraligi żużlowej niż w 2011 - przyznał. - Chcę także poinformować, że wszystkie pieniądze, które otrzymuje Ekstraliga za prawa do transmisji, zostały podzielone na dziesięć klubów. Podkreślam również, że Polski Związek Motorowy otrzymuje z tego 5 proc. - dodał. (www.sportowefakty.pl)