Początek sezonu może być dla chemików, którzy awansowali o klasę wyżej w miejsce Rol.Ko Konojady, dość trudny. Przed nimi wyjazd do Kalisza, a później gościć będą Sokoła Kleczew, który co roku plasował się w czołówce III ligi.
W sobotę kilkuset kibiców liczyło na udany początek, lecz goście, którzy jeszcze niedawno bili się o drugą ligę, przewyższali gospodarzy pod kilkoma względami, głównie fizycznie.
Już po 15 minutach było 0:1, a na listę strzelców wpisał się mierzący 199 cm i ważący 95 kg Łukasz Stasiak.
- Jeszcze nigdy w życiu nie grałem przeciwko takiemu napastnikowi - nie ukrywał po meczu bydgoski środkowy obrońca Adrian Raszka.
Chemicy próbowali skonstruować akcje, ale nic nie mogli wskórać. Piłka po uderzeniach Dawida Janickiego i Szymona Maziarza przelatywała obok bramki.
W drugiej części bydgoszczanie próbowali odważniej zaatakować bramkę gości, ale dalej brakowało dokładności. Kiedy kibice wierzyli, że jeszcze może paść bramka na wagę remisu, goście trafili po raz drugi i ustalili końcowy wynik.
Powiedzieli po meczu:
Piotr Gruszka (trener Chemika): - W pierwszej połowie mogliśmy zagrać bardziej zdecydowanie. Tymczasem kibice oglądali z naszej strony dużo bojaźliwości. W drugiej było lepiej. Mam więc nadzieje, że w kolejnych spotkaniach nasza gra ulegnie poprawie.
Adrian Raszka (obrońca Chemika): - O naszej porażce zadecydowały pojedyncze błędy. W drugiej części wyglądało, że coś strzelimy. Wierzyłem, że ta sztuka uda się choćby po stałym fragmencie. Niestety, tylko dwadzieścia minut wyglądało z naszej strony dobrze.
Robert Frasz (obrońca Chemika): - Zgadzam się, że na początku zagraliśmy mało odważnie. Może wynikało to z tego, iż nasza drużyna jest w przebudowie. W III lidze nie jest łatwo.