W czasach zalewu najrozmaitszych wydawnictw, kiedy połowa Polaków nie czyta w ogóle książek, trudno uwierzyć, że za Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej ludzie tłoczyli się w gigantycznych kolejkach po gazety i po książki.
<!** Image 3 align=none alt="Image 209852" sub="Na początku lat 80. ubiegłego wieku po książki, gazety czy artykuły papiernicze ustawiały się po każdej ich dostawie ogromne kolejki, tak jak utrwalona na zdjęciu wykonanym w Bydgoszczy fot. archiwum">
Największy deficyt słowa drukowanego zapanował w 1980 roku, kiedy to kryzys objął wszystkie dziedziny życia społecznego i gospodarczego.
Spadek nakładu dotyczył zarówno książek, gazet codziennych, jak i kolorowych tygodników. Wywołało to automatycznie zwiększenie popytu. Po piątkowe popołudniówki kolejki do kiosków ustawiały się na trzy godziny przed ich dostawą. W Bydgoszczy słynący z obrotności dyrektor księgarni „Współczesna” przy ówczesnych al. 1 Maja, Mirosław Michałowski, organizował zamknięte imprezy dla świata pracy, podczas których można było nabyć deficytowy towar. Szczególnie rozchwytywane były „Kuchnia polska”, poradniki dla pań domu i majsterkowiczów, encyklopedie i słowniki, a także powieści zaliczane do klasyki polskiej literatury. Dyrektorzy, działacze partyjni i związkowi wychodzili zawsze z pełnymi torbami.
<!** reklama>
Niebawem rozchwytywane książki można było kupić za wielokrotnie wyższą cenę w antykwariatach... „Mniej papieru na druki urzędowe, więcej na gazety i książki!” - apelowali do władz dziennikarze „Ilustrowanego Kuriera Polskiego” w opublikowanym w kwietniu 1981 roku specjalnym oświadczeniu zespołu redakcyjnego. „Gazeta i książka są artykułami pierwszej potrzeby. Jak chleb, którego nie może zabraknąć w żadnej polskiej rodzinie”.
W tym czasie z księgarnianych półek znikało praktycznie wszystko, co tam trafiało. Sprzedawały się nawet pozycje, które wcześniej miesiącami, a niekiedy latami, nie mogły znaleźć amatorów, łącznie z dziełami z kanonu tzw. literatury społeczno-ekonomicznej. Wiosną 1981 roku popularne „Studio 2” Telewizji Polskiej rzuciło hasło zorganizowania wielkiej akcji pod hasłem „Lektury z makulatury”.
<!** Image 4 align=none alt="Image 209853" sub="Kiermasze książek organizowane zawsze w maju z okazji Dni Oświaty, Książki i Prasy ściągały
regularnie na Rynek Staromiejski w Toruniu rzesze mieszkańców fot. archiwum">
Ci, którzy przynieśliby do punktów skupu jej 10 kilogramów w postaci posortowanej lub 20 kilogramów nieposortowanej, mieliby prawo do otrzymania talonu, który uprawniałby do zakupu czterotomowej edycji „Dzieł wybranych” Adama Mickiewicza, wydanej w przyszłości przez spółdzielnię „Czytelnik”.
Nasz wieszcz rodem spod Baranowicz stał się wówczas zadziwiająco popularny. Książki znikały w parę godzin. Nauczyciele poloniści zacierali ręce, choć i oni nie byli w stanie pojąć tego nagłego skoku zainteresowania twórczością autora „Dziadów”.
Odzew na hasło „Studia 2” był ogromny. Tak duży, że w sobotę, 23 maja 1981 roku, postanowiono zorganizować ogólnokrajową akcję. Tego dnia w całej Polsce wszystkie punkty skupu makulatury miały być czynne od godz. 9 do 17. Na cały kraj przeznaczono 400 tys. talonów. Ówczesne województwo bydgoskie otrzymało ich 17900, a toruńskie tylko 7600. Od razu jasne było więc dla wszystkich, że talonów wydrukowano za mało.
<!** Image 5 align=none alt="Image 209853" sub="Czterotomowe wydanie dzieł Mickiewicza, które można było nabywać za otrzymane talony fot. archiwum">
Organizatorzy akcji tłumaczyli jednak, że na większy nakład nie wystarczy ściśle reglamentowanego wówczas papieru. W samej Bydgoszczy istniało wówczas 30 punktów skupu makulatury, w Toruniu 8, we Włocławku 6, w Grudziądzu i Inowrocławiu po 5. Chętnych przestrzegano, że będą przyjmowane wyłącznie domowe odpady z wyłączeniem na przykład handlowych kartonów czy... akt, pochodzących z zakładów pracy.
