Odór niemytych ciał i nieprzetrawionego alkoholu wita podróżnych w poczekalni Dworca PKP Bydgoszcz Główna. Bezdomni uciekają tam przed mrozem.
<!** Image 2 align=right alt="Image 106254" sub="Dobrze ogrzana poczekalnia na bydgoskim Dworcu Głównym PKP, to ulubione miejsce wielu bezdomnych. Fot. Dariusz Bloch">Sławek ma 31 lat i jak mówi, „dziecko w drodze”. Na wstępie pyta, ile dostanie za „wywiad” dla gazety. Odpowiadamy, że nic, ale najwidoczniej Sławek ma dobry humor, bo zgadza się na rozmowę. - Będę szczery. Trafiłem tu przez alkohol. Miałem dziewczynę na Bocianowie, ale się rozstaliśmy. Z zawodu jestem blacharzem, więc jak nie piłem, to praca była o, tak - Sławek pstryka palcami. A teraz popija piwo w poczekalni bydgoskiego dworca. Jada w dworcowym bufecie. Pieniądze zdobywa od ludzi. (- Zawsze trzeba grzecznie poprosić - zaznacza.). Nocuje po klatkach schodowych, w pociągach stojących na bocznicach. To jego dopiero drugi tydzień bezdomności, więc jeszcze nie zdążył zarosnąć. Jego starsi stażem koledzy wyglądają znacznie gorzej.
Zalegli w liściach
W poczekalni jest ciepło, nieliczni podróżni dzielą to lokum ze stałymi „rezydentami”. Nie wszyscy przebywający tu bezdomni są trzeźwi. Część cierpi na różne dolegliwości, przede wszystkim skórne. Niektórzy pochrapują, inni wpatrują się w nieokreślony punkt przestrzeni. Zachowują się spokojnie, tylko ten zapach... trudny do wytrzymania dla nieprzyzwyczajonych. Mieszanina oparów alkoholu i woni niemytych ciał. - Nie przeszkadza mi to specjalnie. Kiedyś pracowałem na kolei. Przyjechałem z Warlubia po bilet, a teraz czekam na pociąg do domu - mówi siedzący naprzeciwko grupki bezdomnych pan Roman. - Na samym dworcu koczuje ponad 20 osób bezdomnych. Część przebywa w poczekalni, a inni jak mówią, „pracują” przy kasach, prosząc ludzi o pieniądze. Nazywają to „wyrywką” - mówi strażnik miejski, Michał Magdziński. Razem z nim i starszym strażnikiem Januszem Lemke zajeżdżamy na targowisko u zbiegu ulic Czerkaskiej i Grabowej na osiedlu Leśnym. Tutaj dwie blaszane budki upatrzyło sobie troje bezdomnych: dwóch mężczyzn i kobieta. Blaszaki są zamknięte na kłódki, ale przez szpary w drzwiach widać legowiska. Za budkami szafka, w której leżą zmrożone na kość mięso i pierożki. Lodówka niewymagająca zasilania. - Widać są teraz na mieście - wyjaśnia Janusz Lemke.
<!** Image 3 align=right alt="Image 106254" sub="Strażnicy miejscy codziennie mają pełne ręce roboty i reagują na wszystkie wezwania mieszkańców Fot. Dariusz Bloch">Strażnicy nieustannie wzywani są przez mieszkańców do bezdomnych, którzy przebywają na klatkach schodowych. Wczoraj, krótko przed spotkaniem z nami, municypalni zabrali z bloku przy Curie-Skłodowskiej 28a kompletnie pijanego człowieka - miał około 4 promili alkoholu we krwi. Taki delikwent nie ma prawa przeżyć nocy przy obecnie panujących temperaturach. Niedaleko stadionu „Polonii” mundurowi znaleźli trzech panów, którzy upiwszy się, zalegli w liściach. Interwencja straży uratowała im życie. Tylko w niedzielę radiowóz straży miejskiej dowiózł do izby wytrzeźwień sześciu bezdomnych.
Strażnicy skarżą się tylko na rygorystyczne kryteria przyjęć do Centrum Pomocy Bezdomnym przy ul. Fordońskiej 422. - Kierownictwo wymaga badań lekarskich. Ostatnio z jednym z mężczyzn spędziliśmy trzy godziny w szpitalu, po czym w schronisku usłyszeliśmy, że musi być jeszcze przebadany psychiatrycznie. Zabraliśmy go na Kurpińskiego. Na szczęście, nie musieliśmy już wracać na Fordońską, bo karetka zabrała go od razu na leczenie do Świecia - opowiada Janusz Lemke.
<!** reklama>Mimo że w kraju są noclegownie, które w czas siarczystych mrozów przyjmują bezdomnych „na gazie”, w Bydgoszczy taka osoba z noclegowni odejdzie z kwitkiem. Ale nie bez opieki, bo odwożona jest do Izby Wytrzeźwień na ul. Przemysłową.
Kompleksowa pomoc
- Osoba, która do nas trafia, musi być trzeźwa i mieć zaświadczenie od lekarza, że może przebywać w schronisku. Wynika to z przepisów prawa. Na początku lat 90. naszemu pracownikowi zrobiło się żal nietrzeźwego człowieka. Przyjął go o dwunastej w nocy, a o 4 nad ranem ten człowiek już nie żył. Pracownik usłyszał prokuratorski zarzut. Nie możemy narażać podopiecznych na niebezpieczeństwo, a siebie na ryzyko odpowiedzialności karnej - mówi Maciej Zabielski, kierownik Centrum Pomocy Bezdomnym. Wczoraj przebywało tam 161 osób. Placówka ma przygotowane miejsca dla 190 osób. Gdy zajdzie potrzeba, łóżka można wstawić do świetlicy. Bezdomny ma tu zapewnione spanie, ciepłą kąpiel i wyżywienie. Osoby, które spędzają tu więcej niż kilka dni, są obejmowane pomocą socjalną, łącznie z wyrobieniem dokumentów i znalezieniem stałego zajęcia.