Donald Tusk zapowiada, że nowy rząd będzie chronił Polaków przed skutkami kryzysu, ale i tak codzienne życie będzie nas kosztowało drożej niż teraz.
Przede wszystkim więcej będziemy płacić za paliwa. Na początku roku wchodzi bowiem w życie podwyżka akcyzy, dostosowująca polskie stawki do unijnych dyrektyw.
To sprawi, że do budżetu państwa wpłynie dodatkowo 2,2 mld zł. Ta kwota prawie w całości pochodzić będzie z wyższej akcyzy na olej napędowy. Jego cena na stacjach benzynowych może wzrosnąć tylko z tego powodu nawet o 15 gr za litr. Trudna do oszacowania jest natomiast skala ewentualnego wzrostu ceny paliw silnikowych, również benzyny, na skutek osłabienia złotego wobec innych walut.
Chociaż ceny ropy na światowych rynkach szczególnie mocno nie szaleją, to i tak za paliwo płacimy coraz więcej. Jeszcze niedawno magiczną, „nieprzekraczalną” granicą cenową w przypadku paliw było 5 zł za litr. Teraz okazuje się, że za parę miesięcy może paść kolejna psychologiczna granica - 6 zł.
Według BM Reflex, w pierwszych dniach stycznia olej napędowy może kosztować nawet 5,70-580 zł za litr, natomiast benzyna 5,50-5,60 zł. Eksperci paliwowi twierdzą, że diesel odtąd już na stałe będzie droższy od benzyny 95 nawet o kilkanaście groszy. Wyższe ceny paliw przekładają się na zwiększenie kosztów działalności gospodarczej i transportu, a to z kolei na ceny artykułów przemysłowych i żywności.
<!** reklama>Musimy się też liczyć ze wzrostem cen innych nośników energii: węgla i gazu oraz prądu elektrycznego i ciepła. Jak szacuje „Rzeczpospolita”, rachunki za prąd mogą wzrosnąć o 50 zł rocznie, a za ogrzewanie o 80 zł. Kopalnie zapowiadają, że węgiel w przyszłym roku może być droższy nawet o 20 proc. niż teraz. Nie wiadomo jednak, czy zdecydują się na tak znaczną podwyżkę w sytuacji, kiedy muszą się zmagać z coraz większą konkurencją w postaci węgla z importu. Ze wzrostem cen węgla trzeba się jednak liczyć. Aż 80 proc. mieszkań w naszym kraju ogrzewanych jest przez ciepłownie opalane węglem.
Ważą się losy cen gazu ziemnego. PGNiG złożyło w Urzędzie Regulacji Energetyki wniosek taryfowy na I kwartał 2012 r. Szczegóły nie są znane, ale z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że firma chciałaby dużej podwyżki cen gazu. Zgody na podwyżkę jeszcze nie ma, ale nawet gdy zostanie wydana, z pewnością nie będzie ona aż tak dotkliwa.
Podobne wnioski w URE złożyli dostawcy energii elektrycznej. Chcą oni wzrostu cen w przyszłym roku od 8,4 do nawet 17,9 proc. Należy jednak zaznaczyć, że sama taryfa stanowi tylko połowę należności, którą płacą odbiorcy. W 2011 r. nasze rachunki za prąd wzrosły z 3,8 do 7,4 proc.