Pierwsi przyszli o 5 rano
- Już po drodze widziałem ogromną gromadę ludzi obładowanych paczkami z makulaturą. Jak się dowiedziałem, pierwsi przyszli do punktu skupu przy ul. Piernikarskiej o 5 rano - wspomina Zbigniew Pączkowski z Torunia. - Stałem kołkiem do jedenastej, bite cztery godziny, kiedy gruchnęła wieść, że talonów nie wystarczy dla wszystkich. Ci, którzy w to uwierzyli, pobiegli do innego punktu w nadziei, że tam jeszcze się załapią. Inni, zniechęceni, wyrzucali paczki z makulaturą do zwykłych śmietników. Czuliśmy się w tej kolejce naprawdę jak ostatnie dziady... Kiedy w samo południe obsługa punktu oznajmiła, że otwiera właśnie ostatnią paczkę z 50 talonami, w kolejce zawrzało. Dwie kobiety z dziećmi zażądały obsłużenia bez kolejki, przeciw czemu wszyscy, oczywiście, protestowali. Dostałem talon jako jeden z ostatnich...
Emocje związane z oczekiwaniem na talon w ramach tej samej akcji opisał też Alfred Siatecki w powieści „A jednak będzie noc poślubna”: „Szarym rankiem pojechałem na osiedle Słoneczne, gdzie ku memu zaskoczeniu przed barakiem oznaczonym szyldem Punkt Skupu Butelek i Makulatury już było kilkanaście osób. (…) - Synowa nastawiła budzik kwadrans na piątą, będzie mamusia pierwsza, postoi najwyżej pół godziny, wróci i do obiadu może se pospać, a tu zejdzie z pół dnia - żaliła się kobiecina tuż przede mną, a ta, która stała przed nią, wygadała się, że za Mickiewicza jej córka dostanie lodówkę od dyrektora Argedu.(…) Zaraz za mną ustawił się wicedyrektor szpitala w przyciemnionych okularach i kapeluszu nasuniętym na czoło, za nim stanęła najpopularniejsza dziennikarka w mieście znana jako Snobka i jej siostra architekt”.
W samym tylko Toruniu skupiono w sumie w tamtą sobotę 45 ton makulatury. Tyle, ile średnio przez cały rok... W poniedziałek, 25 maja 1981 roku, rozpoczęła się akcja rejestracji talonów na dzieła Mickiewicza w księgarniach. Trwała ona tylko do piątku, a szczęśliwi posiadacze talonów otrzymywali na kartkach z punktów skupu pieczątki z odpowiednim numerem. W Bydgoszczy stemplowano talony w 25 placówkach, ale i tak znów trzeba było odstać swoje w kolejce. Numerki potem poddane zostały losowaniu i każdy indywidualnie miał otrzymać kartkę z księgarni z zaproszeniem po zakup „Dzieł”.
Ze względu na liczne protesty społeczne, organizatorzy postanowili dodrukować talony. Jednak konsekwentnie trzymano się zasady, że będą mogli je otrzymać tylko ci, którzy przynieśli i oddali makulaturę w dniu 23 maja 1981 roku i nie otrzymali wówczas talonów.
Nie wszędzie jednak takie osoby były rejestrowane, co było koniecznym wymogiem. W Toruniu np. potwierdzenia „na wszelki wypadek” wydawano tylko w punkcie przy ul. Gagarina, za to w Bydgoszczy w prawie każdym punkcie z inicjatywy samych pracowników.
Bubel na półki W tym samym roku odwołane zostały nawet tradycyjnie organizowane od zakończenia II wojny światowej kiermasze książkowe z okazji majowych Dni Oświaty, Książki i Prasy.
Przeciw ich organizacji zaprotestowała „Solidarność”, powołując się na fakt, że na kiermaszach nie będzie co sprzedawać, więc ich organizacja nie ma najmniejszego sensu. Pierwsze egzemplarze lektur z makulatury ukazać się miały na początku 1982 roku, jednak ze względu na stan wojenny termin ten został znacznie przesunięty. Talony realizować można było od połowy 1982 do końca 1983 roku.
Czterotomowe wydanie „Dzieł wybranych” Adama Mickiewicza ukazało się w części na fatalnym, szorstkim i szarym papierze, w miękkich, łatwo gniotących się okładkach, a kartki rozpadały się już podczas pierwszego czytania, bo klej, którego użyto, miał fatalną jakość. Nikomu jednak nie przychodziło do głowy, by książki reklamować.
Każdy, kto je dostał, czuł się wielkim szczęściarzem, jakby wygrał na loterii.**