https://expressbydgoski.pl
reklama
II tura wyborów - pasek artykułowy

Chcieliście spokoju, no to go macie

Przemysław Łuczak
Noty za styl są wysokie. Rząd Donalda Tuska wciąż korzysta z premii przyznanej mu przez wyborców za odsunięcie od władzy PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Ale to zaufanie zdaje się powoli wyczerpywać.

Noty za styl są wysokie. Rząd Donalda Tuska wciąż korzysta z premii przyznanej mu przez wyborców za odsunięcie od władzy PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Ale to zaufanie zdaje się powoli wyczerpywać.

<!** Image 2 align=right alt="Image 100383" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">Według CBOS, Donalda Tuska popiera 41 proc. badanych. Można rzec - tylko, bowiem w styczniu swoje nadzieje z jego gabinetem wiązało aż 58 proc. Polaków.

Rzesza rozczarowanych efektami obecnych rządów i znużonych przedłużającym się czekaniem na konkrety stale rośnie. Zwłaszcza że coraz częściej pojawiają się rysy na gładkim, zdawałoby się, wizerunku premiera i jego ministrów. Wojna z PZPN, w której rząd ucieka się do niekoniecznie czystych chwytów, świński ryj dla piłkarskich działaczy przywleczony do telewizyjnego studia przez posła Palikota czy „latawcowa” awantura z prezydentem, to tylko przypadkowy wybór sygnałów, podchwytywanych przez opozycję i wyborców, a świadczących, że nawet najlepszy PR nie wszystko potrafi przekuć w sukces.

Braku reform nie da się tłumaczyć jedynie groźbami wetowania ważnych ustaw przez prezydenta. Na razie Lech Kaczyński skutecznie użył swojej strategicznej broni tylko raz, doprowadzając do odrzucenia zmian w mediach publicznych. Ale pakiet ustaw zdrowotnych, emerytury pomostowe czy ustawy umożliwiające wejście do strefy euro prawie na pewno czeka taki sam los. Październikowa ofensywa koalicji, która przedłożyła posłom kilkadziesiąt projektów ustaw może okazać się spóźniona, by zmienić obraz rządu.

<!** reklama>PO nie opuszcza jednak dobre samopoczucie. - To był rok ciężkiej pracy, która zaczyna przynosić efekty - uważa marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. - Koalicja PO i PSL podjęła dwa niezwykle trudne zadania: reformę systemu ochrony zdrowia i systemu emerytalnego. Wykonane zostało także zobowiązanie wycofania polskich żołnierzy z Iraku.

Opozycja: to jest stracony rok

- Kiedy byliśmy u władzy, było nerwowo, ludzie tego nie wytrzymali i przegraliśmy wybory - mówi Andrzej Walkowiak, poseł PiS. - Ale przynajmniej mieliśmy jakąś wizję państwa. Teraz miał być cud gospodarczy. Polacy mieli wracać do kraju budować drugą Irlandię. I będą wracać, chociaż nie o takich okolicznościach myślał premier. Mijający rok był okresem kompletnego nieróbstwa rządu. Dopiero ostatnio gwałtownie zaczęło się coś dziać. Sejm zasypano projektami ustaw, ale te dotyczące przymusowej komercjalizacji służby zdrowia czy systemu emerytur pomostowych są fatalne. Co gorsza, na to wszystko nakłada się globalny kryzys i sytuacja w naszym kraju powoli robi się nieprzewidywalna. Tymczasem rząd stara się zaklinać rzeczywistość, mimo że gołym okiem widać skutki kryzysu.

Skupienie się przez partie rządzące na budowaniu swego wizerunku - o tym mówi również Jerzy Wenderlich, poseł opozycyjnego SLD: - Te wyścigi samolotowe Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego świadczą, że obaj szukają popularności poprzez cyrkowe zagrywki. Żaden nie podjął natomiast konkretnych działań w obliczu kryzysu. Rząd nie uporządkował problemów środowiska oświatowego czy służby zdrowia. W PO mieli być sami specjaliści od gospodarki, a tymczasem z rządu musiał odejść wybitny ekonomista Stanisław Gomułka mający zreformować finanse publiczne.

