Eksperci podkreślają, że dzisiejsze sekty skupiają tych, którzy mogą przynieść im zysk. Dzieci się więc nie nadają. Ale kiedyś dorosną, dlatego werbowanie zaczyna się już w szkole - to argument tych, którzy potępiają kulturę New Age.
<!** Image 3 align=none alt="Image 201797" sub="Członkami sekt zostają najczęściej dorośli, ale dużą grupę poszkodowanych stanowią także uczniowie i studenci. Szacuje się, że 5 spośród 100 członków sekt to dzieci. [Fot. thinkstock]">- Sekty to fenomen manipulacji psychiką, zresztą znaczące jest już to, że w Europie odchodzi się od używania słowa „sekta”, mówi się łagodnie: „nowa forma życia społecznego” - dowodził profesor Maciej Szostak, psycholog kryminalny z Uniwersytetu Wrocławskiego, na konferencji „Dzieci i młodzież jako ofiary sekt”, zorganizowanej przez Urząd Marszałkowski w Toruniu. - Prawo niedostatecznie reguluje ten obszar, bo trudno w paragrafy ująć kwestie związane z psychiką. <!** reklama>Problem sekt nie jest problemem dzieci, bo dziś sekta to biznes albo psychopatologia, a w tych dziedzinach lepiej „sprawdzają się” dorośli nowi członkowie. Istnieje jednak zagrożenie, którego nie dostrzegamy - problem dzieci urodzonych w sektach, dzieci ich członków. Specjaliści, którzy mieli okazję zetknąć się z takimi ofiarami, podkreślają, że to ludzie bez tożsamości, osoby z dużymi brakami w wychowaniu, pozbawione świadomości społecznej, ludzie, których trzeba uczyć żyć: zarabiać, chodzić do kina, nawiązywać przyjaźnie, a także posłać do szkoły...
Najczęściej osobami poszkodowanymi w sektach są dorośli (między 30. a 40. rokiem życia), nieco mniejszą grupę stanowią osoby w wieku 18-30 lat. Dzieci w sektach jest od 2 do 5 proc. Często trafiają do nich przypadkiem, za sprawą zwerbowanych rodziców. Młodzi ludzie to równocześnie bardzo łatwy łup dla grup psychomanipulacyjnych, do których przyłącza się wielu uczniów szkół ponadgimnazjalnych i studentów. Specjaliści, głównie ci związani ze środowiskiem kościelnym, winą obarczają New Age, czyli - w skrócie - alternatywny wobec tradycyjnego ruch kulturowy, którego symbolami, dla jego przeciwników, są czary i magia.
- W filmach, bajkach, czasopismach, komiksach, a nawet na półkach z zabawkami można znaleźć mnóstwo symboli i instruktaży, uczących dzieci technik okultystycznych - mówi Małgorzata Więczkowska, pedagożka, prowadząca portal edukacjamedialna.pl. - Jeśli dziecko widzi, że bohaterka filmu kreśli krwią pentagram, to powtarza tę czynność, gdy mama zachęca je, by coś narysowało kredkami; malec jest przekonany, że to zabawa, że nie robi nic złego. Tego właśnie uczy się dzieci poprzez umieszczanie tego typu symboli w mediach i książkach - mają je odwrażliwić i przyzwyczaić do obecności odwróconych krzyży, jednorożców i motyli. Wiele z takich symboli to emblematy różnych sekt. Nieświadome dziecko zakłada wisiorek ze znanym z komiksu symbolem, a osoba werbująca szybko wyciąga wniosek - z takim łatwiej będzie nawiązać kontakt. I ten kontakt rozpoczyna, a to już wielkie zagrożenie.
Podobnie takie zabawy ocenia Małgorzata Nawrocka, warszawska pisarka, autorka około 60 książek dla dzieci i powieści antymagicznych. - Weźmy choćby „Harrego Pottera” i „Zmierzch” - mówiła na wspomnianej konferencji - mamy tam teorię bezpiecznego kosmosu w czystej postaci, kult mocy, jest mowa o samozbawieniu. Zastanówmy się, jak te idee wpływają na młodego, nieukształtowanego człowieka, któremu mówi się: „sukces nie wynika z pracy, jest dany przez moce z zewnątrz i należy się nam bezspornie”.
- Rzeczywiście, przyzwyczajanie do symboli okultystycznych jest złe, ale nieświadoma zabawa nie może prowadzić do opętania - odpiera te argumenty doktor Agnieszka Lisiecka-Bednarczyk, pedagożka z Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach we Wrocławiu. - Przyznaję się: w życiu zabiłam mnóstwo ludzi - podczas zabawy. Czy to znaczy, że naprawdę sięgnę po broń? Proszę sobie wyobrazić przerażenie rodziców poprzednich pokoleń. Ich dzieci widziały okrucieństwo wojny, a po jej zakończeniu na podwórkach bawiły się właśnie w wojnę. Przecież to nie znaczy, że za tą wojną tęskniły, że jej chciały.
Do ośrodków pomocowych zgłaszają się rodzice, którzy widzą, że „coś z dzieckiem jest nie tak” - staje się agresywne, ucieka z domu. To często pierwsze oznaki tego, że młody człowiek wpadł w sekciarskie towarzystwo. Dzieci, które cierpią z powodu zniewolenia w sektach, to także te, których rodzice stali się członkami grup i stracili kontakt z bliskimi, przestali łożyć na ich utrzymanie, zerwali kontakt, rozwiedli się. Najbliżsi osoby, która jest członkiem sekty, są od niej współuzależnieni i wymagają specjalistycznej pomocy.