[break]
Bydgoszcz Krótko po godzinie 9 rano lekko przygarbiony mężczyzna z rękoma skutymi kajdankami nadszedł w asyście policyjnego konwoju. To 47-letni Sławomir G., oskarżony o zabójstwo 22-letniej Joanny S.
Wygląda trochę jak podstarzały hipis. Ma na sobie rozpięty ciemny polar i dżinsy. Mimo że zaczyna już łysieć, zapuścił włosy i spiął je w kucyk, po bokach czaszki zostawiając wygolone miejsca. Na twarzy nieustannie błąka się grymas zmartwienia, by nie powiedzieć - załamania.
Jaka prawda po latach
Mężczyzna zasiadł na ławie oskarżonych, a sędzia Marek Kryś poprosił do barierki świadków dra Jakuba Czarnego, ekspert genetyki sądowej, który sporządził opinię dotyczącą śladów znalezionych na miejscu zbrodni. Podstawowe pytanie brzmiało, czy udało się pozyskać nowe ślady, których metody sprzed lat nie pozwalały zidentyfikować.
- W śladach krwawych na miejscu zdarzenia stwierdzono jedynie obecność materiału genetycznego Joanny S. Nie stwierdzono materiału genetycznego innych osób. Na nożyczkach nie stwierdzono krwi Joanny S. - powiedział dr Czarny.
Szokujące są szczegóły badań krwawych śladów, znalezionych na miejscu zbrodni. Specjalista mówił o „rozpryskach, zakapaniach, rozmazach, otarciach oraz rozległych wypływach krwawych”. Niejednemu słuchaczowi na sam dźwięk tych słów robiło się słabo.
Na podstawie śladów krwi oraz wyglądu obrażeń Joanny S. biegły zrekonstruował to, co wydarzyło się w pokoju młodej kobiety. - Osoba trzymająca narzędzie tępokrawędziste, którym zadano ciosy, znajdowała się tyłem do biurka, a przodem do drzwi. Joanna S. była wtedy w środkowej części pokoju. Efektem pierwszych ciosów są rozpryski na tylnej ścianie biurka. Dłoń trzymająca narzędzie zatrzymała się na chwilę i wtedy krew skapnęła na stos czasopism. Następne ciosy Joannie S. zadano, gdy leżała na tapczanie lub znajdowała się w pobliżu. Wtedy zsunęła się na podłogę, bądź została z niego ściągnięta, o czym świadczy ślad otarcia od włosów zabrudzonych krwią. Ofiara wykrwawiła się leżąc na podłodze - stwierdził dr Czarny.
Nie mogła się nadziać
Specjalista wykluczył, aby ślady krwi mogły powstać w wyniku przypadkowego nadziania się na ostre narzędzie.
Dużo uwagi w badaniach poświęcono dziecięcym śpiochom, na których były ślady krwi, świadczące o tym, że sprawca użył ich jako szmaty do wytarcia narzędzia zbrodni bądź ciała. Nie można wykluczyć, że również nasączona krwią poduszka, znaleziona przy zwłokach, została przez mordercę przyłożona do rany...
Sąd zapoznał się też z opinią psychologiczno-psychiatryczną o oskarżonym. Psycholog Ewa Napierała stwierdziła u Sławomira G. niedojrzałe mechanizmy obronne - wyparcia lub zaprzeczenia.
Przypomnijmy - do zbrodni doszło 30 sierpnia 1994 roku w mieszkaniu Joanny S. w wieżowcu przy ul. Żmudzkiej na bydgoskich Bartodziejach. Zakrwawione ciało dziewczyny znalazł jej narzeczony Marcin K. Dwa lata później śledztwo umorzono, ale w 2014 roku zatrzymano Sławomira G. To były sąsiad Joanny z bloku. Twierdzi, że dziewczyna sama się poraniła. Mężczyźnie grozi dożywocie.