Kryzys, którego nie ma

Rządowe podejście do kryzysu gospodarczego budzi zastrzeżenia nie tylko ze strony opozycji, lecz także biznesu. Rozczarowania efektami poniedziałkowego spotkania Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim nie krył Arkadiusz Protas, wiceprezes BCC. Przedsiębiorcy spodziewali się przynajmniej porozumienia w sprawie terminu wejścia Polski do strefy euro oraz korekty budżetu. Ministrowie natomiast powtarzają, że nie ma u nas kryzysu, a najgłośniej robi to wicepremier Waldemar Pawlak: - W Polsce nie ma realnego kryzysu - utrzymuje. - A osłabienie złotówki wywiera zbawienny wpływ na naszą gospodarkę, bo „promuje eksport, powstrzymuje import”, hamując spowolnienie gospodarcze.

Tymczasem premier tego samego dnia zapewniał, że wie, jak zabezpieczyć Polskę przed kryzysem, którego rzekomo nie ma. Lekiem ma być większa dyscyplina finansowa, ułatwienia dla przedsiębiorców i likwidacja przywilejów emerytalnych. Bez cięć emerytur pomostowych rząd nie widzi możliwości uzdrowienia finansów publicznych. Kosztują one bowiem co najmniej 15 mld zł rocznie. Premierowi jednak nie przeszkadza, że dla koalicji z PSL zaniechał reformy KRUS, co tylko w przyszłym roku kosztować będzie prawie 18 mld zł. Nawet się nie zająknie, że na specjalne uprawnienia emerytalne m.in. dla wojska, policji, sędziów i prokuratorów rocznie potrzeba ponad 5 mld zł. Ten relatywizm uniemożliwia rządowi porozumienie ze związkami zawodowymi w sprawie emerytur pomostowych.

Więcej reform nie będzie?

Gdyby w Polsce miała sprawdzić się teoria noblisty w dziedzinie ekonomii, Miltona Friedmana, zajmującego się mechanizmami rządzenia współczesnym państwem, poważnych reform rząd Tuska już nie przeprowadzi. Zadziała bowiem zasada „tyrania status quo”, według której do ich zapoczątkowania powinno dojść w czasie pierwszych 6, a najwyżej 10 miesięcy. Później górę biorą polityczne kalkulacje, obliczone na utrzymanie się przy władzy, a w naszym przypadku także na wybory prezydenckie. Dlatego wciąż pozostajemy bez koniecznych reform: finansów publicznych (bez tego o euro możemy sobie tylko pogadać), emerytur czy służby zdrowia, a prywatyzacja, wbrew zapowiedziom, nie została wznowiona po PiS-owskim zastoju. PO zrezygnowała z wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych i podatku liniowego, zniesienia podatku Belki oraz utrzymała finansowanie partii politycznych z budżetu. Zamiast poważnych reform, zdaniem części komentatorów, zafundowała nam rok spokojnego słoneczka, w czym pobrzmiewa echo wiosennej wycieczki Donalda Tuska do Ameryki Południowej.

Grzechy poprzedników

- Rządy PO były traktowane na początku z ogromną nadzieją nie tylko na zmianę atmosfery i stylu rządzenia, lecz również z oczekiwaniem wysokiej jakości merytorycznej działań i porządnego poziomu kompetencji ministrów - tak podsumowuje upływający rok prof. dr hab. Roman Bäcker, politolog z UMK. - Realne stało się tylko to pierwsze. Rzeczywiście, są to spokojne rządy, bez kontrowersyjnych i bulwersujacych posunięć. Jednocześnie jednak są to rządy obciążone wszystkimi grzechami poprzednich rządów w Polsce. Tak więc mamy do czynienia z nieudolnością kompetencyjną, brakiem wielu reform, a jeżeli już proponuje się zmiany, to są one bardzo nieudolnie wprowadzane. W rządzie jest wiele osób, które wykazują się niekompetencją i mimo to nie są zwalniane ze stanowisk. To powoduje, że efektywność pracy rządu jest bardzo niska, nie tylko na poziomie kompetencyjnym, ale i wykonawczym.

Wybrane dla Ciebie

Bydgoszcz vs. Toruń - zakład prezydentów o frekwencję w wyborach. Głosowanie trwa

Bydgoszcz vs. Toruń - zakład prezydentów o frekwencję w wyborach. Głosowanie trwa

Mnóstwo atrakcji z okazji Bydgoskiego Dnia Dziecka. Mamy zdjęcia ze Starego Rynku

Mnóstwo atrakcji z okazji Bydgoskiego Dnia Dziecka. Mamy zdjęcia ze Starego Rynku

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski