„Szacujemy, że cena bochenka chleba już niebawem sięgnie 8‒10 zł. To samo będzie z drobiem, wieprzowiną i wołowiną, która zdrożeje radykalnie, o 30‒40 proc.” – mówi Dziennikowi Gazecie Prawnej z 16 sierpnia Marcin Bustowski, przewodniczący Związku Zawodowego Rolników Rzeczpospolitej „Solidarni”.
Na początku sierpnia pisaliśmy tutaj:
„Skokowy wzrost cen masła i jaj mamy za sobą. W obu przypadkach wywołały je czynniki losowe, a w takich przypadkach drożyzna jest przejściowa. Gorzej jest gdy na rynkach rosną ceny głównych „surowców” do produkcji żywności: pszenicy, kukurydzy, a także mięsa. W przypadku towarów importowanych oraz marży kupców – dodatkowo ceny walut. Słaby złoty podwyższa ceny importowanych artykułów, zwiększa też ceny paliw, a w konsekwencji transport, który w handlu odgrywa kluczową rolę.
Niestety, w najbliższych miesiącach będziemy mieli kumulację tych wszystkich złych trendów.
Już wiadomo (szacunek GUS), że zbiory pszenicy w Polsce będą o 16 proc. niższe niż przed rokiem. Na giełdach światowych ceny pszenicy i kukurydzy biją rekordy – są najwyższe od trzech lat.
Mięso drożeje w Polsce drugi rok z rzędu. Ceny wołowiny są najwyższe w historii. Uśrednione ceny mięsa (uwzględniające wieprzowinę, wołowiną i drób) od 2015 roku wzrosły o 12 proc.
A byłoby jeszcze gorzej gdyby nie choroba (afrykański pomór świń), z powodu której wybijane są stada i jest duża podaż wieprzowiny. Gdy sytuacja się unormuje, jej ceny gwałtownie wzrosną i dynamiką dorównają niestety wołowinie”.