Na pierwsze spotkanie z cyklu Wolne Sesje Obywatelskie zaprosiło mieszkańców Bydgoskie Forum Obywatelskie. Temat był gorący: „Reforma oświaty w Bydgoszczy. Co czeka nasze dzieci w nowym roku szkolnym?”.
O nowej sieci szkół i kosztach, jakie poniesie ratusz, mówiła Iwona Waszkiewicz, zastępca prezydenta Bydgoszczy: - Na opracowanie tej sieci mieliśmy bardzo mało czasu. Tworząc ją, uwzględniliśmy m.in. demografię, bliskość szkoły dla ucznia, a nawet nowe mieszkania na poszczególnych osiedlach. W sumie aż 23 szkoły podstawowe zmienią swoje obwody. Tylko na samą adaptację budynków w kolejnych trzech latach wydamy 9 mln zł, w tym roku będzie to kwota 4,5 mln zł. Do tego trzeba doliczyć koszty odpraw dla nauczycieli. Miasto ma pewne oszczędności, ale i tak trzeba będzie zrezygnować z niektórych inwestycji. Co prawda uruchomiono środki z rezerwy subwencji oświatowej, ale będą to kwoty rzędu 100-150 tys. zł z przeznaczeniem na przystosowanie budynków do potrzeb dzieci, które pójdą do klas I.
Jesteś dobry z geografii? To na pewno znasz te miejscowości w regionie [QUIZ]
Uczestnicy debaty pytali też o sytuację nauczycieli. - Jest źle - przyznała Mirosława Kaczyńska, prezes Oddziału ZNP w Bydgoszczy. - Pracę może stracić nawet 100-110 osób i to nie tylko tych z wygaszanych gimnazjów. Dotychczas w Miejskim Banku Nauczycieli zarejestrowanych zostało 89 pedagogów, którzy od września nie będą zatrudnieni w placówkach oświatowych (w tym 36 osób ma umowy na czas określony). Wśród nich najwięcej jest polonistów, anglistów, wuefistów i nauczycieli nauczania początkowego. W tym ostatnim przypadku to efekt wdrażania reformy oświaty, cofnięcia 6-latków ze szkół i nakładającego się na to niżu demograficznego. W banku jest też ponad 160 nauczycieli zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin. Około 25 z nich ma pracować w wymiarze poniżej pół etatu, np. po 4-5 godzin, a to oznacza niskie zarobki. Pewnie niektórzy zdecydują się przyjąć te warunki, by nie wypaść z obiegu. Jest też spora grupa nauczycieli, którzy odejdą na emeryturę. No i osoby po 55. roku życia, które, by dotrwać do emerytury, planują przejść na świadczenia kompensacyjne.
Baseny w wakacje będą darmowe... jeżeli będą otwarte
Z sali padały też pytania o podstawę programową i o to, czego uczyć się będą dzieci i młodzież. - Reforma jest przeprowadzana w pośpiechu, by samorządy się na niej wyłożyły tuż przed wyborami - mówiła Anna Dzierzgowska, nauczycielka historii z Warszawy i zarazem współzałożycielka Społecznego Monitora Edukacji. - Zabrakło czasu na głębsze przemyślenie, czego chcemy nauczyć dzieci i młodzież. Celem reformy jest doprowadzenie do wcześniejszej selekcji uczniów, by na studia dostawali się najlepsi. A co z uczniami przeciętnymi czy mniej zdolnymi? Nacisk kładzie się na historię, biologię, a zapomniano o matematyce.
- Dzieciom z mniejszych środowisk trudniej będzie się wybić - podkreślała z kolei prof. UKW dr hab. Maria Deptuła. - Uczniowie z rodzin lepiej sytuowanych, gdzie rodzice są wykształceni, osiągają lepsze wyniki w nauce. Potwierdzają to badania naukowe. Ponadto skrócenie obowiązkowego kształcenia przyniesie wszystkim straty.
- Czy są jakieś pozytywne strony tej reformy? - pytali zebrani.
- Ja ich nie widzę - oznajmiła prof. Maria Deptuła.
- No może jeden - stwierdziła Iwona Waszkiewicz. - To zmiana ramowego planu nauczania i nowa podstawa programowa z informatyki, którą rozpoczęła poprzednia ekipa rządząca. Dobrze, że chociaż tego nie wyrzucono do kosza.
- Jest jeszcze inny plus - dodała Mirosława Kaczyńska. - Jeszcze nigdy nauczyciele i rodzice nie byli tak zintegrowani.
ZOBACZ
Bydgoski budżet obywatelski. Co zgłosili mieszkańcy?